"Zdaje się, że rakiety Putina nie są tak celne, jak mu się wydaje, po drugie sam ma dość spore kłopoty na Kremlu" - mówił w Rozmowie w południe w RMF FM były ambasador Polski w Kijowie, Jan Piekło. "Ukraina musi być w stanie się sama obronić, a my musimy jej w tym pomóc" - podkreślił gość Krzysztofa Berendy.
Czy Władimir Putin szantażuje świat, grożąc państwom, które dostarczają broń Ukrainie? To jest szantaż, któremu chyba Zachód nie ulegnie. Zdaje się, że wywiad amerykański był tego świadom. Ostatnia wypowiedź prezydenta Bidena dla "New York Timesa" i list ekspertów amerykańskich jest jednoznaczny - mówił Jan Piekło.
Rosyjski przywódca grozi, że może zaatakować bombami także inne niż dotąd regiony Ukrainy. Pewnie będzie to robił, tyle tylko, że ma też ograniczone możliwości. Po pierwsze zdaje się, że jego rakiety nie są tak celne, jak mu się wydaje, po drugie sam ma dość spore kłopoty na Kremlu - ocenił były ambasador w Ukrainie.
Co Polska i świat może jeszcze zrobić dla Ukrainy? Powinniśmy wzmacniać nasze wsparcie dla Ukrainy i powodować, że Ukraina będzie w stanie sama się bronić przy pomocy tej nowoczesnej broni, którą otrzymuje w tej chwili m.in. ze Stanów Zjednoczonych, z Wielkiej Brytanii, z Hiszpanii, co jest również bardzo miłym gestem ze strony Hiszpanii, i od nas - mówił gość RMF FM.
A jeśli Putin zacznie mordować Ukraińców na jeszcze większą skalę? On już to robi. To, co miało miejsce w Mariupolu, już się stało. Oczywiście, że może być gorzej, jeżeli Ukraina nie dostanie na czas broni, o którą prosi. Ukraina musi być w stanie się również sama obronić, a my musimy jej w tym pomóc - podkreślił Piekło.
Putin przy sposobności nie tylko niszczy Ukrainę, ale niszczy swój własny kraj. To, co się dzieje w tej chwili w Rosji, czyli różne dziwne podpalenia, wybuchy, w tym również w ważnej fabryce amunicji, palenie punktów rekrutacyjnych armii rosyjskiej, aresztowania generałów, śmierci generałów na froncie ukraińskim, to właściwie dowodzi, że Putin po prostu niszczy swój własny naród. I zdaje się, że ten naród w tej chwili już przestaje być taki bardzo bierny. Mamy tam do czynienia z aktami również wielkiej odwagi rosyjskiej - mówił w internetowej części Rozmowy w południe w RMF FM Jan Piekło.
Co może się dziać w Rosji? Czy możemy mówić o sprzeciwie społeczeństwa rosyjskiego? Właśnie jestem po lekturze paru artykułów ekspertów zachodnich i z nich by wynikało, że są dwie możliwości. A właściwie to może być tak, że jedna i druga jest prawdopodobna - mówił Piekło.
Po pierwsze to jest dywersja służb specjalnych Ukrainy na dość szeroką skalę. Trzeba powiedzieć, że w Rosji żyje parę milionów Ukraińców, szczególnie tych zesłanych kiedyś na Syberię. A drugie wytłumaczenie jest takie, że to jest rodzaj sprzeciwu społeczeństwa rosyjskiego, obywateli rosyjskich, którzy mają po prostu dość wojny i uważają, że należy ją przerwać i należy doprowadzić do tego, żeby usunąć Putina z Kremla - dodał były ambasador.
Czy w przyszłości może się zdarzyć sytuacja, że Zachód powróci do interesów z Rosją? Odpowiedź byłego ambasadora jest jednoznaczna: "Nie. Uważam, że to jest już niemożliwe". Znacznie bardziej prawdopodobna jest taka wersja, że dojdzie do destabilizacji sytuacji w samej Rosji. To się zresztą zbliża nieuchronnie. Rosja jest jedynym krajem kolonialnym na kontynencie euro-azjatyckim i nie jest wykluczone, że dojdzie również do rozpadu Federacji Rosyjskiej. Są takie cykle w dziejach Rosji i to się nazwa "smuta". W tej chwili może być początek nowej smuty. Ale to już nie ma większego znaczenia, czy Putin będzie czy go nie będzie. Jego już bardziej nie ma, niż jest - mówił Piekło.