To poważny kandydat i jest taka możliwość - tak o szansach na objęcie fotela szefa PKO BP przez Marcinkiewicza mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich.
Konrad Piasecki: Gdyby pan nie był byłym szefem rady nadzorczej PKO BP, to co pan zrobiłby z kandydaturą Kazimierza Marcinkiewicza?
Krzysztof Pietraszkiewicz: To jest oczywiście zaszczyt dla wielu branż biznesowych, by premier rządu z dobrymi notowaniami trafił do takiej branży. Problem polega na tym, że premier ma naprawdę dobre kwalifikacje – od strony prawnej; był świetnym posłem.
Konrad Piasecki: Ale żadne jeśli chodzi o bankowość.
Krzysztof Pietraszkiewicz: Niestety, nie ma tych kwalifikacji w postaci doświadczenia zawodowego. Należy w takim przypadku znaleźć specjalną ścieżkę. A są takie – świat to już wielokrotnie przećwiczył.
Konrad Piasecki: Gdyby np. znaleziono taką ścieżkę, to pan zagłosowałby „za”?
Krzysztof Pietraszkiewicz: Tak, ale nie ubliżając obowiązującym przepisom, i nie korporacyjnym, tylko państwowym.
Konrad Piasecki: Kazimierz Marcinkiewicz pisze w swoim blogu: „wypełniam wszystkie kryteria, jakie powinienem wypełniać, absolutnie wszystkie, wszyściutkie”. Wypełnia rzeczywiście?
Krzysztof Pietraszkiewicz: Pan premier nie o wszystkich kwestiach musi wiedzieć, ale rzeczywiście doświadczenie zawodowe ze względu na zarządzanie aktywami i pasywami oraz ryzykiem musi być praktyczne, a nie tylko i wyłącznie teoretyczne. Trzeba mieć pewne doświadczenia, niezbędne, aby bezpiecznie kierować bankiem.
Konrad Piasecki: Pan mówi o ścieżce, którą można byłoby teoretycznie tę kandydaturę przeprowadzić. Jaka to ścieżka?
Krzysztof Pietraszkiewicz: Ja uważam, że tak jak w innych krajach, można byłoby powołać pana premiera od 1 stycznia 2008 czy od połowy 2008 roku.
Konrad Piasecki: Mamy 1 lutego 2007 roku.
Krzysztof Pietraszkiewicz: Nie szkodzi. Do tego czasu powierzyć obowiązki osobie, która spełnia wszystkie kryteria – takich osób jest wiele w Polsce; byłoby dla nich zaszczytem prowadzenie takiego banku – ze świadomością, że jego następcą jest były premier, który nabywa niezbędną praktykę. I to jest wówczas sprawa możliwa do przeprowadzenia zarówno przez radę nadzorczą, jak i Komisję Nadzoru Bankowego. Bez złej sławy.
Konrad Piasecki: Pańskim zdaniem i wg pańskiej wiedzy, te wczorajsze perturbacje z wyborem prezesa, z posiedzeniem rady nadzorczej, to jest rzeczywiście efekt politycznych zawieruch i takiego napięcia wokół wyboru prezesa?
Krzysztof Pietraszkiewicz: Nie mam w tej sprawie wiedzy. Natomiast musiał nastąpić spór merytoryczny, prawdopodobnie pomiędzy ministrem skarbu i niektórymi członkami rady nadzorczej. Ja muszę powiedzieć, że byłem zdumiony tym, że minister skarbu kilkanaście dni temu powiedział, że te wymogi kwalifikacyjne są nielegalne. Przypominam, to nie są wymogi korporacyjne, to są wymogi państwowe. W związku z tym to może być podłoże. Ale proszę zwolnić mnie ze spekulacji.
Konrad Piasecki: Mówimy o wymogu stażu w bankowości.
Krzysztof Pietraszkiewicz: Między innymi.
Konrad Piasecki: A Jerzy Osiatyński zrezygnował w geście protestu czy to nie miało nic z tym wspólnego?
Krzysztof Pietraszkiewicz: Chciałbym tylko powiedzieć, że Jerzy Osiatyński to wybitny ekonomista i naprawdę człowiek znający się na bankowości. Przyjmuję tę informację z wielkim żalem. Myślę, że także cała rada nadzorcza i pracownicy PKO BP przyjmują tę informację z żalem.
Konrad Piasecki: Sam Osiatyński mówił niedawno, że Marcinkiewicz nie powinien uczestniczyć w tym konkursie. Ale czy jest - pańskim zdaniem - dziś tak, że w radzie rzeczywiście nie ma przekonania, czy wybrać Marcinkiewicza, czy tylko względy formalne decydują o tym, że ten wybór się przesuwa?
Krzysztof Pietraszkiewicz: Z tego, co znam skład rady, to osoby o świetnych kwalifikacjach prawnych i dużym doświadczeniu, one wiedzą, że spoczywa na nich wielka odpowiedzialność, nie tylko profesjonalna, ale także prawna. Na pewno mają różne wątpliwości i poszukują rozwiązania.
Konrad Piasecki: Ale opierają się ministrowi skarbu?
Krzysztof Pietraszkiewicz: Nie sądzę, by się opierali, ale w normalnych okolicznościach muszą ważyć wszystkie argumenty. To oni odpowiadają za sprawę. Przypomnijmy, wszyscy prominentni politycy mówią, że to rada nadzorcza ponosi odpowiedzialność. W związku z tym ponosi i poniesie odpowiedzialność i myślę, że potrafi to udźwignąć, znajdując dobre rozwiązanie.
Konrad Piasecki: Obaj doskonale wiemy, że gdyby tak naprawdę PiS chciało na siłę przeforsować Marcinkiewicza, to byłoby to w stanie zrobić. Rada nadzorcza jest zdominowana przez ludzi nominowanych przez ministra skarbu, którym można wydać polecenie. Potem jest Komisja Nadzoru Bankowego, która w dzisiejszym składzie rzeczywiście nie wiadomo, co by powiedziała o byłym premierze, ale można by np. wymienić jednego jej członka, by zagłosował za nim. Zatem na siłę Marcinkiewicza można by wprowadzić do PKO BP bez problemu.
Krzysztof Pietraszkiewicz: Proszę wybaczyć żart, ale powołujemy nie na siłę, ale na prezesa PKO BP i powinno to nastąpić profesjonalnie i zgodnie z prawem.
Konrad Piasecki: Ale czy rzeczywiście nad radą wisi widmo prokuratora, który w razie czego przyjdzie i zapyta: w jaki sposób wybraliście tego człowieka?
Krzysztof Pietraszkiewicz: Nie chodzi tu o prokuratora, ale o wiele ważniejsza jest profesjonalna ocena. To nie jest bank państwowy – to jest spółka publiczna – Skarb Państwa ma większość, 51%, ale są tam jeszcze inni inwestorzy i inni klienci. Jeszcze raz powtarzam: zaszczytem jest, kiedy w branży jest były premier i jest wielkim splendorem, kiedy taką operację przeprowadza się w sposób naprawdę profesjonalny, zgodnie z prawem, w świetle reflektorów. To by budowało pozycję tego banku i naszych instytucji rynku publicznego.
Konrad Piasecki: Jak cała ta historia się skończy?
Krzysztof Pietraszkiewicz: Jestem optymistą i zawsze dostrzegam dobrej klasy profesjonalne rozwiązania. Wierzę, że koledzy z rady nadzorczej mogą to przeprowadzić.
Konrad Piasecki: Marcinkiewicz zostanie prezesem?
Krzysztof Pietraszkiewicz: Trzeba na pewno rozważać pana premiera jako bardzo poważnego kandydata, prędzej bądź później.
Konrad Piasecki: Czyli zostanie?
Krzysztof Pietraszkiewicz: Jest taka możliwość.