"Moje ciche marzenie to walka o mistrzostwa świata kobiet w piłce nożnej. Kobiety mogłyby zagrać w roku 2017 lub 2019. Możliwa jest też organizacja przez Polskę mistrzostw świata w piłce nożnej, ale to najwcześniej w 2030 roku"- zapowiada gość Kontrwywiadu RMF FM Michał Listkiewicz. "Jeśli chodzi o koszulki z sierpem i młotem na ulicach, powinno się pozwolić na manifestowanie. Te koszulki nie są wymierzone w nas, u Rosjan to nostalgia. Inna sytuacja jest na stadionach. Tam to nie przejdzie. Irańscy kibice pojawili się kiedyś na trybunach w koszulkach z hasłami o wymowie religijno-politycznej, padło polecenie, żeby koszulki zdjąć" - przypomina koordynator Euro 2012 w Polsce.
Konrad Piasecki: Myśli pan sobie przed zaśnięciem: "Hm, co może zawieść?"
Michał Listkiewicz: No, myślę tylko o pogodzie. Tak że śledzę prognozy pogody...
Czy uważa pan, że wszystko wisi na chmurach, cumulusach i słońcu?
Wszystko nie, ale dużo. Cztery lata temu w Austrii i Szwajcarii pogoda bardzo... No, nie zepsuła totalnie, ale przeszkodziła tym mistrzostwom. Lało, było zimno. Trzeba było murawę kilka razy w Bazylei wymieniać. Ludzie gdzieś się kryli po hotelach, po restauracjach...
Jak się patrzy na dzisiejszą pogodę, to trudno być optymistą.
No, tak. Gdyby miało być tak jak dzisiaj, to strefy kibica pewnie się nie wypełnią, ale mam nadzieję, że czerwcowe słoneczko zaświeci za kilka dni.
A jeśli chodzi o przygotowania organizacyjne - co, ma pan poczucie, jest przygotowane najsłabiej, tak na słowo honoru? Gdzie są słabe punkty?
Tam, gdzie się spodziewaliśmy. Czyli drogi, koleje. Jest dużo lepiej, niż było. Ale wczoraj jechałem samochodem z Wrocławia do Warszawy. To jest droga przez mękę. A są to miasta, gdzie będą mecze Euro i ludzie będą między innymi podróżować.
Porównując Polskę z innymi krajami organizującymi w ostatnich latach mistrzostwa Europy czy mistrzostwa świata, jesteśmy przygotowani na 3+ czy 4-..?
Raczej bliższe 4-, a myślę, że ta wartość dodana, czyli ta nasza gościnność, otwartość, takie te słowiańskie pozytywne cechy spowodują, że to się zamieni w 4+ po kilku dniach Euro.
Słowianie mają cechy pozytywne, ale i negatywne, jak się słyszy o marszu Rosjan przez Warszawę z sierpami i młotami na koszulkach... Strach...
No, tak, ale to my to chyba źle odbieramy. To nie jest wymierzone przeciwko nam, tylko to jest pewna ich nostalgia i jakieś historyczne uwarunkowanie i należy tak to odbierać.
Ale pozwolić im na to demonstrowanie?
Ja uważam, że powinno się pozwolić, chyba że dojdzie do jakiejś przemocy, rzucania czymś, obraźliwych haseł. Natomiast sam sierp i młot... no, trzeba zaakceptować, że oni mają takie symbole i tak je postrzegają.
A UEFA wydaje tu jakieś zalecenia dla władz krajowych, czy oddaje im pełnię władz tutaj?
UEFA w to się akurat nie wtrąca. Dla UEFA terytorium wyłączonym dla jej jurysdykcji jest stadion i na stadionie żadne hasła polityczne czy nie związane w ogóle z meczem nie przejdą.
No, ale rozumiem, że oni w tych koszulkach z sierpem i młotem na stadionie mogą być? I tutaj UEFA też będzie bezsilna.
Nie jestem taki pewien, bo kiedyś na mistrzostwach świata, bodajże irańscy kibice, jakieś polityczne demonstrowali hasła właśnie na koszulkach i padło polecenie, żeby zdjęli te koszulki.
Czyli może być tak, że po ulicach Warszawy pochodzą, ale na stadionie będą musieli zdjąć?
No, może tak być. Potem są różne sposoby, żeby tego w telewizji nie było widać, po prostu ta część trybun nie będzie widoczna w telewizji.
Bo jeśli chodzi o UEFA to powiedziałbym, że władztwo UEFA rozrasta nam się w czasie Euro. Pasy, strefy, ograniczenia, zwolnienia podatkowe. Nie myśli pan, że to nie wzmacnia w Polakach entuzjazmu dla Euro?
Ale to było wiadomo od początku. Jak to się mówi po polsku: widziały gały, co brały. To jest impreza UEFA, my dajemy scenę. Takie jest hasło. Wy dajecie scenę, my dajemy show.
Ale naprawdę tak to musi wyglądać?
Musi tak to wyglądać.
Musi tak wyglądać, czy taka jest praktyka?
No myślę, że musi tak wyglądać, ponieważ UEFA to jest niesłychanie profesjonalna organizacja. W tej chwili w Polsce jest już chyba 1000 osób związanych z UEFA. Oni odpowiadają za wszystko. To jest ich impreza. Tak samo jak przyjeżdża Madonna do Polski, to za nią przyjedzie do Polski pewnie 500 osób obsługi.
No, ale nie jest tak, że polski rząd był nadzwyczaj uległy dla tych żądań UEFA? Jeśli czytamy, że w Austrii i Szwajcarii na przykład płacili uczestnicy podatki, a w Polsce nie płacą.
Płacili chyba tylko w Szwajcarii i to był jedyny przypadek. Tutaj była sytuacja jednoznaczna. Nasi rywale w walce o Euro, czyli Włosi, Węgrzy, Chorwaci, Turcy, Rosjanie od razu powiedzieli: "Tak, przystajemy na wasze warunki", więc gdybyśmy zaczęli tu marudzić, to po prostu kto inny dostałby Euro.
Czyli rywalizacja była tak ostra, że wszyscy zgadzali się na wszystko, cokolwiek UEFA zażądała?
Wszyscy zgadzali się, no nie na wszystko, ale na te wymogi UEFA, no i taka jest rzeczywistość. Chcieliśmy tego Euro, dostaliśmy i cieszmy się, natomiast sprawa podatków to nie są takie kwoty, które by rzucały na kolana.
A patrząc w przeszłość rzeczywiście był taki moment, że chciano nam odebrać mistrzostwa?
Był taki moment kiedy kolor czerwony zdominował praktycznie wszystkie sfery przygotowań. Szczególnie na Ukrainie, ale w Polsce też. To było szczególnie pod koniec 2007 roku, czyli kilka miesięcy po otrzymaniu Euro, ale potem ruszyliśmy do przodu, nadgoniliśmy stracony czas.
Dzisiaj Pan myśli, że warto był się o to Euro bić?
Pewnie, że warto było, ponieważ jak zobaczmy co się stało z Zakopanem, które chyba po raz czwarty nie dostało organizacji mistrzostw świata, ale i igrzysk olimpijskich, wystawy światowej nie dostaliśmy... Także przyciągnięcie do Polski takiej imprezy to jest wielka sprawa.
A warto było walczyć wspólnie z Ukrainą? Bo i takie głosy się pojawiają: "Ta Ukraina to dzisiaj trochę kula u nogi".
Bez Ukrainy byśmy tego nie wywalczyli. To była jedyna opcja. Próbowaliśmy z Czechami i Czesi nie byli zainteresowani, a UEFA chciała rozszerzyć strefę tych wielkich imprez piłkarskich na wschód i Ukraina była tu konieczna.
A dzisiaj porównanie Polski i Ukrainy, jeśli chodzi o przygotowanie? Kto górą?
Tu nie rywalizujemy. Był czas, gdy to oni byli lepsi, bo szybciej oddali duże stadiony. Ze stadionami byli gotowi szybciej. My w tyle, a oni nam podali rękę. Teraz jest troszeczkę odwrotnie. Na pewno jest u nas lepiej, jeśli chodzi o bazę hotelową. To nie ulega kwestii, że tam jest to główny problem, gdzie ludzie będą spali między meczami.
A co my z tymi stadionami zrobimy po Euro?
Będą tam grały wspaniałe drużyny polskie i mam nadzieję zagraniczne. Śląsk Wrocław, mistrz Polski, jest w stanie sam wypełnić teraz stadion wrocławski, Lechia Gdańsk też.
A gdzieś tam w środowisku piłkarskim snują się pomysły organizacji mistrzostw świata po mistrzostwach Europy?
Tak, to jest takie moje ciche marzenie, żeby wziąć się już za walkę o mistrzostwa świata kobiet, finał Ligi Europejskiej albo mistrzostwa świata juniorów.
Mistrzostwa świata w piłce nożnej mężczyzn są poza sferą naszych możliwości i marzeń?
Kiedyś robiłem sobie taką przymiarkę. Rok 2030 to pierwszy możliwy termin - to ja wtedy będę może już pradziadkiem albo prapradziadkiem, jeśli w ogóle będę.
Ale czy jest tak, że te mistrzostwa świata kobiet to jest jakaś realna perspektywa?
Tak, tu jest szansa i wykorzystując naszą niezłą pozycję w FIFA, UEFA myślę, że moglibyśmy zawalczyć, bo mamy piękne stadiony. Mamy przede wszystkim cudowne ośrodki pobytowe i będzie kadra ludzka, wolontariusze, którzy pracują przy Euro. Oni zostaną i bardzo się przydadzą.
Czyli kobiety kiedy mogłyby w Polsce zagrać?
To jest kwestia 5-7 lat, czyli 2017, 2018, 2019, ale to trzeba zacząć już, żeby walczyć o pozornie tak odległą imprezę.