Zawiadomienie o popełnienia przestępstwa przez pilota i ratownika ze śmigłowca ratunkowego, którego śmigło zabiło pielęgniarkę, złożył w prokuraturze Okręgowy Inspektorat Pracy w Olsztynie. Według OIP, bezpośrednią przyczyną wypadku było wejście kobiety w obszar zagrożony. Przyczyną pośrednią było nie wyłączenie silnika i nie zabezpieczenie przez ratownika lądowiska.

W lutym 25-letnia Anna T., pielęgniarka ze szpitala w Morągu (woj. warmińsko-mazurskie), odwożąc chorego do śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, została uderzona śmigłem ogonowym i mimo prób reanimacji zmarła.

Inspektorat zdecydował o skierowaniu sprawy do prokuratury, bo – jego zdaniem - pilot i ratownik nie przestrzegali przepisów BHP. Inspektor powołał się na procedury Głównego Inspektora Lotnictwa Cywilnego, które obowiązują każdego pracownika Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Zgodnie z nimi, po lądowaniu wysiada ratownik, który zabezpiecza rejon lądowania, sprawdza stan podłoża i ewentualnie obecność dodatkowych przeszkód. Z kolei zespół medyczny transportujący chorego podchodzi do śmigłowca dopiero po zatrzymaniu silników.

Tymczasem pilot po lądowaniu nie wyłączył silników śmigłowca i nie zatrzymał napędu wirnika oraz śmigła ogonowego. Ratownik zaś nie zabezpieczył w czasie wypadku rejonu lądowania. Ponadto inspektor ustalił, że pielęgniarka - ofiara wypadku - przeszła szkolenie w zakresie BHP, ale jego program nie uwzględniał instrukcji dotyczących postępowania przy helikopterze. Dlatego inspekcja pracy ukarała 500-złotowym mandatem dyrektora szpitala w Morągu za niedostateczne przygotowanie pielęgniarki do pracy.

foto RMF

13:45