5,5 tys. stron, 18 załączników, 44 deklaracje. Tak wygląda Traktat Akcesyjny, który reguluje wejście Polski do UE. Umowa międzynarodowa zostanie podpisana w Atenach 16 kwietnia. Dzis posłowie wysłuchali informacji rządu na temat Traktatu. W Sejmie odbyła się debata tej sprawie.
Na początku, sejmową mównicę na kilka godzin zajęli euroentuzjaści: szef dyplomacji, posłowie z SLD, PO i PiS. Padło bardzo dużo słów o historycznych szansach dla Polski, dla nowych pokoleń, przełamaniu „żelaznej kurtyny” i pojałtańskiego porządku.
Gwarantem tego przełomu jest – według Włodzimierza Cimoszewicza, szefa MSZ – Traktat Akcesyjny. Jest on dla Polski najlepszy z możliwych. W wielu ważnych kwestiach zawiera rozwiązania, jakich nie udało się wynegocjować innym państwom przystępującym do UE. Jestem przekonany, że zapisane w traktacie warunki negocjacji, stworzą dobre ramy instytucjonalne, prawne i ekonomiczne dla naszego uczestnictwa - mówił szef polskiej dyplomacji.
W podobnym, entuzjastycznym tonie wypowiadali się inni posłowie SLD i PO. Temperatura dyskusji wzrosła, gdy na trybunę wszedł Andrzej Lepper. Warunki wynegocjowane, przyjęte przez polski rząd, który je przyjmie także 16 kwietnia, są nie do przyjęcia - mówi lider Samoobrony.
Zdaniem Bogdana Pęka z Ligi Polskich Rodzin, Traktat Akcesyjny to porażka: Jest głęboką historyczną przegraną, stwarza następnym pokoleniom Polaków szansę bycia w drugiej albo i trzeciej kategorii w tej wymarzonej przez was Europie - mówi poseł LPR. Jego przemówienie partyjni koledzy przerywali oklaskami.
Była to ostatnia debata przed podpisaniem przez Polskę Traktatu Akcesyjnego w Atenach. Jednak o tym, czy Traktat wejdzie w życie, zadecydujemy wszyscy w czerwcowym referendum.
FOTO: Archiwum RMF
03:10