„Jeżeli spojrzymy na ostatnie 100 dni, to Ukraińcy więcej terytoriów wyzwolili, niż Rosjanom udało się zająć. Pod tym względem mamy do czynienia z dość dużą nieudolnością armii rosyjskiej, a Ukraińcy złapali wiatr w żagle przede wszystkim w wymiarze medialnym i wizerunkowym” - powiedział w Rozmowie w południe w RMF FM dr Adam Eberhardt, ekspert od polityki wschodniej, wiceprezes fundacji Warsaw Enterprise Institute, do niedawna szef Ośrodka Studiów Wschodnich, komentując najnowsze doniesienia z frontu.
Z punktu widzenia ukraińskiego odbicie południa obwodu charkowskiego jest wartością, ponieważ z tych okolic Rosjanie zagrażali Charkowowi od południowego-wschodu, a od północnego-zachodu Słowiańskowi i Kramatorskowi, więc to ma pewne znaczenie taktyczne. Z punktu widzenia teatru działań wojennych dużo ważniejsze jest południe, bo to jest region, który Rosja w pierwszej kolejności planuje anektować po przeprowadzeniu referendów i przyczółek w obwodzie chersońskim, czyli wyjście na Odessę, nad Morzem Czarnym, aby oddzielić Ukrainę od szlaków eksportowych. Tu mamy sytuację patową - zwrócił uwagę ekspert.
Powiedział też, że o wiele trudniejsze dla Ukraińców będzie przeprowadzenie podobnej ofensywy na południu. Rosjanie są dużo bardziej okopani na Chersońszczyźnie, jest tam kilka linii obrony. Dysponują też przewagą w artylerii. Mam wrażenie, że w obwodzie charkowskim Moskwa zlekceważyła Ukraińców, nie miała wystarczającego potencjału obronnego. To, co jest dla Rosji niepokojące, to to, że pomimo przewagi sprzętowej, brakuje im ludzi. Myślę, że na Kremlu coraz bardziej myśli się na temat co najmniej częściowej mobilizacji, by pokryć problemy osobowe. Moskwie potrzebne jest mięso armatnie - spekulował politolog.