W Wiedniu dochodziło do spotkań wywiadów z całego świata. Wszyscy tam byliśmy. Jeśli liczysz na połów, idziesz do stawu, gdzie ryb jest najwięcej - mówi były rezydent CIA W Wiedniu, David Forden.
Przez lata w stolicy Austrii ścierały się najpotężniejsze wywiady świata. Jednym z najważniejszych miejsc szpiegowskiego Wiednia była cicha i spokojna dzielnica ambasad. Tam miała swoją siedzibę jedna z najważniejszych rezydentur wywiadowczych Związku Radzieckiego.
Najsłynniejszy radziecki szpieg Wiktor Suworow pisał, że podziemia ambasady kryją w sobie potężny kompleks należący do GRU. Jednak nawet z okien najwyższego – drugiego piętra ambasady – nie widać siedziby głównej wywiadowczej konkurencji. Placówka Stanów Zjednoczonych i rezydentura CIA mieszczą się na drugim końcu miasta. Obserwowano się jednak bardzo dokładnie.
GRU i CIA przez dziesięciolecia toczyły tam ze sobą szpiegowską wojnę. Gdziekolwiek działaliśmy, starliśmy się być anonimowi, dyskretni i absolutnie niewykrywalni - mówi David Forden, były rezydent CIA w Wiedniu.
Wpadki się jedna zdarzały; oba wielkie wywiady korzystały więc z pomocy sojuszników – Mosadu, Niemców czy Polaków.
Agenci – jak się okazuje – mieli swoje ulubione miejsca spotkań. Jednym z nich była Kawiarnia Lantmana. W latach 70. i 80. chętnie przy kawie i serniku o „interesach rozmawiali” oficerowie polskiego wywiadu. Wiedeń był dla PRL-owskich służb oknem na świat. Polacy mogli jeździć do Austrii bez wiz; korzystali z tego także agenci wywiadu. Myśmy w Wiedniu robili spotkanie nie z agentami z Austrii, to byli nasi agenci, którzy mieszkali na Zachodzie, w krajach NATO-wskich - wspomina działający tam przez lata były już pułkownik Henryk Bosak.
Ale Wiedeń to także głośniejsze nazwiska. Rezydentem polskiego wywiadu był tam znany ze spawy Olina gen. Libera, przyjeżdżał tam na spotkania Gromosław Czempiński, tam przez pewien czas mieszkał współpracownik specsłużb Sławomir Wiatr. Tych kontaktów było kilkanaście może kilkadziesiąt, ale one dotyczyły głównie ocen rozwoju sytuacji w Polsce z punktu widzenia środowisk opiniotwórczych tam, czyli w Wiedniu - opowiada.
Oficerowie polskich specsłużb upodobali sobie także pewną pizzerię na Mariahilfer Strasie; z jednej strony Dworzec Zachodni, z drugiej pałac cesarski Hofburg. Posłuchaj relacji specjalnych wysłanników RMF do stolicy Austrii Konrada Piaseckiego i Tadeusza Wojciechowskiego:
Wiedeń agentów to miasto lat 60., 70., 80., ale w stolicy Austrii do dziś krzyżują się drogi ludzi, którzy z tamtymi czasami mają wiele wspólnego. Upadek bloku postsowieckiego spowodował, że ludzie ze służb specjalnych tworzyli świat mafii - mówi jeden z rozmówców reporterów RMF. A oba te światy doskonale się przenikają i często są bliżej niż mogłoby się wydawać.
Pojawiają się głosy, że to stolica Austrii jest kluczem do zrozumienia najbardziej tajemniczych morderstw w dziejach III RP. Wciąż jednak nie ma na to dowodów. Na tajemniczym układzie wiedeńskim od kilku miesięcy skupiona jest uwaga polskich mediów.
Teorie na temat układu wiedeńskiego wciąż są uzupełniane. Wypływają kolejne fakty, wątki się przenikają, padają te same nazwiska. Na przełomie lat 80. i 90. to tam miały być prane pieniądze PZPR. Jednocześnie w Wiedniu swoje imperium budował człowiek uważany za rezydenta polskiej mafii na Zachodzie - Jeremiasz Barański. W stolicy Austrii żył i umarł w tamtejszym więzieniu.
Nie jest to przypadek, że jest to Jeremiasz Barański, że jest to pan Żagiel, pan Kuna, nie jest też przypadek, że tam się odbywa spotkanie Kulczyka z Ałganowem - wymienia ludzi układu wiedeńskiego były szef MSWiA Marek Biernacki. Wymienia także zaufanego człowieka lewicy – Sławomira Wiatra.
Ja nie powiedziałem, że układ wiedeński jako taki nie istnieje, że jest konfabulacją. Ja twierdzę, że w takim kształcie, w jakim jest prezentowany, jest mi w ogóle nieznany - mówi Wiatr, który nie znając układu, spędził w Wiedniu kilkanaście lat, wykładając na uniwersytecie, prowadząc interesy i współpracując z PRL-owskim wywiadem.