Brat pilota samolotu Casa, który rozbił się rok temu pod Mirosławcem, ma propozycję osobistej ochrony. To pierwsza reakcja wojskowej prokuratury w Poznaniu na zeznania złożone przez Andrzeja Smyczyńskiego. Prokuratura zdecydowała też o powołaniu nowego zespołu biegłych, by dokładniej zbadać przyczyny wypadku.
Wiadomo, że była mowa o zastraszaniu mężczyzny. Miało go to zniechęcić do wyjaśniania okoliczności katastrofy. Jednak – jak twierdzi Smyczyński – zastraszeń było więcej. Również wobec mojej rodziny. Złożyłem bardzo obszerne zeznania odnośnie z tych przypadków. Myślę, że złożyłem twarde dowody - powiedział Smyczyński:
Naszym reporterom Smyczyński opisał tylko jeden przypadek; gdy podeszli do niego mężczyźni i pokazując broń zasugerowali, by nie zajmował się więcej Mirosławcem. Pierwsze groźby miał usłyszeć w kwietniu zeszłego roku, ale na razie nie przyjął ochrony. Wydaje mi się, że im głośniej się o tym mówi, tym bardziej jestem bezpieczny - twierdzi brat pilota:
W śledztwie dotyczącym lotniczej katastrofy w Mirosławcu jest też nowy świadek. Prokuratura nie chce jednak ujawnić, kim jest. Jak mówi reporter RMF FM Adam Górczewski, nie jest to przypadek, że ten świadek pojawia się tuż po ujawnieniu przez nas, że powodem tragedii mogą być jeszcze inne – niż tylko ludzkie błędy. W ubiegłym tygodniu śledztwo w sprawie katastrofy zostało przedłużone do 24 kwietnia.