Los planu Hausnera i los gabinetu Leszka Millera po głosowaniu nad budżetem leży w rękach opozycji. To jednak nie wystarczy. Czy SLD zdecyduje się więc na powrót koalicji z klubem federacyjnym Romana Jagielińskiego, który w piątek zagrał na nosie SLD-owskiemu rządowi?
Przypomnijmy: W piątek rząd poniósł sromotną porażkę tracąc sejmową większość podczas głosowania nad poprawkami Senatu, które drastycznie ograniczały dotację dla PKP. Dwa głosy zdecydowały o przyznaniu kolejarzom żądanych przez nich 550 milionów złotych a nie jak proponowali Senatorowie 192 milionów. Wynik wywrócił budżet do góry nogami i postawił rząd przed nie lada przeszkodą.
Czy powrót do osobliwej koalicji z klubem Jagieńskiego, do którego trafili SLD-owscy banici Mariusz Łapiński i Andrzej Jagiełło jest w ogóle możliwa? W kręgach Sojuszu ścierają się dwie koncepcje: jastrzębi i gołębi.
Pierwsi pod egidą Leszka Millera mówią – „żadnych targów”. Ci drudzy skupieni wokół Krzysztofa Janika mówią – „spróbujmy się jednak dogadać”. Ryzykowne jest liczenie na poparcie Platformy a cena jest wysoka. Janik w bawełnę nie owija: Jeśli nie znajdzie się większość w Sejmie, która dostrzeże, że bez tego planu Polska się zawali, to trzeba iść do wyborów. Taka deklaracja padła podczas porannej rozmowy na antenie RMF.
W takim razie czy Jagieliński i jego ludzie ze strachu przed eksmisją z Wiejskiej poprą plan Hausenra? Na razie Jagieliński zachowuje się w sposób typowy dla polityków, którzy mają swoje 5 minut – jest tajemniczy, jest zagadkowy, paraduje z marsową miną. Powtarza, że nic nie liczy się tak jak pomyślność Polski, a co do planu Hausnera – popiera go, choć jak przystało na męża stanu nie jest wolny od wahań: Kierunkowo tak, a co do szczegółów będziemy wtedy dyskutować jeśli będą akty prawne.
Jagieliński i jego posklejany klubik nie ukrywają, że marzy się im wejście do rządowej koalicji. Dziś rozmawiali nawet na ten temat z premierem. Atmosfera była przychylna – opowiadał później: Dzisiaj my chcemy rozmawiać o koalicji o krok dalej i będziemy rozmawiać. Kierunek został przyjęty jako interesujący dla obydwu stron. Jagieliński oczywiście jak ognia unika mówienia o tym, że ma ambicje obsadzania swoimi ludźmi posad parlamentarnych i rządowych. Jak to bywa przy takiej okazji powtarza, że liczy się program a nie stanowiska.
Nieoficjalnie wiadomo, że apetyty są wielkie. Podsyca je Mariusz Łapiński. Za poparcie budżetu Jagieliński i spółka żądali nawet takich stanowisk jak prezes Urzędu Rejestracji Leków czy wiceszefa ABW.
Z pewnością nie będziemy rozmawiali poważnie z partnerem, który uzależniłby współpracę w ważnych dla Polski decyzjach, tym że obejmie stanowisko wiceprezesa Lotosu, wiceprezesa Orlenu, wiceprezesa NFZ, prezesa ARL i na dodatek pewnie, żeby kryć tamte interesy wiceprezesa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Każdy rząd – w tym także lewicowy rząd – nie może być obiektem szantażu - przestrzega Andrzej Celiński, jeden z wiceszefów partii.
Ale nie uleganie takim szantażom może oznaczać utratę 14 głosów na wagę złota potrzebnych dla poparcia planu Hausnera. Co wtedy? Wtedy ostatnią szansą dla planu Hausnera byłaby Platforma Obywatelska. Jej liderzy dotąd mówili o nim raczej ciepło niż chłodno, ale czy utrzymaliby te ciepłe uczucia, gdyby pojawiła się szansa na doprowadzenie do upadku rządu i parlamentu?
17:40