Zakład Ubezpieczeń Społecznych wysyła do Polaków pracujących na etacie i jednocześnie prowadzących działalność gospodarczą listy ze szczegółowymi pytaniami o zajęcia, które wykonują. Szuka tym samym osób, które chciałyby... same na siebie donieść - informuje "Gazeta Wyborcza".
"Czy podpisał pan odbiór pieniędzy, których nigdy nie widział? Na czym polega pańska praca? Z iloma klientami dziennie miał pan kontakt? W jakich okolicznościach i od kogo dowiedział się pan o możliwości zawarcia umowy o pracę?" - to tylko kilka z długiej listy pytań rozsyłanych przez ZUS. "GW" wyjaśnia, że mają one służyć odnalezieniu tych osób, które zawarły umowę o pracę tylko po to, aby uniknąć płacenia składek z tytułu działalności gospodarczej. Jeśli ZUS znajdzie kogoś takiego, może uznać, że dana osoba nie podlega ubezpieczeniu społecznemu, a co za tym idzie, nie ma zaliczonego stażu pracy do emerytury.
Doradca podatkowy Przemysław Hinc podkreśla, że to na organach władzy spoczywa obowiązek udowodnienia stronie, że naruszyła prawo. Dodaje, że żaden przepis nie nakazuje osobie ubezpieczonej składania donosów na samego siebie. Gdybym otrzymał taki zestaw pytań z ZUS, to po pierwsze zwróciłbym się o podstawę prawną - mówi "GW" Łukasz Wacławik, specjalista od ubezpieczeń z krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej. Podkreśla, że intencja ponad połowy pytań ze strony ZUS-u nie jest dla niego jasna. Poprosiłbym o dostarczenie wzoru odpowiedzi, najlepiej na przykładzie urzędnika, który pismo wysłał, oraz przełożonego, który mu takie polecenie wydał, aż do pomysłodawcy - dodaje.
Gazeta Wyborcza