O odtajnieniu trzech oświadczeń majątkowych Włodzimierza Cimoszewicza zdecyduje stołeczna prokuratura. Dokumenty stały się już bowiem materiałem dowodowym. Sam marszałek o ich ujawnienie zamierza się zwrócić dopiero jutro.
Rzecznik rządu zapewnia, że zgodnie z deklaracją premiera dokumenty zostaną odtajnione. Jednak już dziś oświadczenia przesłano do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Rzecznik prokuratury stwierdził, że sprawa ich odtajnienia będzie rozważona. Zwyczajowo jednak dowody w sprawie nie są ujawniane. - Trzeba pamiętać, że trwa śledztwo i ten dokument będzie okazywany przesłuchiwanym świadkom - tłumaczy Maciej Kujawski, rzecznik stołecznej prokuratury.
Cimoszewicz – wbrew zapowiedziom – nie złożył dziś wniosku o odtajnienie swych oświadczeń, ponieważ - jak powiedział Tomasz Nałęcz – dziś marszałek jest fizycznie niedostępny. Zrobi to dopiero jutro.
W międzyczasie jednak Kancelaria Premiera odesłała dwa nieznane dotychczas oświadczenia prokuraturze. Teraz więc odtajnienie ich przez premiera wcale nie oznacza, że ich treść zostanie przekazana opinii publicznej.
Sobotnia "Rzeczpospolita" napisała, że w tajnych pomieszczeniach Kancelarii Premiera znajdują się aż trzy MSZ-owskie poufne oświadczenia majątkowe Cimoszewicza za 2001 rok. Są to: kopia oświadczenia z 22 stycznia oraz oświadczenia z 2 kwietnia i z 20 kwietnia 2002 roku.
Szefowa sztabu wyborczego Cimoszewicza Katarzyna Piekarska poinformowała, że do sztabu zgłosił się emerytowany pracownik MSZ, który być może rzuci nowe światło na temat powiązań Anny Jaruckiej z innymi osobami. Piekarska dodała, że prześle jego dane do prokuratury.
Jarucka, słynna już była asystentka kandydata na prezydenta, która twierdzi, że Cimoszewicz polecił jej zmianę swego oświadczenia majątkowego, nie zostanie dziś przesłuchana przez prokuraturę. Na razie zeznają tam inni pracownicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Zastanawiający jest także fakt, że Włodzimierz Cimoszewicz złożył oświadczenie majątkowe dopiero trzy miesiące po objęciu stanowiska szefa polskiej dyplomacji w październiku 2001 roku. Nie znalazł się w nim zapis o akcjach PKN Orlen. Sztab wyborczy marszałka i MSZ nie komentują tego faktu. Z tego, co jednak na razie wiadomo, Cimoszewicz nie wywiązał się z ustawowego obowiązku i złożył oświadczenie dopiero, gdy sprzedał akcje PKN Orlen.
Kolejną sprawą są udziały w spółce BMC, które Cimoszewicz sprzedał dopiero pół roku po objęciu funkcji szefa dyplomacji. Potwierdził to szef jego sztabu, Tomasz Nałęcz. - Zbył akcje po 2 kwietnia, w związku z czym złożył oświadczenie dodatkowe - tłumaczy rzecznik. Korekta jednak dotyczyła tylko oświadczenia ministerialnego. W dokumencie poselskim nie ma ani akcji PKN Orlen, ani BMC – choć oświadczenie ma mówić o stanie na 31 grudnia roku 2001.
Włodzimierz Cimoszewicz musi się zmierzyć także z innymi zarzutami. Szef sejmowej komisji etyki, Sławomir Rybicki z PO, uważa, że marszałek nadużył swojej władzy, przekazując prokuraturze korespondencję posłów, którzy także pomylili się w swoich oświadczeniach majątkowych. Zgodnie z regulaminem, Cimoszewicz najpierw powinien był zwrócić się z wnioskiem o jej udostępnienie do szefa komisji etyki.
Te zarzuty odpiera rzecznik Cimoszewicza, Tomasz Nałęcz. Tłumaczy on, że dokumenty i tak trafiłyby do prokuratury, ale z opóźnieniem. - Musiałaby się zebrać komisja, a wszyscy posłowie są teraz poza Sejmem. To trwałoby tygodniami - tłumaczy. Bieg sprawy zatem przyspieszono, by ułatwić marszałkowi obronę.