Tragedia w Bielsku-Białej. Nie żyje mężczyzna, który kierując samochodem nie zatrzymał się na wezwanie i - jak twierdzi policja - usiłował rozjechać funkcjonariusza. Policjant strzelił w kierunku samochodu - powiedziała nam Ilona Michalczyk z bielskiej policji.
Ok. godz. 15:15 policjanci w Bielsku-Białej chcieli zatrzymać kierowcę forda, który popełnił wykroczenie w ruchu drogowym. Mężczyzna, widząc policjantów, zaczął się nerwowo zachowywać i przyspieszać. Policjanci zaczęli go ścigać ulicami Bielska-Białej.
Na Alei Andersa kierowca wjechał w drogę gruntową, przy której znajduje się pole. Tam zawrócił i próbował rozjechać interweniującego policjanta. Policjantowi udało się odskoczyć, wydobyć broń. Oddał w kierunku tego samochodu strzały. Mężczyzna kontynuował ucieczkę. Ponownie wyjechał na ulicę Andersa, gdzie zderzył się z przejeżdżającymi samochodami. Tam się zatrzymał - opowiada Ilona Michalczyk z bielskiej policji.
Gdy funkcjonariusze podbiegli do samochodu, zauważyli, że kierowca potrzebuje pomocy. Natychmiast rozpoczęli udzielanie mu pierwszej pomocy. Do czasu przyjazdu pogotowia ratunkowego prowadzili akcję reanimacyjną. Po trwającej kilkadziesiąt minut reanimacji, lekarz pogotowia stwierdził zgon tego mężczyzny.
Mężczyzna, który uciekał, to 40-latek, bez stałego adresu zamieszkania. Był poszukiwany. Miał iść do aresztu. Nie miał prawa jazdy.