"Jest to szczyt inflacji", "na świecie tanieją surowce", "mamy także spadek cen wielu artykułów żywnościowych od wielu miesięcy" - to niektóre z komentarzy ekonomistów po ogłoszeniu dziś przez Główny Urząd Statystyczny informacji o inflacji w lutym. O komentarz poprosiliśmy Marka Zubera, analityka i ekonomistę, który był gościem internetowego Radia RMF24.
Inflacja bazowa liczona po wyłączeniu cen żywności i energii wyniosła we wrześniu tego roku 10,7 proc. rok do roku - poinformował Narodowy Bank Polski. Bank centralny przypomina, że wskaźnik CPI we wrześniu wyniósł 17,2 proc. rok do roku.
Co oznacza kolejny wzrost inflacji i jak ma się ona do stóp procentowych? Odpowiedzi na te pytania udzielił na antenie internetowego radia RMF24 Marek Zuber, ekonomista i analityk rynków finansowych. Stwierdził on, że inflacja wyhamuje.
Nie wynika to z wróżenia z fusów, tylko z tego, że różnego rodzaju procesy obserwujemy od wielu miesięcy. Np. na świecie tanieją surowce. Samych surowców, np. aluminium, rudy żelaza nie ma oczywiście w koszyku inflacyjnym, w tym koszyku gospodarstwa domowego. Aluminium nie kupuje się dla siebie do domu. Ale spadek cen surowców wpływa oczywiście na koszt wytworzenia różnego rodzaju dóbr - powiedział gość Marleny Chudzio w radiu RMF24.
Jak dodaje, "mamy także spadek cen wielu artykułów żywnościowych od wielu miesięcy". Żeby daleko nie szukać, pszenica, która jest w zasadzie na poziomie z roku 2020, jeśli chodzi o cenę. Do tego rzepak - mówi Marek Zuber.
Zdaniem analityka, zmniejszanie wysokości inflacji "jest bolesne". To jest to, czego nie chciał powiedzieć tak naprawdę na początku Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego. Ja pamiętam te zdania. Mówił: działamy tak, żeby nie zaszkodzić gospodarce. Niestety walka z inflacją szkodzi gospodarce. Walka inflacją szkodzi przeciętnemu Kowalskiemu. Szkodzi nam wszystkim dlatego, że jak stopy idą w górę, to mamy droższe kredyty. Ci, którzy mają te kredyty, wiedzą, że mniej pieniędzy zostaje im na inne rzeczy. Ale walka z inflacją to jest także oczywiście zmniejszenie naszej chęci brania kredytów, dlatego, że są droższe - mówił Marek Zuber.
Jak podkreślił, "oczywiście to wszystko prowadzi do hamowania gospodarki". A jak gospodarka hamuje, to dobrze nam nie jest i kropka - dodał.
Zdaniem ekonomisty, który gościł w internetowym Radiu RMF24, przewidywania dotyczące wysokości stóp procentowych mogą się sprawdzić, "jeśli nic nadzwyczajnego się nie wydarzy". A jak wiemy doskonale, ostatnie dwa lata to są same nadzwyczajne wydarzenia. Wspomnę tylko o tych dwóch najbardziej dramatycznych, czyli najpierw pandemii, a potem eskalacji wojny na Wschodzie - dodał.
Jeżeli nic takiego nas nie spotka, to myślę, że stopy już w górę nie pójdą. No i spodziewamy się wszyscy od drugiego kwartału spadku inflacji. Myślę teraz o swoich różnych koleżankach i kolegach. Nikt nie myśli, że inflacja nie będzie spadać. Różnimy się tylko tym, jak mocno będzie spadać. Są tacy jak ja, którzy uważają, że zejdzie do poziomu jednocyfrowego na koniec roku. Są tacy, którzy uważają, że tak dobrze nie będzie. Tak czy inaczej myślę, że stopy w górę już nie pójdą. Nawet jeżeli ten spadek inflacji będzie wolniejszy, to chyba raczej Rada Polityki Pieniężnej dłużej będzie utrzymywała stopy na tym poziomie, który jest dzisiaj - zaznaczył Marek Zuber.
Zdaniem analityków Polskiego Instytutu Ekonomicznego, "jest to jej szczyt (inflacji - red.) w tym roku". Przewidują oni, że kolejne miesiące przyniosą szybkie spowolnienie wzrostu cen żywności i paliw. Przyznali jednocześnie, że problemem będzie wysoka inflacja bazowa (jest to inflacja liczona po wyłączeniu cen żywności i energii). Ich zdaniem jeszcze na koniec roku będzie oscylować w okolicy 8 proc.
Inflacja wzrosła w lutym z 16,6 do 18,4 proc., zgodnie z rynkowymi prognozami. Zmiana ma jednak głównie podłoże statystyczne - rok temu wprowadzona została tarcza antyinflacyjna, co zmieniło punkt odniesienia dla cen paliwa i żywności. Obecnie w obu grupach obserwujemy wzrost - poinformował PIE.
W opinii analityków PIE inflacja bazowa dalej jest wysoka - szacują oni, że ceny w tej grupie wzrosły o 11,7 proc.
Kolejne miesiące - jak wskazali - przyniosą gwałtowny spadek inflacji, jednak spowolni głównie wzrost cen żywności i energii. Inflacja bazowa prawdopodobnie obniży się jedynie nieznacznie. Duży wzrost cen dotyczy szerokiego przekroju produktów i usług - także tych, w przypadku, których cenniki zmieniają się bardzo rzadko - poinformowali analitycy PIE. Ich zdaniem dane Eurostat wskazują, że w przypadku tych produktów ceny systematycznie rosną o przeszło 10 proc. - sugeruje to utrzymanie się inflacji bazowej na dwucyfrowym poziomie w kolejnych miesiącach.
Jak dodali, perspektywy na powrót inflacji do akceptowalnych poziomów są odległe. Spodziewamy się, że ceny w 2023 r. wzrosną średnio o prawie 13 proc., a inflacja bazowa będzie dwucyfrowa. Za długim okresem wysokiej inflacji przemawiają też zmiany w strefie euro - wysoki wzrost cen spowodował eskalację żądań płacowych w głównych gospodarkach, co utrwali inflację - poinformowali ekonomiści.
Jak z kolei wskazali analitycy banku Pekao S.A., "dobrnęliśmy do szczytu w obecnym cyklu".
Zauważyli oni, że ceny nośników energii pozostały bez zmian wobec ubiegłego miesiąca, choć - jak ocenili - "deflacja węglowa dalej trwa". Ceny opału spadły w lutym o 3,5 proc. miesiąc do miesiąca - dodali.
W ich ocenie wraz z marcem gospodarka wchodzi w fazę dezinflacji, choć - jak podkreślili - jej tempo będzie spowalniać "lepka" inflacja bazowa. Biorąc pod uwagę dzisiejsze dane szacujemy, że w styczniu przyspieszyła do 11,6 proc. rok do roku, a w lutym do 11,7 proc. Pozytywnym sygnałem stabilizacja inflacji usług - dodali przedstawiciele Pekao S.A..
Ekspert ekonomiczny Konfederacji Lewiatan Mariusz Zielonka komentując środowe dane urzędu statystycznego zwrócił natomiast uwagę na to, że "psychologiczna bariera 20 proc. nie została osiągnięta i już najpewniej nie zostanie". Mimo wszystko lutowy wynik to najwyższy roczny wzrost cen od 1997 r. Wszystko wskazuje na to, że szczyt mamy za sobą, ale nie ma powodów do zadowolenia. W marcu inflacja będzie niższa, ale ceny nadal będą rosły, nie tak gwałtownie jak przez ostatni rok, ale Polki i Polacy będą odczuwać to w swoich portfelach i na kontach - wskazał.
Zielonka podkreślił, że zdecydowana większość produktów spożywczych drożeje w skali roku znacznie szybciej niż średnia inflacja. Wzrosty przekraczające 20 proc., czy nawet 30 proc. dotyczą mąki, pieczywa, mięsa, nabiału, warzyw i ryżu. Ciężko sobie wyobrazić bardziej podstawowe produkty potrzebne nam do egzystencji. Na czele wzrostów cen od kilku miesięcy jest jednak inna kategoria produktów - nośniki energii, gaz czy energia elektryczna. Cena tej ostatniej wzrosła od grudnia o 22,3 proc. - wyjaśnił.
Przedstawiciel Konfederacji Lewiatan przypomniał, że GUS - jak co roku - zmienia także swój koszyk. Na podstawie naszych wydatków z 2022 r. ustala nowe wagi (istotności) kategorii produktów. W 2022 r. wydawaliśmy na żywność i energię znacznie więcej, z kolei istotnie mniej na alkohol i tytoń. Spowodowało to, że GUS zmienił dane za styczeń tego roku. W styczniu 2023 r. ceny wzrastały wolniej, o 16,6 proc. a nie jak wcześniej podano o 17,2 proc. - podsumował.