W katastrofie potężnego śmigłowca transportowego w Chankale koło Groznego w Czeczenii zginęło 110 żołnierzy, a 32 zostało rannych. Do zestrzelenia helikoptera tuż koło największej bazy wojsk rosyjskich w zbuntowanej republice przyznali się czeczeńscy partyzanci, jednak Ministerstwo Obrony wskazuje raczej na awarię techniczną.
Helikopter Mi-26 ze względu na swą wielkość zwany przez Rosjan "latającą krową" był potwornie przeładowany. W maszynie było prawdopodobnie 137 żołnierzy i 5 członków załogi, podczas gdy maksymalna ładowność maszyn tego typu to 100 osób.
Nasze dowództwo uznaje, że priorytetem jest zorganizowanie akcji ratunkowej, a nie wyjaśnianie przyczyn katastrofy - tłumaczył zastępca dowódcy sił rosyjskich na Kaukazie, Boris Podoprigora. Akcja ratunkowa była utrudniona, bo śmigłowiec spadł na pole minowe. Prezydent Rosji Władimir Putin zażądał jak najszybszego wyjaśnienia wszystkich okoliczności katastrofy.
Katastrofa Mi-26 jest najtragiczniejszym wypadkiem śmigłowcowym w dziejach lotnictwa. Największa poprzednio katastrofa tego rodzaju nastąpiła 5 lutego 1997 roku w północnym Izraelu. W powietrzu zderzyły się wówczas dwa śmigłowce Sikorsky CH-53, z żołnierzami izraelskich sił specjalnych z południowego Libanu. Do kolizji doszło we mgle i deszczu. Zginęły 73 osoby.
Śmigłowiec Mi-26, w kodzie NATO "Halo", to największy helikopter produkowany seryjnie. Może wziąć na pokład do 20 ton ładunku, czyli mniej więcej tyle, ile standardowy amerykański samolot transportowy C-130 Hercules. Maszyna nie jest uzbrojona, jest jednak opancerzona, a bierną obronę przed naprowadzanymi na podczerwień pociskami przeciwlotniczymi zapewniają wyrzutnie flar cieplnych i specjalne osłony dysz wylotowych silników.
10:00