„Postanowili, że nie jestem im potrzebna” - opowiada Katarzyna Łaniewska o zerwanych przez poglądy kontaktach z przyjaciółmi. „Jeżeli ktoś, po wielu latach znajomości nie uważa za stosowne zatelefonować do mnie i zapytać, jak się czuję, to znaczy, że nie chce mieć ze mną kontaktu. Może się boją, że się zarażą” – dodaje gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM. „Postawiłam na takich ludzi, którym wierzę, że nie chcą wykorzystywać różnych okazji do dorobienia się” – mówi aktorka i członek komitetu honorowego PiS.
Krzysztof Ziemiec: Słynna babcia Józia z "Plebanii", choć dziś na emeryturze, czyli Katarzyna Łaniewska, witam, dzień dobry.
Katarzyna Łaniewska: Dzień dobry, miło mi.
Członek komitetu honorowego marszu. Marszu, który za kilka godzin ma ruszyć w Warszawie. Idzie pani na ten marsz?
Tak, idę.
Mimo pogody...
Idę i mam nadzieję, że coś na początku powiem, oczywiście słowami poetów. Zagrzewać będę do tego, żeby iść. Może daleko nie dojdę, bo mój wiek już w tej chwili mnie wytłumaczy, ale na pewno będę uczestniczyć.
A czemu pani tam idzie? Po co? Dlaczego?
Szłam w tych marszach, które były 13 grudnia organizowane w zeszłym roku, dwa lata temu, trzy lata temu, żeby przypomnieć o tych ludziach, którym stan wojenny najwięcej złego zrobił, albo o tych, których już nie ma. W jednym z lat mówiłam o moich przyjaciołach księżach, których zabójstwa nie są do tej pory wyjaśnione, bo to nie jest prawdziwy protest toruński księdza Jerzego Popiełuszki, księdza Niedzielaka, księdza Zycha, księdza Suchowolca. Poza księdzem Zychem, wszystkich ich znałam i to była moja sprawa, że tam byłam, dopominałam się o to, żeby te zbrodnie zostały wyjaśnione. Jak wiele zresztą innych rzeczy.
Tylko, że w tym roku powód tego marszu jest jednak inny.
W tym roku powód tego marszu jest i taki, i taki. To znaczy i data na pewno obowiązuje do 21 postulatów "Solidarności", które zostają zapominane. Bo stan wojenny wyniknął z czego? Z tego, że "Solidarność" chciała jednak być i istnieć, a nie chciała być zduszona, jak to było.
No właśnie, ale wiele osób dziś mówi, że PiS organizując marsz 13 grudnia tak naprawdę zawłaszcza tę datę, co najmniej, a po drugie - szarga ją.
Nie zawłaszcza. Przecież mogą iść sobie inni innym marszem. Pani nasza prezydent na pewno łaskawym gestem by pozwoliła iść Marszałkowską tym, którzy by chcieli dalej iść, prawda? Ci, którzy uważają, że będą demonstrować tylko sprawę 13 grudnia sprzed 33 lat, też są mile widziani w naszym...
... tylko, że ten marsz ma być marszem sprzeciwu. Sprzeciwu głównie, jeżeli dobrze rozumiem, wobec wyników wyborów samorządowych, wyników, które są takie, jakie są. PiS cały czas twierdzi, że wybory zostały sfałszowane, cały czas na to dowód nie ma. Dopóki dowodów nie ma, to jest to pomówienie.
Zaraz panu odpowiem. Sprzeciwu - tak. Sprzeciwu zajęcia najważniejszego atrybutu demokracji. To znaczy wolnych, naprawdę w pełni wolnych wyborów. Zamazania tego. Przecież w czwartek w Komisji Europejskiej odbywa się czytanie właśnie protestów Polaków. Pan profesor Krasnodębski jest lektorem tego, żeby Europa zajęła się naszymi wyborami. W tej chwili też osobom z Platformy Obywatelskiej nie podoba się to, że my, jak gdyby, swoje brudy wynosimy do Europy. Nie, my chcemy tylko poparcia. Chcemy tego, żeby o nas słyszano, co się u nas dzieje.
To wróćmy jeszcze raz do tego, co będzie za chwilkę na ulicach Warszawy się działo. Po co wyprowadzacie ludzi na ulicę? Bo wiele osób, szczególnie politycy koalicji, publicyści też niektórzy mówią, że PiS chce zrobić w Warszawie drugi Majdan. Podpalić Polskę. Po co?
Proszę pana, gdybyśmy szli podpalić Polskę, to pan prezes Kaczyński by prosił nas, żebyśmy wzięli zapałki ze sobą albo zapalniczki. A my mamy nieść biało-czerwone sztandary i biało-czerwone róże, więc nie bardzo. Możemy kogoś pokłóć najwyżej tymi różami. A nie będziemy na pewno podpalać Polski. A idziemy zaprotestować przeciwko na przykład temu, żeby pana kolegów nie aresztowali, jak wykonują swoje obowiązki dziennikarskie.
Już zostali wypuszczeni i przeproszono za to...
Aresztowali w kajdankach i potem sąd mówi, że to było nieporozumienie. No jak można nieporozumieniem nazywać również wybory. Albo wszyscy z PO mówią, że musimy się odnosić do sądów i tak dalej. Jeżeli ktoś ma zaprotestować, to musi od daty wyborów zaprotestować przez dwa tygodnie, a data wyborów ogłoszonych była dwa tygodnie po. Czyli już data złożenia tego protestu już przeminęła, czyli to wszystko jest fikcja. Przeciwko tej fikcji, przeciwko temu ugniataniu państwa, przeciwko... żeby nie liczyli się z nami właśnie na Zachodzie, w Europie, żeby wszystko gdzieś zatłamsić, żeby zlikwidować już wszystkie nasze możliwości pracy dla ludzi, wielkich zakładów i tak dalej. Przeciwko temu wszystkiemu. A tu się również wszystko obrazowało w wyborach, bo jak kogo byśmy wybrali, to może by się nam rządy zmieniły.
Jan Pietrzak, satyryk, który też tak, jak pani wchodzi w skład tego komitetu honorowego mówi, że ten marsz będzie III turą wyborów. To trochę tak, jakby chciał podważać porządek demokratyczny, bo jednak wybory się odbyły, są wyniki a tu ktoś chce zrobić III turę?
Proszę pana, porządek demokratyczny nie mówi o tym, że nie można protestować w marszach na ulicach. Dlaczego porządek demokratyczny nie był poruszany przez naszych przeciwników w 2007 roku, kiedy oni protestowali? Mało tego, pan Tusk takie zdanie wygłosił, że on wymawia posłuszeństwo obywatelskie prezydentowi wtedy, świętej pamięci Lechowi Kaczyńskiemu. Dlatego wtedy wszystko, co pan prezydent chciał robić, było utrącane. A w tej chwili, obecny pan prezydent, pan Bronisław Komorowski przyklaskuje wszystkiemu. Pan prezydent wybiera sobie już nowych sędziów, ponoć bardzo niezawisłych, do tego, żeby wiadomo było, kto będzie w tej komisji, jak będziemy głosować, między innymi na niego, bo on reelekcję chce.
Musiał wybrać nowych sędziów, bo tamci podali się do dymisji. Ja nie wiem, czy widziała pani ostatnio okładkę "Polityki". To jest prezes Jarosław Kaczyński w takich ciemnych okularach. I w niej czytamy tak, że "PiS tym marszem uderza w istniejący porządek demokratyczny i jego procedury, które wciąż pozwalają ‘reżimowi’ utrzymać się przy władzy". To trochę tak, jakby rzeczywiście ten dzisiejszy marsz miał służyć takiemu przewrotowi władzy.
Proszę pana, kto to napisał?
Wiesław Władyka i Mariusz Janicki.
Nie wiem, nie czytałam tego. Okładka dla mnie jest co najmniej wredna. Tylko tyle mogę powiedzieć. Mogłabym przytoczyć naprawdę mnóstwo argumentów, dlaczego będziemy szli. Dlatego, że ludzie mają naprawdę dosyć, bo ja mówi poeta: "Przyjdzie czas, kiedy ludzie, tak niby garbaci, tak nisko przyduszeni, grzbiety rozprostują i zamiast garbu, skrzydła na plecach poczują. I choć do dziś samotni, nagle znajdą braci, będą się mogli słowem, nie kłamstwem podzielić, spojrzeć w oczy, zobaczyć w zmęczeniu nadzieję. I ten wiatr zrozumieją, co im w skrzydła wieje, choć o skrzydłach od wieka wieków zapomnieli".
Pięknie pani to mówi. A czy ci, którzy nie pójdą na marsz to znaczy, że są niepatriotyczni? Nie są Polakami...
... nie...
... niedobrzy, źli ludzie?
Ja ich nie odżegnuję. To są ludzie inaczej myślący. Może... nie wiem, nie chcę się niegrzecznie wyrażać, bo nie jestem panem Niesiołowskim. Mają prawo, może się boją o swoje rodziny, boją się o to, że ich wyrzucą z pracy...
... a może są zadowoleni z tego, co się z Polsce wydarzyło i jak Polska dziś wygląda?
Może są zadowoleni, bo przecież ta władza również rozdziela, jeżeli ktoś jest im przyjazny, jeżeli im sprzyja, jeżeli jest po ich stronie, to rozdziela również pewne bonusy, prawda, dla nich. Ja jestem stara. Już wiem, że tak postawiłam, na takich ludzi, którym wierzę, że nie chcą iść za tym, żeby przyklepać swój fotel, żeby wykorzystywać różne okazje do dorabiania się. Tylko rzeczywiście, że im leży na sercu i w ich pracy leży Polska.
Powiedziała pani jakiś czas temu, że czuje się trędowata w środowisku. Że od kiedy opowiedziała się pani po jednej stronie tego politycznej konfliktu, przestali panią zapraszać do filmów, do ról, do teatru.
Jestem stara, jestem na emeryturze. Może już się nie nadaję? Może jestem niepotrzebna? Może są inni? Ale ja mówię o gronie przyjaciół z zawodu, którzy bywali u mnie, gdzie rzeczywiście w drugi dzień świąt czy Wielkanocy, czy Bożego Narodzenia, to w mojej wsi, w moich latyfundiach - jak to mówię - to stoły były rozstawiane, no a teraz postanowili, że nie jestem im potrzebna...
... a czy to nie jest dowód na to...
... ja mówię, że się boją, boją się może, że się zarażą. Ja nie namawiam nikogo. Ja, jeżeli ktoś chce podjąć ze mną dyskusję, to oczywiście dyskutuję, ale nikogo nie namawiam. Proszę tylko, żeby myślał, a nie mi mówił, jak ja tłumaczyłam, że pan prezydent Lech Kaczyński jest Polakiem, jest patriotą, jest katolikiem, jest wykształcony i z głową, zaangażowany i tak dalej. Ale to mówili "kurdupel" czy coś takiego, ale to było, albo "Kaczor", to nie był argument dla mnie.
A nie sądzi pani, że to jest dowód na to, że ten konflikt w Polsce, te podziały są zabójcze? Bo, jak sama pani mówi, straciła pani przyjaciół, niektórzy już nie przychodzą, nie dzwonią. Może czas to skończyć wreszcie?
Ja bardzo chętnie, ale jeżeli ktoś po wielu latach znajomości, bywania na imieninach itd. nie uważa za stosowne, w mojej chorobie, zatelefonować, zapytać się, jak ja się czuję, no to znaczy, że nie chce mieć ze mną kontaktu. To ja się nie mogę narzucać.
Na koniec jeszcze spytam co z filmem "Smoleńsk"? Miała tam pani grać...
... tak...
... wielką rolę?
Nie, maleńką rolę, ale bardzo znaczącą. Rolę pani Anny Walentynowicz, a ona powiedziała kiedyś, pani Ania powiedziała, że musimy się na nowo policzyć. Ja myślę, że ten 13 teraz, w sobotę, dzisiaj, o godzinie 13, to my się na nowo też policzymy.
A "Smoleńsk" zobaczymy w kinach?
"Smoleńsk" dopiero po raz trzeci podchodzi pan reżyser do zaczęcia produkcji, ale jak z nim rozmawiałam, że w styczniu już zaczyna i chyba będzie kończył film, czyli mam nadzieję, że w 2015 roku, pod koniec, będzie mógł być oglądany.
Zobaczymy. Dziękuję bardzo, Katarzyna Łaniewska była naszym gościem. Dobrego dnia.
Dziękuję bardzo.
Do usłyszenia.