Prokuratura wezwała Stanisława Łyżwińskiego na badania genetyczne. Poseł Samoobrony zaprzeczył, by był ojcem dziecka Anety Krawczyk, która oskarża go o molestowanie seksualne.
Prokurator krajowy Janusz Kaczmarek spotkał się dziś w Sejmie z marszałkiem Markiem Jurkiem, który zadeklarował, że jego kancelaria zrobi wszystko, by wyjaśnić seks-aferę w Samoobronie; marszałek udzielił też zgody prokuratorom na przeprowadzenie w parlamencie kilku czynności. Kaczmarek nie chciał jednak mówić o szczegółach: Będą to takie działania, których wymaga śledztwo. Nie powiem, jakie, ale można się domyślać, choćby z medialnych wypowiedzi Anety K. - powiedział.
Chodzi m.in. o sprawdzenie rejestru hotelowych gości Andrzeja Leppera. Aneta Krawczyk przyznała, że odwiedzając w sejmowym pokoju lidera Samoobrony wpisała się do książki odwiedzających. Nie wiadomo, czy prokuratorzy przesłuchają też pracowników Sejmu i posłów.
Marszałek zaapelował też do Samoobrony o przeprowadzenie postępowania, które wyjaśniłoby zarzuty o wykorzystywanie seksualne jeszcze przed ustaleniami prokuratury. Bardzo wiele w tej sprawie zależy od tego, czy partia Samoobrona włączy się w proces wyjaśniania tej sprawy, czy będzie starała się ukrywać, czy stać z boku. Nie powinna ani bronić rzeczy, które należy ujawniać, ani stać z boku.
Na razie jednak Samoobrona raczej zaprzecza i właśnie stoi z boku. Dziś po południu Stanisław Łyżwiński zwołał konferencję, na której ogłosił, że zawiesił swoją działalność w partii. Zaznaczył także, że nie miał kontaktów seksualnych z Anetą Krawczyk; zaprzeczył także jakoby był ojcem jej najmłodszego dziecka.
Prokuratura zaleciła Anecie Krawczyk, by dla dobra śledztwa nie rozmawiała już z dziennikarzami. Wszystko jest elementem tajemnicy postępowania, więc jej wypowiedzi mogą spowodować, że niektóre dowody zostaną utracone. Ale jako takiego zakazu nie dostała - potwierdza w rozmowie szef Prokuratury Krajowej.
Wczoraj w programie „Teraz My” w TVN Krawczyk ujawniła, że Łyżwiński chciał zmusić ją do aborcji dziecka, które miało być owocem ich związku. Kobieta twierdzi, że w 6. miesiącu ciąży asystent posła Samoobrony, weterynarz z wykształcenia, podał jej dożylnie oksytocynę, środek służący do wywołania skurczów. Co więcej, miał to być specyfik w wersji dla zwierząt, a nie dla ludzi. Do poronienia nie doszło, dziecko urodziło się później zdrowe.
Janusz Kaczmarek nie potwierdził, ale i nie zaprzeczył informacjom, jakoby Aneta Krawczyk zeznała w prokuraturze, że asystent posła Łyżwińskiego wstrzykiwał jej środek na przyspieszenie porodu.
Prokuratura nie skontaktowała się jeszcze z posłem Łyżwińskim, bo jak twierdzi Kaczmarek nie ma na razie takiego powodu. Prokuratorzy chcą najpierw przesłuchać świadków, ocenić wiarygodność zeznań kobiety i dopiero wtedy zdecydują, czy, kiedy i w jakim charakterze - świadków czy podejrzanych - będą wezwani Andrzej Lepper i Stanisław Łyżwiński.