W Inguszetii dziś drugi dzień, trzydniowej żałoby po ostatnich partyzanckich atakach - największych od wybuchu wojny w Czeczenii 5 lat temu. Ostatnie informacje mówią o co najmniej stu ofiarach.
Przedwczoraj kilkuset uzbrojonych w karabiny maszynowe i granatniki partyzantów - Inguszów i Czeczenów - podzielonych na niewielkie oddziały przekroczyło granice Inguszetii z sąsiednich Czeczenii i Północnej Osetii.
Niemal jednocześnie zaatakowanych zostało kilkanaście wojskowych posterunków, składów celnych, komend policji, magazynów broni, urzędów, a nawet gmachy rządowe w największym mieście kraju Nazraniu. Nie udało się im jedynie przebić do administracyjnej stolicy Inguszetii - Magasu.
Ostatnie informacje mówią o co najmniej stu ofiarach. W walkach zginęli lub zostali rozstrzelani minister spraw wewnętrznych Inguszetii Abukar Kostojew i jego zastępca, całe kierownictwo prokuratury, komendant policji drogowej, wielu oficerów śledczych i służb specjalnych. Akcją dowodzić miał samozwańczy emir Kaukazu - czeczeński komendant polowy Szamil Basajew.