W atakach terrorystycznych przeprowadzonych w Bagdadzie i na północy kraju zginęło dziś co najmniej 12 osób, wśród ofiar jest amerykański żołnierz. Celem jednego z ataków był wiceminister obrony rządu irackiego, którego tożsamość nie została ujawniona. Bomba wybuchła przed jego domem w stolicy, obyło się bez ofiar.
Żołnierz amerykański zginął, kiedy podczas przejazdu konwoju wojskowego przez centrum Bagdadu w pobliżu eksplodowała bomba domowej roboty.
Do eksplozji doszło również w Bakubie, leżąca 60 km na północny wschód od Bagdadu. Zaatakowano siedziby partii politycznych i kilka komisariatów policji. Zginęło łącznie osiem osób, w tym 6 zamachowców.
Uzbrojeni napastnicy wysadzili w powietrze lokalną siedzibę Irackiego Porozumienia Narodowego - partii, na której czele stoi tymczasowy premier Iraku Ijad Alawi. W trakcie
zdobywania budynku zabito 3 strażników. Zginął także przechodzień, który znalazł się w polu ostrzału.
Kilku partyzantów, wśród nich jeden zamachowiec - samobójca, zaatakowało siedzibę Najwyższego Zgromadzenia Rewolucji Islamskiej w Iraku, największej partii szyickiej w kraju. Zabili 4 osoby, a 2 ranili.
To kolejna seria aktów przemocy przed formalnym przejęciem władzy przez suwerenny rząd iracki 30 czerwca.