Bywa nazywana pierwszą piramidą finansową, jednym z potężniejszych kryzysów finansowych w dziejach ludzkości, a także przykładem katastrofy, do której może dojść wtedy, gdy tłum ulega myśleniu grupowemu. Jej istnienie doprowadziło do bańki spekulacyjnej, w której niemałe pieniądze stracił sam Izaak Newton, jeden z najwybitniejszych naukowców wszech czasów. Czym była Kompania Mórz Południowych i jak to się wszystko skończyło?
Zacznijmy od daty, kiedy wszystko się zaczęło, czyli w 1711 roku. Właśnie wtedy w Wielkiej Brytanii powstała firma, której głównym zadaniem miała być redukcja gigantycznego długu publicznego kraju. Anglicy byli zadłużeni przede wszystkim przez prowadzone wojny z Hiszpanami czy Francuzami.
Nowo powstała Kompania Mórz Południowych miała w tym pomóc, zarabiając na transporcie w rejonach Ameryki Południowej, które kontrolowane były głównie przez Hiszpanów. W praktyce jednak kompania handlowała niewolnikami i transportowała ich w tamte rejony z Afryki.
6 procent. Takie odsetki z inwestycji obiecywał inwestorom rząd. Sama kompania swoim akcjonariuszom miała wypłacać z tych odsetek dywidendę.
Prawdziwą zachętą do tego, aby zwykły "wyjadacz" w ogóle zainteresował się inwestycją było nadanie Kompanii Mórz Południowych monopolu na prowadzenie działalności na wspomnianych terenach.
Niestety, działalność całej kompanii była uzależniona od kaprysu Hiszpanii, z którą początkowo Anglia prowadziła wojnę, a ostatecznie, w 1713 roku doszło do zawarcia porozumienia w Utrechcie.
W 1720 roku na rynku zapanowała histeria. Była ona związana z akcjami kompanii, ale nie tylko. Wówczas powstało coraz więcej firm, które oferowały swoje udziały na potrzeby inwestycji, które nie miały żadnego ekonomicznego wyjaśnienia.
Pojawiły się anegdoty, że stworzono spółkę do "nierobienia niczego" - przyznaje dr Asyngier.
Reklamowała się ona jako "zyskowna kompania od przedsiębrania i wykonywania, ale nikt nie wie czego".
Mimo to, w tym całym szale ludzie kupowali akcje.
To, co wyróżniało Kompanię Mórz Południowych, był fakt, że spośród tych wszystkich spółek była jedyną, której wzrostem wartości zainteresowani byli politycy - zauważa dr Roman Asyngier. Późniejsze dochodzenia wykazały, że byli przekupywani i dostawali udziały na bardzo preferencyjnych warunkach.
Rosnące ceny akcji były skutkiem także kampanii promocyjnej prowadzonej w prasie i na pewno przyczyniły się do uwiarygodnienia tego przedsięwzięcia. Rozpowszechniano niczym niepoparte plotki, które wskazywały na możliwość osiągnięcia ogromnych zysków przez kompanię.
W pierwszej połowie 1720 roku cena akcji Kompanii Mórz Południowych wzrosła z poziomu nieco ponad 100 do prawie 1000 funtów. Kiedy wielu akcjonariuszy postanowiło "wyjść" z zyskiem z inwestycji, a zabrakło nowych chętnych... cena zaczęła gwałtownie spadać.
Analizując aktualne dane, możemy z całą pewnością stwierdzić, że to nie było przedsięwzięcie handlowe, a zwykła piramida finansowa - zaznacza dr Roman Asyngier z UMCS.
Nawet jeden z najwybitniejszych naukowców wszech czasów nie oparł się wizji ogromnych zysków z inwestycji w firmę, która obiecywała kokosy.
Według danych, na które możemy trafić - Izaak Newton najpierw kupił akcje i sprzedał je wtedy, gdy kurs wzrósł, ale dokupił jeszcze więcej, gdy bańka była tuż przed pęknięciem. Ostatecznie udziały był zmuszony sprzedać za o wiele niższą cenę i stracił około 20 tysięcy funtów.
Czy to dużo? Cały majątek, jaki po sobie zostawił opiewał na kwotę... 32 tysięcy funtów. A trzeba zaznaczyć, że Newton należał do zamożnej londyńskiej elity.
Swoje nieprzemyślane decyzje skomentował słowami: "Mogę przewidzieć ruch gwiazd, ale nie ludzkie szaleństwo". Ta wypowiedź do dzisiaj powtarzana jest studentom kierunków ekonomicznych.