„Kluczowe jest, żeby jak najszybciej odbyły się wybory przewodniczącego PO. Do niedawna moim faworytem była i jeszcze jest Ewa Kopacz. Odzyska autorytet, jeśli wygra wybory na przewodniczącego Platformy” – mówi w Kontrwywiadzie RMF FM były wicepremier Jacek Rostowski z PO. „Bardzo niepokoi mnie ewidentna niechęć Ewy Kopacz do przeprowadzenia wyborów na szefa PO. Mamy sytuację, w której jedyna osoba we władzach PO, która nie ma mandatu, jest przewodniczącą, ale musieliśmy taką decyzję podjąć rok temu, jak odchodził Donald Tusk” – komentuje Rostowski. Dodaje, że wczoraj na zarządzie PO premier chciała, aby wybory zaczęły się od kół, powiatów, regionów i na końcu byłyby wybory przewodniczącego partii. „Bardzo mnie to zdziwiło. Zarząd podjął decyzję, że to rada krajowa zdecyduje, jaki będzie kalendarz. Wybranego przewodniczącego PO nie ma i to musimy naprawić. Musimy zacząć od góry, a nie od dołu” – mówi były wicepremier. Pytany o słowa Hanny Gronkiewicz-Waltz, która mówiła o Radosławie Sikorskim: „niech on idzie po te ośmiorniczki”, odpowiada: „Zawsze to jest bardzo bolesne, jak się przegrywa wybory i tak tłumaczę słowa Hani, która jest bliskim przyjacielem, ale nie jest prawdą, aby było tak, że ministrowie tego rządu chodzili do restauracji na koszt państwa. Jeśli chodzi o Sikorskiego, było inaczej, bo szef MSZ rządzi się zupełnie innymi prawami” – uważa Jacek Rostowski.
Konrad Piasecki: Pan też wznosi hasło: Kopacz musi odejść?
Jacek Rostowski: Nie, nie.
Ale zweryfikować się? Tak? I uzyskać mandat silnej przewodniczącej, jeśli wygra.
Dokładnie. Mamy sytuację, w której tak naprawdę jedyna osoba we władzach Platformy Obywatelskiej - która nie ma mandatu - jest przewodniczącą. Co jest paradoksem. Musieliśmy taką decyzję podjąć rok temu, jak odchodził Donald Tusk. Bo przed nami były trzy wybory: samorządowe, prezydenckie i parlamentarne. Umówiliśmy się wtedy, że po tych wyborach będą wybory na przewodniczącego.
Wszystkie te wybory PO przegrała. Radek Sikorski mówi: to ona odpowiada za wynik. Znaczy ona - Kopacz. Potrzeba zmiany przywództwa. Czasami trzeba przejść do rezerwy. I pan się pod tym podpisuje?
Jak panu powiedziałem. Kluczowa rzecz jest, aby były wybory przewodniczącego. Jeśli chodzi o to, na kogo będę głosował, to muszę powiedzieć, że do niedawna, nawet jeszcze teraz moim faworytem była i jeszcze jest Ewa Kopacz.
Ale z naciskiem na jeszcze jest.
No, tak.
Bo za chwilę może pojawić się ktoś inny. Kto stanie się pańskim faworytem.
Tak, ale także dodatkowym problemem jest ta ewidentna niechęć Ewy Kopacz do stawania do tych wyborów i to mnie bardzo niepokoi.
A wczoraj na posiedzeniu zarządu było to widoczne, że Ewa Kopacz nie za bardzo ma się ochotę poddać weryfikacji a przynajmniej chce ją przesunąć w czasie?
Tak na pewno było, ale jest też inny aspekt. Ewa Kopacz powiedziała, że chce, żeby wybory zaczęły się od kół, potem powiatów i regionów.
Co rozumiem ma kupić czas dla niej...
Nie wiem. Ale na końcu byłyby wybory przewodniczącego. Zarząd wczoraj podjął decyzję, że to Rada Krajowa zdecyduje, jaki będzie ten kalendarz. Ale mnie to bardzo zdziwiło z prostej przyczyny - osoby, które były wybrane do władz kół, powiatów, regionów zostały wybrane na czteroletni mandat i mają jeszcze dwa lata przed sobą. A przewodniczącego wybranego Platforma Obywatelska nie ma. I to musimy naprawić. Musimy, uważam, zacząć od tej strony - od góry, a nie od dołu. Szczególnie, że funkcja lidera opozycji jest kluczowa. I to jest funkcja arcypolityczna. I wobec tego ta osoba potrzebuje ten autentyczny autorytet, który przychodzi z wygranych wyborów wewnątrzpartyjnych.
A nie uważa pan, że po tym, jak się tak, jednak sromotnie, przegrało wybory parlamentarne, to takiego autorytetu Ewa Kopacz nie ma i nie będzie miała?
Ale na pewno odzyska, jeżeli wygra wybory. Dlatego tym ważniejsze jest, aby te wybory na przewodniczącego miały miejsce w pierwszej kolejności i jak najszybciej.
A co się dzieje w Platformie? Jaki tam jest stan emocji, jeśli po tych słowach Radka Sikorskiego - też zresztą odważnych, bo nie wiem, czy akurat on powinien wdziewać togę partyjnego Katona - Hanna Gronkiewicz-Waltz mówi: niech Sikorski pójdzie po ośmiorniczki do Lidla...
Chciałbym bardzo jasno powiedzieć tutaj dwie rzeczy. Po pierwsze, sprawdziłem i w ciągu trzech ostatnich lat mojego urzędowania jako ministra finansów pięć razy - nie rocznie, ale w ciągu trzech lat - zaprosiłem kogokolwiek do restauracji...
Ale pan też mówił w tym studiu, panie premierze...
Nie. Ale ja jeszcze chcę dokończyć...
Ale to Sikorskiego Gronkiewicz wysyła po ośmiorniczki, a nie pana.
Ale moment, moment. Ale właśnie w tym kontekście - chciałem do tego przejść za chwilę. I to były delegacje międzynarodowe i prezes Narodowego Banku Polskiego. Jeśli pamiętam dobrze, to także w tym czasie dwa razy byłem zaproszony - raz przez ministra spraw zagranicznych przy delegacji zagranicznej i raz przez prezesa Narodowego Banku Polskiego. Dlaczego to mówię? Nie jest prawdą, aby było tak, że ministrowie tego rządu chodzili do restauracji na koszt państwa...
To dlaczego pan nie wytłumaczy tego Hannie Gronkiewicz-Waltz na zarządzie?
... jeśli chodzi o Radka Sikorskiego, oczywiście było to inaczej, ale minister spraw zagranicznych rządzi się zupełnie innymi prawami. Dlatego niestety muszę z panem się zgodzić, że emocje... Zawsze to jest bardzo bolesne, jak przegrywa się wybory jako formacja. I tak tłumaczę słowa Hani, która jest bliskim przyjacielem, ale nie powinna rozpowszechniać i przedłużać tę opinię, bardzo szeroko rozpowszechnioną, że działo się tak, jak to zdanie sugeruje, kiedy to jest po prostu nieprawda.
To na koniec tego wątku partyjnego chciałem zapytać, czy widzi pan innego dzisiaj rodzącego się lidera Platformy - innego niż Ewa Kopacz?
Parę dni temu, nawet do przedwczoraj nie widziałem, konkretnej osoby nie widzę. Ale myślę, że tym ważniejsze jest, żeby te wybory na szefa miały miejsce jak najszybciej.
Ale pan stawia w nich na Ewę Kopacz?
Już powiedziałem, co sądzę. Ja myślę, że to też zależy od tego, jeżeli Ewa Kopacz powie jasno. Tak, potrzebujemy wyboru szefa partii w pierwszej kolejności. Nie bawimy się w wybory w kołach itd., które odkładają całą tę kluczowych wyborów na szefa. Wtedy ja będę miał to poczucie, że mam do czynienia z liderem.
Prawo i Sprawiedliwość podtrzymuje przedwyborcze zapowiedzi. Mówi: znajdziemy pieniądze na ich realizację. Czy pan też dopuszcza do siebie myśl, że wy po prostu nie potrafiliście ich odszukać w systemie?
Ja tylko życzę nowemu ministrowi finansów, kimkolwiek on by on był, aby tak skutecznie ściągał te podatki, jak nam jednak udało się to robić, w bardzo trudnych czasach kryzysu. Szczególnie, że nadchodzi trzecia fala kryzysu. Nie wiemy, czy ona będzie bardzo silna, czy relatywnie słaba, ale w takich czasach zawsze jest większa presja na przedsiębiorców i to rozumiem, aby robili wszystko. Nie, nie akceptuję, ale szukają sposobów na to, żeby...
... uciekać od podatków.
Żeby te podatki były jak najmniejsze. Oczywiście w większości robią to w ramach prawa, ale nie wszyscy.
Piotr Gliński siedział wczoraj na pańskim miejscu i mówił - prawie 100 mld tracimy przez jeden z najgorszych na świecie systemów podatkowych.
Pan Gliński jest socjologiem, jak pan wie, a nie ekonomistą.
Też jest ekonomistą.
Nie. Jest socjologiem.
Nie. Jest profesorem socjologii albo magistrem albo doktorem ekonomii. Tak.
Jednak powiem - to przepraszam pana Glińskiego jeżeli tak jest - ale jeśli dobrze pamiętam, to głównie zajmował się środowiskiem.
On mówi proste uszczelnienie systemu - nowa ustawa o VAT, podatek od banków, podatek od hipermarketów, to da nam pieniądze, choćby na 500 złotych na dziecko. Dadzą radę.
To hasło było używane w różnych niebezpiecznych kontekstach, kiedy może trzeba było dobrze się zastanowić, co się robi. Ale powiem tak, te ruchy, które PiS planuje uważam, że mogą, oczywiście ze znaczącym kosztem i dla konsumentów hipermarketów, i dla odbiorców kredytów, czyli tych którzy tworzą miejsca pracy, ale mogą zmniejszyć deficyt budżetowy o jakieś 10 mld złotych. Ale PiS potrzebuje 50 mld złotych rocznie, aby spełnić wszystkie swoje obietnice, a na 500 złotych na dziecko potrzebuje 20 mld, więc to będzie po prostu, nie łudźmy się, podwyższanie podatków. I to uderzy i w biednych ludzi kupujących żywność w hipermarketach, i w tych, którzy dostaliby pracę, gdyby przedsiębiorcy mogli zwiększać swoją działalność, a nie będą mogli, bo kredytów nie będzie z banków. I tyle, niestety, smutno.
Jacek Rostowski, dziękuję bardzo.
Dziękuję.