Rosyjski śmigłowiec wojskowy Mi-26, który 19 sierpnia rozbił się na lotnisku Chankała, na przedmieściach Groznego, został zestrzelony rakietą ziemia- powietrze odpaloną z ręcznej wyrzutni. Takie są ustalenia specjalnej komisji wojskowej badającej przyczyny tragedii. W katastrofie zginęło 116 osób.
Przypomnijmy: do katastrofy doszło podczas lądowania śmigłowca w Chankale, największej bazie rosyjskiej w Czeczenii. Na pokładzie Mi-26 było 147 ludzi, głównie żołnierzy i oficerów (maszyna przeznaczona jest do transportu do 100 osób). Katastrofę przeżyło 31 osób, z czego 7 wyszło z niej bez poważniejszych obrażeń.
Śmigłowiec rozbił się 300 m od lądowiska na polu minowym. Ratownicy i strażacy długo nie mogli dojechać do miejsca katastrofy. Co ciekawe, nie mogli dojechać, bo nie wyłączono pola minowego (rosyjskie zapory minowe są włączane i wyłączane drogą radiową. Można je w każdej chwili unieszkodliwić).
Rosyjscy generałowie długo zaprzeczali, jakoby maszynę zestrzelili czeczeńscy separatyści. Ich zdaniem baza jest tak dobrze chroniona, że nie mogło dojść do żadnego ataku. Zaprzeczali, choć świadkowie – piloci innej maszyny i mieszkańcy – mówili, że słyszeli odgłos przelatującej rakiety, a w ruinach nieopodal lotniska znaleziono zużytą wyrzutnię rakiet przeciwlotniczych "Strieła".
na zdjęciu Zestaw przeciwlotniczy "Strieła"
13:35