"Perła polskich uzdrowisk, największe w Europie tężnie i piękne kobiety" - tak do swojego miasta zapraszał nas pan Roman. W naszym cotygodniowym cyklu Twoje Miasto w Faktach RMF FM pokazaliśmy Wam tym razem Ciechocinek.
Mieszkańcy Ciechocinka żartują, że Polacy dzielą się na trzy grupy. Tych, którzy już w Ciechocinku byli, aktualnie przebywających w mieście oraz tych, którzy do Ciechocinka dopiero przyjadą. I nie ma się im co dziwić. Leżący pod Toruniem, na lewym brzegu Wisły Ciechocinek przyciąga tłumy.
Obecnie miasto odwiedza rocznie mniej więcej 600 tysięcy turystów. Około 20 proc. z nich to kuracjusze. Dla nich najważniejsze są tu uzdrowiskowe zalety miasta. Ich pobyty w Ciechocinku sięgają nawet kilku tygodni. Cześć z nich wraca do miasta wielokrotnie.
Samych sanatoriów jest w mieście 18. Gdyby doliczyć do tego kliniki, szpitale uzdrowiskowe czy ośrodki lecznicze to liczba tego typu obiektów sięga trzydziestu. To ogrom biorąc pod uwagę, że miasto ma niespełna 16 km kwadratowych powierzchni, a spora jej część to tereny zielone. Zapewne także one w jakimś stopniu przyciągają do miasta pozostałych gości. Mniej więcej 480 tysięcy z nich tak zwani jednodniowi lub kilkudniowi turyści. Odwiedzają miasto przy okazji innych wojaży. Ale - jak kuracjusze - także często wracają.
Gości przyciąga jednak przede wszystkim solanka. Według dostępnych w mieście opracowań, pierwsze historyczne wzmianki o jej złożach w tych okolicach sięgają XIII wieku. Do warzenia soli wykorzystywać mieli je mieszkańcy pobliskiego, leżącego także nad Wisłą, Słońska. Dziś złoża solanek to dla miasta najcenniejsze bogactwo naturalne. Tutejsze wody bogate są chlorek sodu i szereg związków mineralnych i mikroelementów - między innymi wapnia, magnezu, żelaza, jodu czy bromu. Stąd oczywiście ich szczególne prozdrowotne właściwości. Wykorzystuje się je do kąpieli leczniczych czy inhalacji, ale także do celów spożywczych. Można się o tym przekonać w lokalnej pijani wód, która mieści się w Parku Zdrojowym. Wodę z Ciechocinka można też kupić w wielu miejscach Polski - trafia do sklepów jako butelkowana woda mineralna. Ma specyficzny, słony smak, ale ze względu na bogactwo minerałów jest polecana szczególnie czynnym sportowcom, pracownikom fizycznym i tym, którzy pracują w wysokim temperaturach.
Największą atrakcją Ciechocinka - przynajmniej jeśli chodzi o rozmiary - są zabytkowe tężnie. To trzy ogromne, drewniane budowle wzniesione między 1824 a 1859 rokiem. Najkrótsza z nich ma nieco ponad 360 metrów długości. Najdłuższa dokładnie 724 metry. Zbudowano je z myślą o produkcji soli. Proces jej warzenia zaczyna się od źródła solanki.
Znajduje się ono pod fontanną "Grzybek", który stoi na końcu ulicy Zdrojowej. Stamtąd woda pompowana jest na tężnie. Ich ściany wyłożone są gałązkami tarniny. Gdy solanka po nich spływa, rozdrabnia się na cząstki. Część z nich przedostaje się do powietrza. Tak w Parku Tężniowym powstaje specyficzny mikroklimat. Zarazem rośnie stężenie solanki. To proces niezbędny do produkcji soli spożywczej. Co ciekawe, natężenie powietrza aerozolem solankowym zależne jest od pogody. Im słabszy wiatr, im mniej opadów, im więcej słońca tym korzystniej aerozol działa na zdrowie. Dlatego właśnie latem Ciechocinek przeżywa prawdziwe oblężenie.
Solanka wyrzucana jest oczywiście także przez fontanny. W Urzędzie Miejskim usłyszeliśmy, że jest ich w sumie 11. To daje więcej niż jedną fontannę na 1000 mieszkańców. Tą najbardziej znaną jest wspomniana fontanna "Grzybek", pod którą bije źródło solanki. To głęboki na ponad 400 metrów odwiert.
Kolejna z fontann to chociażby "Jaś i Małgosia". Wieńczy ją gipsowa figurka przedstawiająca dziewczynę i chłopaka stojących pod parasolem. Kiedyś stała przed Teatrem Letnim, po przenosinach do Parku Zdrojowego stała się jednym z symboli miasta. Podobnie jak powstały w latach 30. kwiatowy zegar, który jest dziełem Zygmunta Hellwiga. Co roku zegar wysadzany jest kilkoma tysiącami przeróżnych kwiatów. Mechanizm zegara schowany jest pod nasypem. Jak sprawdziliśmy, wskazówki pokazywały aktualny czas. Podobnych kwiatowych dzieł jest w mieście więcej. Tak zwane kwiatowe dywany znane są nie tylko w Polsce. By powstały, co roku zużyć trzeba setki tysięcy kwiatowych nasion.
Kuba Kaługa