Nie "postanowienie" i nie "stwierdzenie daty przejścia w stan spoczynku", a tylko zawiadomienia o tym odczytało dziś 15 adresatów pism wysłanych przez Andrzeja Dudę. To kolejny sposób na uniknięcie jasnej deklaracji "zwalniam was" i wzięcia za nią odpowiedzialności. Prezydenckie pisma nie uchylają jednak wątpliwości wokół tego, czy wywołują skutki prawne.
Wysłane wczoraj przez prezydenta pisma otrzymało 15 sędziów Sądu Najwyższego, którzy ukończyli 65 lat: Pierwsza Prezes SN, 10 sędziów, którzy nie złożyli oświadczeń o chęci dalszego orzekania i czterech, którzy je złożyli po wskazanym w ustawie o SN terminie.
Ustawa w art. 39 mówi, że "Datę przejścia sędziego Sądu Najwyższego w stan spoczynku albo przeniesienia sędziego Sądu Najwyższego w stan spoczynku stwierdza Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej". Konstytucja zaś w art. 142 mówi, że prezydent wydaje rozporządzenia i zarządzenia, a "w zakresie realizacji pozostałych swoich kompetencji" - wydaje postanowienia. To wyraźnie określony katalog zachowań, jakie ma do dyspozycji głowa państwa podejmując decyzje bądź cokolwiek stwierdzając.
Określenie daty przejścia sędziów SN w stan spoczynku nie jest zarządzeniem ani rozporządzeniem. To ewidentnie opisana w Konstytucji "pozostała kompetencja" prezydenta, którą ten może zrealizować jedynie przez wydanie postanowienia. Postanowienie jest zaś aktem urzędowym, wymagającym po pierwsze kontrasygnaty premiera, a po drugie - opublikowania w odpowiednim dzienniku urzędowym.
Żadnego takiego postanowienia jednak nie było. Nie podpisano go, nie było kontrasygnaty ani nie zostało opublikowane. Sędziowie otrzymali za to zawiadomienia o jego treści, bo według Kancelarii Prezydenta data odejścia sędziów wynika wprost z ustawy. Skoro jednak sędziowie przechodzą w stan spoczynku "automatycznie", na podstawie samej ustawy - po co wysyłać do nich w tej sprawie pisma?
Co więcej, prezydenccy prawnicy twierdzą jednocześnie, że postanowienie nie jest potrzebne, a wysłane do sędziów pisma nie są aktami urzędowymi prezydenta.
Skoro nimi nie są - nie mogą wywoływać skutków prawnych, bo wywołują je tylko akty urzędowe prezydenta. Te, których nie ma, bo nie są potrzebne.
Znaczenie listów, jakie prezydent skierował wczoraj do 15 sędziów SN jest podobne do np. znaczenia pisma, podpisanego przez szefa PKW, które obwieszczeniem wyborczym staje się dopiero po jego oficjalnej publikacji. Jest nawet mniejsze, bo prezydent w listach do sędziów niczego nie postanowił ani nie stwierdził, a o dacie, kiedy przechodzą w stan spoczynku, jedynie ich zawiadomił. Powołał się przy tym na art. 39 ustawy, wymagający stwierdzenia przez niego tych dat, czego nie zrobił, bo nie wydał w tej sprawie postanowienia.
Fakt, że pisma o dacie przejścia sędziów w stan spoczynku prezydent wysłał do nich dzień po upływie tej daty, a pisma dotarły do adresatów dwa dni po niej, to przy wszystkim powyżej ledwo zabawny drobiazg.
(ł)