Ponad 80 Polaków już drugą dobę czeka w egipskim kurorcie Szarm-el-Szejk na powrót samolotem do kraju. Wylot opóźnia się z powodu sobotniej katastrofy boeinga lokalnej firmy Flash Air. Śmierć poniosło w niej 148 osób, w większości Francuzów.
Po tygodniu spędzonym nad Morzem Czerwonym Polacy mieli wracać do Warszawy w sobotę o godz. 19. Kiedy powiedziano im, że muszą poczekać do niedzieli rano, uznali to rzecz normalną. W końcu mieli wracać tymi samymi liniami Flash Air, które - jak się okazało - dysponowały tylko dwoma samolotami.
Turyści zdenerwowali się, kiedy po raz trzeci odłożono lot. W sobotę przewieziono ich do nowego hotelu, wczoraj rano dostali śniadanie i obietnicę kolacji w samolocie. W końcu jednak rezydentki firmy "El Greco", która wysłała grupę do Egiptu, powiedziały, że poinformują o dalszych planach - kiedy i jak grupa będzie mogła wrócić do kraju - dopiero dziś rano.
Polacy są w coraz gorszym stanie psychicznym, zdenerwowani, zmęczeni, niektórzy skarżą się na zaburzenia żołądkowe. Co gorsza, czują się zaniedbani przez polski konsulat w Kairze. Grupa ma nadzieję, że jeśli w dziś znowu okaże się, że nie ma dla nich samolotu, w końcu zajmą się nimi polscy dyplomaci.
06:15