Tragiczny wypadek na kampusie Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy. W nocy podczas imprezy otrzęsinowej pierwszego roku wybuchła panika. Zginęła młoda dziewczyna, kilka osób jest rannych. Otrzęsiny - mimo że bawiło się na nich 1200 osób - nie zostały zgłoszone służbom jako impreza masowa. Prokuratura wszczęła już śledztwo ws. tragedii, prowadzi je pod kątem spowodowania zagrożenia dla życia i zdrowia przez niewłaściwą organizację imprezy.
W tej chwili znamy tylko wstępny zarys tragicznych wydarzeń. Wiadomo, że duża grupa studentów stłoczyła się w wąskim łączniku między budynkami. Wszystko wskazuje na to, że chwilę po pierwszej w nocy w łączniku zrobiło się tak ciasno i duszno, że ludzie próbowali gwałtownie się stamtąd wydostać, tratując po drodze kilka osób - w tym studentkę, która zmarła później w szpitalu.
Nikt nie spodziewał się, że będzie aż tylu ludzi - powiedział nam podkomisarz Przemysław Słomski z bydgoskiej policji.
Jeden ze studentów UTP opowiadał reporterowi RMF MAXXX, że na tragicznej imprezie bawił się jego sąsiad. Wrócił w nocy, mówił, że tam był duży tłok, że leciały szyby, przepychali się, że trochę się gdzieś tam poobijał, bo było ciasno - relacjonował.
W internecie pojawiała się relacja studenta UTP, który winą obarcza organizatorów. Do tej tragedii nie doszłoby, gdyby nie organizacja - mówi WojciechManLoL w filmie opublikowanym na Facebooku. Jak wyjaśnia, impreza otrzęsinowa odbywa się na uczelni od kilku lat i zawsze miała miejsce na holu głównym. "W tym roku przeniesiono imprezę na jakieś poboczne dużo węższe i ciaśniejsze miejsca, ponieważ hol główny został odnowiony i nie chciano, aby został on zdewastowany przez bawiących się studentów. Takie informacje krążyły wśród studentów od dłuższego czasu" - wyjaśnia w swoim wpisie.
Relacjonuje też wydarzenia z nocy. Ludzie zaczęli mdleć, ktoś zaczął uciekać, zaczęli skakać z wysokości pierwszego piętra, ludzie zaczęli ich łapać na dole - opowiada.
Akcja ratunkowa - jak ustalił Paweł Balinowski - rozpoczęła się dokładnie dwie minuty przed pierwszą w nocy. Brało w niej udział 12 karetek - ich załogi na miejscu udzielały pomocy lżej poszkodowanym i reanimowały dwoje studentów. Do szpitali odwieziono w sumie 8 osób - jedna z nich niestety zmarła, pozostałe hospitalizowano. Obrażenia, jakie odnieśli poszkodowani, to przede wszystkim złamania i dość poważne stłuczenia.
Z informacji naszego reportera wynika, że co najmniej dwie osoby są w ciężkim, zagrażającym życiu stanie.
Dokładne okoliczności tragedii ustalają pracujący na miejscu policjanci. Jak usłyszał od nich reporter RMF FM Paweł Balinowski, funkcjonariusze skupiają się przede wszystkim na przesłuchiwaniu uczestników imprezy, a także organizatorów i osób zabezpieczających imprezę. Od tych ostatnich chcą się dowiedzieć, czy rzeczywiście używali gazu do uspokojenia panikującego tłumu - tak twierdzi wielu studentów, którzy uczestniczyli w Start Party (taką nazwę miały otrzęsiny). Policjanci będą również zabezpieczać monitoring.
Impreza odbywała się za zgodą władz bydgoskiej uczelni. Na koncert wpuszczano za okazaniem legitymacji studenckiej.
Jak dowiedział się reporter RMF FM Adam Górczewski, co potwierdziła policja, impreza - mimo że bawiło się na niej 1200 osób - nie została zgłoszona służbom jako impreza masowa. Dlatego do momentu wezwania około pierwszej w nocy na miejscu nie było żadnych służb - tylko ochrona.
Ta impreza była sporych rozmiarów, ponad tysiąc osób - tak szacujemy - więc obligatoryjnie powinna być zgłoszona - powiedział naszemu dziennikarzowi Przemysław Słomski.
Ten wątek będzie teraz wyjaśniany.
(edbie)