Wilk to ostatnio główny temat mediów i portali społecznościowych w Holandii. Odkąd tydzień temu znaleziono przy drodze w Noordoostpolder martwego wilka, Holendrzy zastanawiają się, skąd się tam wziął. Najpierw przez kilka dni biolodzy ustalali czy to na pewno wilk. Później przeprowadzili kosztowne badania DNA i zrobili sekcję zwłok. Po początkowej radości, że gatunek w kraju tulipanów się odradza, przyszło wielkie rozczarowanie, a w całą sprawę mogą być zamieszani... Polacy.
Gdy Holendrzy potwierdzili, że znalezione zwierzę to wilk, okrzyknięto go pierwszym przedstawicielem tego gatunku, jaki pojawił się w Holandii od prawie 150 lat. Ostatni wilk żyjący na wolności był widziany w Holandii w 1869 roku.
Rozczarowanie przyszło jednak szybko. Teraz najnowsza teza mówi, że wilka podrzucili dla żartu pracownicy ze wschodniej Europy, prawdopodobnie Polacy zatrudnieni w pobliskiej szklarni. Sądzimy, że przywieźli wilka z Polski lub z Niemiec - powiedział dziennikarce RMF FM Rob Moerkeren ze stowarzyszenia Faunabeheer Flevoland.
Wilków w Holandii nie ma - kategorycznie stwierdził Moereken. W dodatku w żołądku wilka znaleziono resztki bobra, a w tym regionie Holandii te gryzonie nie występują. Wilk prawdopodobnie więc został potracony przez auto i przywieziony do Holandii w bagażniku.
Bajka o wilku w najgęściej zaludnionym zakątku Europy, okazała się zbyt piękna. Teraz na wilka, a raczej jego szczątki, czeka muzeum przyrodnicze w Lejdzie.