"To, czym zaatakowano Kubę Wojewódzkiego, to nie była substancja bardzo żrąca, która mogła zrobić wielką krzywdę" - mówi szef policji Marek Działoszyński, odpowiadając na pytania słuchaczy RMF FM. "Nie dysponujemy też danymi, które wskazywałyby na to, że atak na Kubę Wojewódzkiego miał podłoże polityczne". Sprawca nie wykrzykiwał haseł politycznych? "Nie"- odpowiada gość RMF FM. "Wersja Kuby Wojewódzkiego jest jedną z wersji zdarzenia. Sprawę traktujemy priorytetowo. Prowadzone postępowanie wyjaśni wszelkie okoliczności" - mówi gość RMF FM.
Poseł Wipler powinien przeprosić policję? "Jeśli ktoś zrobi coś złego, w dobrym tonie jest przeprosić. My jako policja nie mamy w takich sytuacjach nigdy zahamowań. Zdarza nam się popełniać błędy i potrafimy przeprosić, powiedzieć gdzie widzimy swoją słabość. Wydaje się że i druga strona, kiedy zdarzają się sytuacje które mogłyby być powodem do przeprosin... jeśli druga strona się na to decyduje, to ma dobry wpływ na ocenę sytuacji" - mówi Komendant Główny Policji Marek Działoszyński. Przeprosiny załatwiły sprawę? "Gdyby przeprosiny zdarzyły się tam na miejscu, przed tą szarpaniną, to pewnie policjanci wszystko by uznali, ale kiedy już osoba próbująca naprawiać świat będąc po alkoholu, przechodzi do naruszania nietykalności policjantów, to policja podejmuje działania. Zawsze apelujemy - bardzo łatwo przejść z fazy dyskusji słownej dalej do fazy wdrażania środków przymusu bezpośredniego, a wtedy już nie można przeprosić"- tłumaczy generał Działoszyński.
Czy to prawda, że spalona budka stojąca przed rosyjską ambasadą należała do polskiej policji, a więc atak na budkę to był atak na policję, a nie na ambasadę? "Tak należy to zinterpretować" - odpowiada gość RMF FM. Marek Działoszyński tłumaczy, że wbrew temu, co mówiono w ostatnich dniach, "nie zapłonęła brama ambasady". "Problemem są wrzucone na teren ambasady race. To było naruszenie eksterytorialności ambasady, ale nawet gdybyśmy postawili przed ambasadą kordon i tak race można byłoby przez kordon przerzucić" - tłumaczy. "Cały czas byliśmy w pobliżu, gasiliśmy incydenty, które się pojawiały, nie dopuściliśmy do rozlania się manifestacji na miasto. Nie raz zdarzało się, że po podobnych manifestacjach płonęły stolice Europy. Płonący Rzym, Londyn, Madryt... Nam udało się to wszystko wyciszyć w półtorej godziny" - podkreśla.
Co robiła policja, gdy na jej oczach podpalano tęczę? - pytają słuchacze RMF FM. "Żeby podjąć interwencję, trzeba to zrobić skutecznie, nie można eskalować emocji. Policjanci wezwali wparcie, które było w stanie realnie zapanować nad tą manifestacją"- odpowiada Działoszyński. "To wygląda prosto. Można było złapać, zatrzymać, niektórzy mówią: strzelać. Ja nie chcę takiej policji. My teraz spokojnie wyłapujemy sprawców. Interwencję trzeba podejmować tak, żeby nie zjednoczyć całej manifestacji przeciwko służbom porządkowym" - tłumaczy.
"Rok temu podejmowaliśmy działania na styku z manifestacją i byliśmy oskarżani o eskalację siły. Porównując obie techniki, tegoroczną i zeszłoroczną, za skuteczniejszą uznaje tegoroczną. Tę taktykę będziemy wdrażać na wielu manifestacjach w całym kraju" - podkreśla.
Komendant Główny Policji odpowiada też na pytanie: Ile będzie kosztował jego nowy gabinet i odnosi się do artykułu w dzisiejszej "Rzeczpospolitej". "Fundusz reprezentacyjny to nie są "ciastka i kawa". Tłumaczenie tego w ten sposób jest nadużyciem" - wyjaśnia.