Najbardziej poszukiwaną książka w czasie niedzieli handlowej na Słowacji był przekład "Mein Kampf" Adolfa Hitlera.
Większość zainteresowanych książki nie kupiła. Cały 10-tysięczny nakład został bowiem wyprzedany "na pniu”. Właściciele księgarń, aby uniknąć odpowiedzialności karnej prezentowało i sprzedawało ze stolików, ustawionych na głównych ulicach większych miast. A wydawca na pierwszych stronach umieścił komentarz i ostrzeżenie, że jego zamiarem "w żadnym przypadku nie jest propagowanie nacjonalizmu i obłędnych tez jednego z największych złoczyńców w dziejach ludzkości". Policja rozpoczęła jednak śledztwo w sprawie druku książki, "której autor szerzy nienawiść rasową i podkreśla wyższość rasy aryjskiej, ułatwiając szerzenie ideologii opartej na nienawiści rasowej i wyższości jednej rasy nad drugą". "To nie książka nie jest winna tragedii holocaustu i drugiej wojny światowej, ale myśli, które zawiera. Te powinny być znane i skomentowane; co spowodowały i jakie potencjalne niebezpieczeństwa rodzą. Taki komentarz przydałby się i innym książkom, choćby dziełom Lenina, które jeszcze przed paru laty można było zobaczyć na niejednym stanowisku pracy" - napisała jedna ze słowackich gazet w swoim wydaniu weekendowym.
Jednak, po udowodnieniu wydawcy winy, grozi mu kara pozbawienia wolności od sześciu do ośmiu lat. Przed kilkoma dniami zapadł wyrok takiej samej sprawie w sąsiednich Czechach. Wydawca z Pragi otrzymał wyrok w zawieszeniu oraz dwa miliony czeskich koron grzywny (ok. 175 tys. zł).
00:00