Komisja Europejska zażądała od Polski zwrotu 79,9 mln euro z funduszy na rolnictwo. To kara za niewystarczające kontrole wniosków o unijne wsparcie w ramach Wspólnej Polityki Rolnej. Resort rolnictwa zapowiada, że nie odda pieniędzy bez walki, a Donald Tusk komentuje: "To nie pierwszy kosztowny błąd naszych poprzedników". Bez względu na decyzję Polski o odwołaniu, Bruksela pomniejszy następne dopłaty dla polskich rolników, co powiększy naszą dziurę budżetową.
Według Komisji, powodem cofnięcia funduszy są "braki podczas kontroli wstępnych wniosków oraz akceptacji biznesplanów dla gospodarstw niskotowarowych".
Jeśli chodzi o Polskę, mamy do czynienia w szczególności z kwestią związaną z kontrolami. Niekoniecznie błędy popełnili rolnicy, ale administracja, która nie zweryfikowała prawidłowo, czy fakty przedstawiono właściwie. Dlatego rolnicy, którzy nie powinni otrzymać wsparcia, jednak je dostali - wyjaśniał rzecznik KE ds. rolnictwa Roger Waite. W czasie oszczędności obserwujemy, że jakość kontroli (w sferze wydatkowania środków unijnych - przyp. red.) staje się w pewnym stopniu ograniczona. To globalny problem - dodał.
Polskie ministerstwo rolnictwa zapowiada jednak, że będzie się odwoływać od decyzji KE. Nie zgadzamy się z tą opinią Komisji Europejskiej i Polska odwoła się od tej decyzji do Sądu Unii Europejskiej - powiedziała reporterowi RMF FM Kubie Berentowi rzeczniczka resortu Małgorzata Książyk. Jak dodała, wiadomość o konieczności zwrotu funduszy dotarła do ministerstwa za pośrednictwem mediów, bo jak dotąd Komisja Europejska nie poinformowała Warszawy oficjalnie o swojej decyzji.
Jak donosi nasza korespondentka w Brukseli Katarzyna Szymańska-Borginon, bez względu na decyzję rządu o odwołaniu, Bruksela pomniejszy następne płatności dla polskich rolników o karną kwotę prawie 80 mln euro. Powiększy się w ten sposób nasza dziura budżetowa. Odzyskamy pieniądze, jeżeli za 2-3 lata wygramy sprawę w unijnym sądzie. W Brukseli mało kto jednak w to wierzy. Od czasu do czasu zdarza się, że kraj wygrywa, ale tylko od czasu do czasu. Zazwyczaj wygrywa Komisja Europejska - powiedział dziennikarce RMF FM rzecznik Roger Whaite.
To już nie pierwsza w tym roku tego typu kara dla Polski. W lutym Bruksela odebrała nam 35 mln euro także za błędy administracji, ale przy wypłacaniu pomocy dla rolników. Problem z tego typu karami, zwanymi korektami Wspólnej Polityki Rolnej, polega na tym, że obowiązuje zasada zgodnie, z którą Bruksela od razu potrąca karę z najbliższego przelewu. Tak więc od lutego z powodu nieudolności urzędników dziura w budżecie państwa powiększyła się o 115 mln euro. Pieniądze muszą zostać wypłacone rolnikom, dlatego w miejsce pomniejszonej sumy z Brukseli, trzeba wypłacić środki z budżetu.
Jeden z unijnych dyplomatów powiedział dziennikarce RMF FM, że należy się spodziewać, że w ten sposób stracimy od 5 do 10 proc. przyznanych nam funduszy dla rolników. Błędy po stronie Polski są bezsprzeczne - uważa jeden z polskich europosłów. Wypłacanie pieniędzy dla gospodarstw niskotowarowych, to było "pospolite ruszenie" i "wsparcie socjalne". Nic dziwnego, że Bruksela dopatrzyła się nieprawidłowości - dodaje.
Czy to tylko wina polskiej administracji? Nawet w Brukseli sugeruje się, że winny jest... kryzys. Ponieważ brakuje Brukseli na płatności i jest wiele zaległości, to w ten sposób Bruksela poprawia swój bilans - uważa eurodeputowany Czesław Siekierski. Państwa członkowskie UE, takie jak Niemcy żądają ścisłej kontroli wydatkowanych pieniędzy, bo wpłacają najwięcej. Także urzędnicy Komisji przyznają, że znajdują się pod presją Trybunału Obrachunkowego, który wytyka im słaby nadzór nad wydatkami. I twierdzą, że winę ponoszą kraje członkowskie, które z powodu kryzysu redukują kontrole.
Na Twitterze sprawę skomentował również premier Donald Tusk, zagadnięty, czy informacja z Brukseli nie popsuła mu majówki. To nie pierwszy kosztowny błąd naszych poprzedników, za który zapłaci polski podatnik. Kara za lata 2004-06 - napisał szef rządu.
W ramach procedury rozliczania wydatków KE ukarała w czwartek w sumie 14 krajów członkowskich za uchybienia w wydatkowaniu środków na Wspólną Politykę Rolną albo nieadekwatne procedury kontrolne. W efekcie do unijnego budżetu ma wrócić w sumie około 230 mln euro. Największą kwotę ma zwrócić Grecja - łącznie 107,6 mln euro.
Państwa Unii Europejskiej odpowiadają za zarządzanie większością płatności w ramach Wspólnej Polityki Rolnej, działając głównie za pośrednictwem swoich agencji płatniczych. Agencje te mają również obowiązek przeprowadzania kontroli - np. weryfikowania wniosków rolników o przyznanie płatności bezpośrednich. Z drugiej strony Komisja Europejska przeprowadza ponad 100 audytów rocznie, sprawdzając, czy państwa członkowskie w sposób odpowiedni prowadzą kontrole i usuwają nieprawidłowości.
Jednocześnie Komisja może wystąpić o zwrot dokonanych już płatności, jeśli audyt wykaże, że mechanizmy zarządzania i kontroli państwa członkowskiego nie gwarantują należytego wydatkowania unijnych środków.
Kuba Berent