"Nie mam i nigdy nie miałem żalu do gór. Góry trzeba szanować, trzeba przede wszystkim wiedzieć, jak w nich działać" - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Maciejem Pałahickim himalaista Jacek Berbeka. 2 lata temu na Broad Peak stracił brata Macieja. W 1964 roku od ran odniesionych w Alpach zmarł jego ojciec, Krzysztof. "Góra jest zawsze taka sama. Im więcej się na tej górze przebywa, tym bardziej się ją poznaje i więcej się o niej wie. Zawiści, jakiś niespłaconych rachunków - w moim wypadku tego absolutnie nie ma" - podkreśla Berbeka.
Maciej Pałahicki, RMF FM: Góry zabrały Ci ojca, zabrały Ci brata. Masz do nich żal?
Jacek Berbeka: Do gór nie. Nigdy do gór nie miałem żalu. Góry są, góry stoją, góry trzeba szanować, trzeba przede wszystkim wiedzieć, jak w nich działać. Do gór nigdy nie miałem żalu i mieć nie będę.
A jakiś respekt? Po tym ja straciłeś ojca, było trudniej w nie wejść, poznać je?
Tak, zawsze jest trudno, a po tragedii jest jeszcze trudniej. Po śmierci ojca był taki duży dystans, bardzo duży dystans, ale był też bardzo duży respekt, przede wszystkim respekt i szacunek do gór. To właśnie ustawia działanie i możliwości sprawdzenia się w tych górach, żeby było wszystko dobrze. Po drugiej tragedii to się nasiliło. Ale jak wcześniej mówiłem, do gór nie mam żalu. Góry stoją, są piękne i to wszystko zależy od człowieka.
Jak wyglądają Twoje powroty po tragedii? Jak wyglądał Twój powrót na Broad Peak po tym, jak został tam Twój brat?
Wydawało mi się, jak również moim partnerom, że to będzie bardzo trudna, ciężka wyprawa. My się przygotowywaliśmy do tego bardzo długo, bo już od 8 marca, a tam znaleźliśmy się w czerwcu. Każdy się przygotował do tego psychicznie, wewnętrznie jeszcze w Polsce i muszę powiedzieć, że to była bardzo fajna wyprawa. Wszyscy byli bardzo zadowoleni. Właściwie nie odczuwaliśmy tej presji śmierci. I to mimo, że dochodząc do gniazda ośmiotysięczników (tam są skumulowane cztery ośmiotysięczniki, właściwie na jednym lodowcu), było mnóstwo tragedii, bo przecież na Nandze ludzie zostali zamordowani, jak również w trakcie naszej wyprawy bardzo dużo ludzi zginęło. Jednak nasze wcześniejsze przygotowanie było zupełnie inne i dla nas miała ona inny wymiar.
A to nie jest tak, że wchodząc na górę, czujesz, że zostały jakieś niespłacone rachunki, że masz z nią "na pieńku".
Z górą nie. Ta góra jest zawsze taka sama. Im więcej się na tej górze przebywa, tym bardziej się ją poznaje i więcej się o niej wie. Zawiści, jakiś niespłaconych rachunków - w moim wypadku tego absolutnie nie ma. Wspinałem się na dziewięciu ośmiotysięcznikach, kilka razy na różnych górach. Nie były to łatwe wspinaczki, bo wybieram warianty ekstremalne, ale nie mam żalu do tych gór, a wręcz przeciwnie. Z nimi się rozmawia. Przed wyprawą, przed wyjazdem na górę wszystko się analizuje. Wszystkie warianty od dołu do góry i z góry na dół. To jest wiele razy analizowane jeszcze przed wyjazdem, zanim zacznie się działanie górskie. Mam takie podejście do gór i do działania, przede wszystkim też do partnerów. Środowisko o tym wie, że ja mam swoje zasady, od których nie odstępuję, ale góry są dla mnie cały czas takie same.
Po śmierci ojca mama nie chciała, żebyście się wspinali, a jednak poszliście w góry. Ciągnęło coś? To był taki imperatyw?
No tak. Jesteśmy zakopiańczykami. Urodziliśmy się w Zakopanem, mieszkamy w Zakopanem, mieszkamy w samym centrum, a właściwie jak odwrócisz się to za moimi oknami są przede wszystkim góry, szczególnie na tym poziomie, na którym ja mieszkam. Widzę je dookoła i te góry dają po prostu poczucie swobody, poczucie realizacji, oderwanie się zupełnie od tego życia, które jest różne. Jak widzimy, co się dzieje w ogóle teraz na świecie no to jest jakaś odskocznia. Jeżeli pozna się świetnych ludzi, fajny skład, z którymi można robić naprawdę fajne rzeczy no to to życie wygląda zupełnie inaczej.
Ale cena czasami jest bardzo wysoka za to poczucie wolności, za te przeżycia, za to piękno. Nie myślisz sobie czasem, że może za wysoka?
Ja myślę, że każdy powinien sam ocenić swoje możliwości i dobór osób, z którymi przyjdzie mu współpracować i działać. To jest chyba główny element działania. Trzeba działać z odpowiednimi ludźmi.
Czyli mimo tej ceny warto?
Jeżeli człowiek wie, jak postępować to warto.
Wracasz do gór? Będziesz cały czas w górach działał? Będziesz tam chciał spędzać tak dużo czasu jak do tej pory?
Będąc w Zakopanem to właściwie codziennie jestem w górach. Jeśli chodzi o góry wysokie to nie ma takiej możliwości, żeby tam siedzieć cały czas, dlatego że organizm też się buntuje, ale w miarę możliwości myślę, że będę wracał.
Wrócę do początku. Nie ma takiej zadry, żalu, niechęci do gór? Pozostaje szacunek i co jeszcze?
Pozostaje szacunek no i przede wszystkim piękno gór. Piękno gór przy pięknej pogodzie jak człowiek jest sam, nie ma żadnych problemów... Miałem takie przypadki, że byłem na 8 tysiącach i byłem całkowicie sam. To są cudowne chwile.
Można powiedzieć, że bezcenne?
Bezcenne.
(MN)