Zmęczone, przepracowane, bez czasu wolnego – taki obraz polskich uczniów wyłania się z relacji rodziców. W dramatycznych wpisach, czytelnicy RMF24.pl opisywali nam, jak wygląda nauka ich dzieci. „Z domu wychodzi o 7, wraca po 17, czyli 9 lekcji plus dojazd” – pisze pani Marta. O tę kwestię zapytaliśmy w Porannej rozmowie w RMF FM wiceministra edukacji i nauki Dariusza Piontkowskiego. „Dzieci nie powinny mieć więcej niż 7 lekcji w ciągu dnia” – przyznał polityk.
W mediach społecznościowych, a także na stronie RMF24.pl zapytaliśmy naszych czytelników o to, jak długo ich dzieci siedzą w szkole. Nasze pytanie wywołało burzliwą dyskusję.
Część z komentarzy przedstawiliśmy podczas Porannej rozmowy w RMF FM wiceministrowi edukacji i nauki Dariuszowi Piontkowskiemu.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami w Polsce liczba godzin, które dziecko ma w szkole podstawowej to od dwudziestu do trzydziestu kilku godzin - powiedział polityk. Za długie, zakładające często 9 lekcji jednego dnia plany zajęć, zdaniem Piontkowskiego odpowiadają m.in. dyrektorzy szkół.
Jeżeli jest to pięć dni w tygodniu to nie może być dziewięć godzin w trakcie jednego dnia, albo dyrektor nie potrafi ułożyć planu, albo jest dużo zajęć dodatkowych - ocenił wiceszef resortu edukacji i nauki. Dzieci nie powinny mieć więcej niż 7 lekcji w ciągu dnia - dodał.
Dyrektor szkoły podstawowej numer 34 w Olsztynie Marek Wąsik, z którym rozmawiał dziennikarz RMF FM Piotr Bułakowski, uważa jednak, że powodem takich sytuacji jest napięty system edukacyjny.
To nie jest wina dyrektorów, to jest konieczność ułożenia planu i poradzenia sobie z planem. Przypominam, że w szkole nie jest jedna klasa, tylko jest tak, jak w moim przypadku 44 oddziały, więc muszę przy 27 salach wszystkich po prostu pomieścić. To jest problem - powiedział Wąsik.
Uczniowie 7-8 klasy w ramach planów mają po 34-35 godzin - to tylko plany ramowe. Do tego trzeba dodać m.in. zajęcia, które są zajęciami wyrównawczymi - dodał.
Wiceminister Piontkowski na antenie RMF FM zaznaczył, że problemy z planem lekcji najczęściej pojawiają się w szkołach w dużych miastach.
W mniejszych szkołach kilkusetosobowych nie ma problemu chodzenia na dwie zmiany. Pan, jak rozumiem, podaje przykłady szkół np. w Warszawie, gdzie niestety część dzieciaków uczy się na dwie zmiany. Zdecydowana większość szkół w Polsce pracuje na jedną zmianę - stwierdził Piontkowski.