Przekaz piątkowej rozmowy Komorowskiego z Miedwiediewem był taki, żeby Rosjanie zrozumieli, że wszelkie niedoróbki w raporcie MAK, jeżeli nie zostaną skorygowane, mogą zaciążyć na stosunkach polsko-rosyjskich- mówi gość Kontrwywiadu RMF doradca prezydenta RP Roman Kuźniar. Minęły już czasy, gdy Stalin ręcznie wprowadzał poprawki w polskiej konstytucji - dodaje.
Konrad Piasecki: Panie profesorze, czy rozmowa Komorowski - Miedwiediew kończy, czy zaczyna polityczną dyskusję o raporcie MAK?
Roman Kuźniar: Ja myślę, że ta dyskusja trwa od dawna, właściwie od momentu, kiedy pojawił się projektu MAK-u i wiedzieliśmy, że on w ogromnym stopniu nas nie zadowala, czy w znacznym stopniu nas nie zadowala.
Konrad Piasecki: Ale ta rozmowa to był pierwszy polityczny kontakt, czy pierwszy kontakt polityków po tym, jak ten raport się już ukazał.
Roman Kuźniar: Zdecydowanie pierwszy kontakt polityczny i to jest ważne, ponieważ obaj politycy zobowiązali się do dbałości o stan stosunków dwustronnych. Wiadomo, że polska recepcja tego raportu - i sam raport - może mieć zły wpływ na dalszy ciąg stosunków dwustronnych.
Konrad Piasecki: Ale prezydent powiedział Miedwiediewowi: panie prezydencie, po takim raporcie, to nasze stosunki mogą bardzo ucierpieć?
Roman Kuźniar: Taki był przekaz, o to chodziło panu prezydentowi, żeby Rosjanie zrozumieli, że po pierwsze: ten raport nie kończy dochodzenia, wyjaśniania okoliczności dramatu smoleńskiego. Po drugie: żeby mieli świadomość, że wszelki niedoróbki, które w tym raporcie, jeżeli nie będą korygowane, jeżeli nie będzie z ich strony współpracy, nad wyprostowaniem pewnych rzeczy, które nam nie odpowiadają, to z całą pewnością zaciąży na stosunkach polsko-rosyjskich.
Konrad Piasecki: A Bronisław Komorowski dał tez do zrozumienia, że ten raport, mówiąc wprost - zawodzi polskie zaufanie do Rosjan?
Roman Kuźniar: To nie jest sprawa zaufania, ale oczywiście ten raport nie jest pełny - my o tym wiemy. Po naszej stronie jest zgoda od lewa do prawa, jeżeli chodzi nie tylko o scenę polityczną, ale przede wszystkim ekspertów, bo to jak politycy interpretują jest jakby poza naszą odpowiedzialnością. Eksperci wskazują natomiast na jego luki i Rosjanie nie tylko na szczeblu eksperckim MAK-u, bo oni zrobili swoje, ale politycy muszą wiedzieć, że nas ten raport nie zadowala. Z tego szczebla - przekaz jaki poszedł - żeby tam miał szansę się przebić.
Konrad Piasecki: I oczekujemy ze strony rosyjskich polityków jakiegoś gestu rezerwy, o ile nie niechęci wobec tego raportu?
Roman Kuźniar: Ja myślę, że przede wszystkim takie było oczekiwanie prezydenta, kiedy podjął inicjatywę o współpracy, jeżeli chodzi o dalszy ciąg. Tak jak powiedziałem: to nie jest koniec - w naszym rozumieniu - wyjaśniania konieczności tego dramatu.
Konrad Piasecki: Ja pytam o to, czy to kończy, czy zaczyna, bo z Moskwy dobiegają takie głosy, że ta rozmowa to jest kropka w dyskusji o raporcie MAK-u.
Roman Kuźniar: Ogłoszenie tego raportu jest kropką na poziomie komitetu, który to badał po stronie rosyjskiej. Natomiast trwa dyskusja i przede wszystkim trwają prace nad wyjaśnianiem. My chcemy, żeby Rosjanie mieli świadomość, że ta dyskusja - nie tylko na szczeblu politycznym - będzie po tym raporcie, który jest tak bardzo niepełny i tak bardzo nie spełnia naszych oczekiwań, ale także, że jeszcze jest miejsce dla ekspertów do poprawy tego raportu.
Konrad Piasecki: Jak na to wszystko zareagował Miedwiediew?
Roman Kuźniar: Proszę pytać strony rosyjskiej, jeżeli chodzi o reakcje prezydenta.
Konrad Piasecki: Tak na pańskie poczucie - ta rozmowa jakoś złamała jego twardość?
Roman Kuźniar: Ja nie sądzę żeby tutaj chodziło o złamanie kogokolwiek w tej rozmowie. Ja myślę, że Rosjanie musieli mieć świadomość - zwłaszcza prezydent Miedwiediew, który wiele się Polski nauczył w ostatnich miesiącach - podobnie jak premier Putin. Proszę mi pozwolić na wypowiedzenie mojego zdania: ja nie wierzę, żeby ten raport powstał jako efekt instrukcji politycznej płynącej w Rosji z najwyższego szczebla. Ten raport powstał na tym poziomie, w taki sposób, w jaki Rosjanie przygotowaliby każdy raport.
Konrad Piasecki: Naprawdę pan wierzy, że Władimir Putin nie powiedział Tatianie Anodinie?
Roman Kuźniar: Jestem przekonany, że nie było takiego ręcznego prowadzenia. To nie są czasy, kiedy Stalin własnoręcznie poprawiał polską konstytucję.
Konrad Piasecki: Naprawdę uważa pan, że MAK wysłałby taki dokument, nie konsultując go z politykami?
Roman Kuźniar: Z całą pewnością tak.
Konrad Piasecki: Czyli ten dokument był konsultowany, ale nie był dyktowany przez polityków.
Roman Kuźniar: Z całą pewnością nie był dyktowany. Ci, którzy go pisali, na pewno nie byli prowadzeni przez rosyjski dziennik polityczny.
Konrad Piasecki: Ale Putin musiał powiedzieć: "dobrze, zgoda na to, że obciążacie tylko Polaków".
Roman Kuźniar: Z całą pewnością się z nim zapoznał. Ciekaw jestem, czy rzeczywiście zadał im to pytanie. To jest ciekawe, bo to był strzał w nogę po rosyjskiej stronie, że oni całkowicie pominęli wieżę. Był to zdecydowanie albo brak profesjonalizmu, albo to zostało gdzieś odstrzelone w trybie politycznym. Chociaż nie sądzę, żeby to było odstrzelone, to po prostu tak powstało.
Konrad Piasecki: A w imię czego to odstrzelono? W imię takiego tradycyjnego poczucia "oddalamy od siebie winy jak najbardziej" czy w imię jakiegoś założenia politycznego?
Roman Kuźniar: Nie chcemy się do tego przyznawać, ale mamy pewien kłopot z prawdami, które są trudne dla nas do przyjęcia. To jest taka słabość, na którą wskazywał już Piłsudski w naszej historii. Reakcje dużej części naszej klasy politycznej wyraźnie wskazują na pewną niedojrzałość emocjonalną. Ale myślę, że tu raczej chodziło o pewien teatr na użytek wewnętrzny. Natomiast myślę, że tak się pracuje w Rosji, to jest taka spuścizna po Związku Sowieckim, czyli na zewnątrz wszystko musi być jak należy. Ten raport jest odwieszeniem pewnej kultury, nie tyle politycznej, ile tego, jak się działa po tamtej stronie.
Konrad Piasecki: Czy to, co się dzieje, kładzie kres planom polsko-rosyjskich obchodów 10 kwietnia?
Roman Kuźniar: Nie kładzie, gdyż według mnie te obchody będą mieć miejsce. Jeszcze zostało sporo czasu.
Konrad Piasecki: Pytanie, czy obchody będą wspólne? Bo przed pojawieniem się raportu i pan, i Tomasz Nałęcz sugerowaliście, że będzie awantura i nie będzie wspólnych obchodów.
Roman Kuźniar: Mnie chodziło o to, czy prezydent Komorowski weźmie udział w tych obchodach. Rzecz dotyczyła nie tyle raportu, ile stosunku ofiar do udziału czynników politycznych w tych obchodach. Jeśli chodzi o współpracę dwustronną na obchodach, to ustalenie na dzisiaj jest takie, że obaj prezydenci sprawują patronat nad godnym uczczeniem rocznicy tej katastrofy. Nic więcej.
Konrad Piasecki: Panie profesorze, ale czy w tej sytuacji, jaką mamy dzisiaj, prezydent Komorowski i premier Putin pojawią się 10 kwietnia w Smoleńsku?
Roman Kuźniar: Tego nie wie nikt. Nie jesteśmy w stanie tego przesądzić, nawet zatrzymując tę sytuację, gdyż trzeba by wykonać jeszcze kilka kroków.
Konrad Piasecki: A ta rozmowa przybliżyła czy oddaliła nas od takiego scenariusza?
Roman Kuźniar: Przybliżyła, dlatego że rozmowa zawsze służy zbliżaniu stanowisk.
Konrad Piasecki: Chyba, że rozmowa kończy się kłótnią.
Roman Kuźniar: Ale tutaj nie ma takiej opcji. Rozmowa jest przede wszystkim po to, żeby wyjaśniać różnice. Jeżeli rozumiemy, skąd się biorą różnice, to wtedy idziemy krok dalej. W pewnych sprawach pozostaniemy różni i takich spraw się nie negocjuje. Im więcej stron w stosunkach międzynarodowych, tym dalej jesteśmy od prawdy.