Dwaj grotołazi znajdują się około 500 metrów poniżej otworu wejściowego jaskini już ponad dobę. Nie są ranni, ale woda zalała około 20-metrowy, bardzo wąski korytarz, odcinając im drogę do wyjścia. Od kilkudziesięciu godzin nie ma z mężczyznami kontaktu, jednak ratownicy zlokalizowali już mniej więcej gdzie mogą się znajdować. Teraz będą się starali odstać od nich od drugiej strony - korytarzem, który nie został zalany. Jak przyznają eksperci, akcja jest jedną z trudniejszych ze względu na położenie grotołazów i wodę, która odcięła im drogę wyjścia z jaskini oraz panującą w środku niską temperaturę.
Jak przyznaje naczelnik TOPR, nie wiadomo, jak długo jeszcze potrwa akcja. Sam transport głównymi ciągami na powierzchnię zajmuje na pewno kilka godzin. Na razie skupiamy się na lokalizacji poszukiwanych. W podobnych wypadkach ludzie, którzy nawet bardzo długo przebywali w jaskiniach, wychodzili z takich tarapatów cało. Zależy to od tego, jaki ekwipunek mają ze sobą i czy znaleźli się w jakiejś grocie, gdzie nie sięga woda - ocenił naczelnik TOPR Jan Krzysztof.
Pierwsza grupa ratowników, która w sobotę wieczorem wyruszyła na ratunek dwóm grotołazom odciętym przez wodę w jaskini Wielkiej Śnieżnej, wróciła już do centrali TOPR w Zakopanem. Ratownicy zlokalizowali mniej więcej miejsce, gdzie mogą znajdować się grotołazi. Teraz będą się starali odstać od nich od drugiej strony - korytarzem, który nie został zalany.
Ratownicy, którzy wyszli z jaskini sygnalizowali, że słyszeli dźwięki dochodzące z miejsca, w którym prawdopodobnie utknęli mężczyźni. Nie udało się jednak z nimi nawiązać kontaktu.
W niedzielę późnym popołudniem ratownicy z sekcji alpinistycznej bytomskiej stacji, wspierani przez ratowników TOPR, weszli do jaskini wyposażeni w specjalistyczną kamerę wideoendoskopową - jedyną taką, jaką dysponuje CSRG. Ten wodoodporny sprzęt pozwala na penetrowanie kamerą wąskich przestrzeni na odległość do 15 metrów.
Z reguły taka wąskowziernikowa kamera wideoendoskopowa wykorzystywana jest w podziemnych akcjach zawałowych, np. w rumowiskach skalnych - wyjaśnił rzecznik.
Przedstawiciele CSRG liczą, że sprzęt sprawdzi się również w jaskini - jego zaletą jest wodoodporność, dzięki czemu kamera może penetrować także przestrzenie odcięte przez wodę
Mniej więcej w ciągu czterech godzin dojdziemy do miejsca, w którym będziemy próbować dostać się do poszukiwanych i gdzie też spróbujemy użyć kamery. Kamera ma sondę długości 15 metrów - mamy nadzieję, że coś więcej zobaczymy. To niezwykle istotne - mówi naczelnik TOPR Jan Krzysztof.
Cały czas używane są ładunki pirotechniczne do poszerzenia najwęższych miejsc. Zlokalizowaliśmy miejsce, w którym najprawdopodobniej przebywają poszukiwani grotołazi. Ostatni kilkunastometrowy odcinek jest bardzo ciasny i tam koncentrujemy swoje działania. Poprzez wysadzanie materiału skalnego chcemy poszerzyć otwór jaskini tak, aby można tam było dotrzeć i ewentualnie wynieść poszkodowanych na specjalistycznych noszach jaskiniowych - powiedział PAP w niedzielę wieczorem naczelnik TOPR Jan Krzysztof.
W jaskini działa grupa pirotechników. Współpracujemy w tym zakresie z Wojskowym Instytutem Technologii Uzbrojenia. Są to specjalistyczne mikro ładunki, które umieszczamy w nawierconych dziurach i wysadzamy skałę. Taki skruszony materiał skalny jest wynoszony na zewnątrz - wyjaśnił Jan Krzysztof.
Niestety w jaskini jest bardzo mały ruch powietrza i po każdym odpaleniu ładunków wybuchowych trzeba długo czekać aż szkodliwe gazy się ulotnią.
W akcji ratunkowej biorą udział nie tylko TOPR-owcy, ale również strażacy. Mundurowi, którzy pojechali na miejsce to strażacy-ratownicy wysokościowi ze specjalistycznej grupy wysokościowej JRG 3 w Krakowie.
Ze względu na długi czas przebywania grotołazów w ekstremalnych warunkach, istnieje poważna obawa o stan ich zdrowia - poinformował ratownik dyżurny TOPR Piotr Konopka.
Grotołazi utknęli w tak zwanych Przemkowych Partiach. W sobotę nawiązali kontakt głosowy ze swoimi towarzyszami, którzy powiadomili ratowników. Pierwsza grupa ratowników wyruszyła na pomoc w sobotę wieczorem. Przez długi czas nie było z nimi łączności. Udało im się jednak wydostać na powierzchnię i przekazać informację o położeniu poszukiwanych następnej grupie ratowników.
Grotołazi znajdują się około 500 metrów poniżej otworu wejściowego jaskini już ponad dobę. Nie są ranni, ale woda, która zalała około 20-metrowy, bardzo wąski korytarz, przez który trzeba się przeciskać czołgając się, nie pozwala im się wydostać. Ponieważ jednak na zewnątrz ostatnio nie padało, jest szansa, że woda sama opadnie.
O pomoc dla dwóch uwięzionych grotołazów poprosili w sobotę pod wieczór ich towarzysze, którzy zdołali wyjść na powierzchnię i za pomocą telefonu komórkowego zadzwonili do centrali TOPR.
Jak wyjaśnił ratownik TOPR, kierujący akcją ratowniczą Roman Kubin, poszkodowani znajdują się w częściowo zaciskowym korytarzu jaskini, gdzie wlała się woda, tworząc mały prześwit, przez który udało się nawiązać kontakt głosowy z towarzyszami grotołazów. Grotołazi są już w jaskini od kilkudziesięciu godzin. Z pierwszych informacji wynikało, że nie mają oni obrażeń, ale grozi im wychłodzenie ciała.
Pierwsza grupa 9 ratowników, która wyruszyła w sobotę wieczorem, zabrała stosowny sprzęt ratowniczy i telefony bezprzewodowe jednak nie sprawdziły się one w jaskini. W niedzielę wyruszyła kolejna grupa ratowników, która rozwija w jaskini kabel potrzebny do łączności. Wśród tej grupy ratowników TOPR są również strażacy Państwowej Straży Pożarnej z Krakowa.
Spodziewamy się, że woda będzie opadała ponieważ nie wystąpiły kolejne opady deszczu. Są to bardzo odległe partie tej najgłębszej tatrzańskiej jaskini. Grotołazi znajdują się w tak zwanych Przemkowych Partiach, w pobliżu Studni Wiatru około 500 m od wejścia do jaskini. Towarzysze grotołazów, którzy powiadomili pomoc, zdołali wyjść na powierzchnię. Z reguły takie akcje są skomplikowane i długotrwałe - wyjaśnił Kubin.
Wielka Śnieżna jest największą i najdłuższą jaskinią w Polsce. Ma blisko 24 kilometry długości i ponad 800 metrów głębokości. Wielka Śnieżna to tak naprawdę system pięciu jaskiń, które były poznawane niezależnie od siebie. Dopiero w pewnym momencie odkryto, że są połączone ze sobą. Mowa o jaskiniach: Śnieżnej, Wielkiej Litworowej, Nad Kotlinami, Awen i Wilczej.
Jaskinia Wielka Śnieżna została odkryta przez zakopiańczyków w 1959 roku. Już w roku 1960 wyprawa pod kierownictwem J. Onyszkiewicza zeszła tam na 545 metrów. Jaskinia Nad Kotlinami została odkryta w 1966 roku przez Christiana Parmę. Z kolei Jaskinię Jasny Awen przyłączono do Jaskini Wielkiej Śnieżnej w 1978 r. Na przełomie 1995/1996 odkryto Party Wrocławskie i Galerię Krokodyla. W 1996 odkryto Jaskinię Wilczą. Włączono ją do systemu w 1999 roku.
W Jaskini występuje dużo cieków wodnych, które łączą się w niższych partiach jaskiń w większe ciągi wodne, doprowadzające wodę do końcowych syfonów.
"Większość korytarzy jaskini opada wraz z głębokością z północy na południe pod kątem około 70 stopni" - można przeczytać na stronie Sopockiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego.
Od czasów odkrycia Jaskini Wielkiej Śnieżnej doszło w niej do kilku śmiertelnych wypadków.
Warunki, jakie panują w jaskini można sobie wyobrazić oglądając filmy z eksploracji Jaskini Wielkiej Śnieżnej.