Na finiszu już są prace nad cięciami wydatków w administracji publicznej. Na początku przyszłego tygodnia gotowy projekt ma trafić do konsultacji społecznych. Autor planu redukcji Michał Boni nie ujawnia, ile osób może stracić pracę i kto powinien czuć się zagrożony.
Te niepopularne informacje minister chce jak najdłużej zachować w tajemnicy. Choć nieoficjalnie mówi się, że redukcje mogą dotknąć nawet 12 tysięcy osób, to oficjalnie słychać na razie tyle: Motywem tej racjonalizacji zatrudnienia jest przede wszystkim efektywność – dobre wykorzystanie, nienakładanie się zadań i obowiązków - stwierdził Michał Boni.
Nad tą efektywnością mieliby pracować szefowie urzędów, wyposażeni w szereg narzędzi. Mówi się, że będą mogli zwalniać pracowników służby cywilnej, a także renegocjować umowy z pracownikami. Oszczędności szacuje się na pół miliarda złotych.
Co ciekawe, ani o prawie gotowym projekcie, ani o planowanych zwolnieniach nic nie słyszała minister pracy. Bardzo ciężko jest mi się odnieść do czegoś, czego nie znam - powiedziała Jolanta Fedak. Wygląda więc NATO, że zwalniani pracownicy będą sobie musieli z problemem poradzić sami.