"Śmierć Jewgienija Prigożyna to była bardzo demonstracyjna, zrobiona z fanfarami egzekucja, nie gdzieś w okolicach granicy ukraińskiej, tylko między Petersburgiem a Moskwą" - mówił w Porannej rozmowie w RMF FM dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich, Wojciech Konończuk.
To była egzekucja taka, żeby nikt nie miał wątpliwości, kto za to odpowiada - podkreślał gość Tomasza Terlikowskiego.
Konończuk zaznaczył, że Prigożyn nie bez powodów został zlikwidowany właśnie w katastrofie lotniczej. Dwa miesiące temu ludzie Prigożyna zestrzelili kilka śmigłowców wojskowych, samolotów transportowych armii rosyjskiej, więc to, że egzekucja Prigożyna i jego najbliższych ludzi została dokonana w ten sposób, to nie jest przypadek - mówił.
Co stało się z samolotem Prigożyna? Mamy dwie główne wersje: albo rakieta - bo mamy nagrania bezpośrednio z momentu awarii czy spadku samolotu, kiedy widać jakiś obłok, który mógł być rakietą - albo bomba na pokładzie. To jest kwestia techniki, ale nie ma to większego znaczenia - powiedział Konończuk. Od rosyjskich śledczych nie dowiemy się, kto za tym stoi - dodał.
A może Prigożyna nie było na pokładzie samolotu i wciąż żyje? Jest to skrajnie mało prawdopodobne, trochę księżycowy scenariusz. Po puczu Prigożyna także pojawiały się takie teorie, że to wszystko było ustawione z Putinem po to, żeby pokazać, kto w szeregach władzy rosyjskiej jest wobec Putina nielojalny. Zupełnie się to nie skleja - zapewnia Konończuk.
Tomasz Terlikowski pytał też swojego gościa, czy Putinowi i spółce grozi zemsta Grupy Wagnera. Poziom frustracji tej gwardii przybocznej Prigożyna w ramach Grupy Wagnera jest ogromny i to było też widać na kilku filmikach, które oni bezpośrednio po egzekucji Prigożyna wrzucili do sieci. Wydaje się jednak, że oni nie mają tej masy krytycznej, kierowniczej po to, żeby powtórzyć to, co się Prigożynowi nie udało w końcu czerwca - mówił ekspert.
Raczej bym się spodziewał kolejnych czystek, które przynajmniej na część korpusu oficerskiego Grupy Wagnera spadną - dodał.
Wracając do czerwcowego puczu, Konończuk podkreślił, że "Prigożyn nie mógł działać w pojedynkę, miał poparcie przynajmniej części kół wojskowych, gdzie frustracja tym, że Rosji wojna na Ukrainie nie wychodzi, jest ogromna, i prawdopodobnie też części elity kremlowskiej, politycznej".