Amerykański bombowiec B-1 spadł do Oceanu Indyjskiego około 50 kilometrów od wyspy Diego Garcia. Załoga została uratowana. Tankowiec KC-10, krążący nad miejscem katastrofy, natychmiast namierzył sygnały alarmowe i nawiązał kontakt radiowy z członkami załogi. Nie znane są szczegóły akcji ratunkowej.
Wiadomo, że wszyscy członkowie załogi maszyny zostali uratowani – są to cztery osoby. Prawdopodobnie zostali wyciągnięci z wody przez śmigłowce ratunkowe. Wiadomość o katastrofie dotarła do Pentagonu dosłownie na kilkanaście minut przed codzienną konferencja prasową. W pierwszej chwili wydawało się, że chodzi o największy bombowiec USA, maszynę typu B-52. Okazało się jednak, że to nowocześniejszy B1-B. Systemy umożliwiające załodze ratowanie się z katastrofy i przetrwanie po znalezieniu się w wodach oceanu, okazały się skuteczne. W tej chwili wiadomo, że do katastrofy doszło około 50 kilometrów na północ od wyspy Diego Garcia na Oceanie Indyjskim, gdzie znajduje się brytyjska baza lotnicza. Stamtąd bombowce dalekiego zasięgu startują nad Afganistan. Pentagon twierdzi, że katastrofa nie była wynikiem żadnego ostrzału. Nie wiadomo jeszcze, czy maszyna wracała znad celu, czy po awarii zawróciła z drogi.
Foto: Grzegorz Jasiński, RMF Waszyngton
20:20