Papież Franciszek ogłosił dekret o heroiczności cnót kardynała Wyszyńskiego. „Teraz czekamy na uznanie cudu” - mówił w Porannej rozmowie w RMF FM kard. Kazimierz Nycz. „O to trzeba się modlić” - dodał. Ksiądz kardynał, pytany przez Roberta Mazurka o zbojkotowane przez opozycję spotkanie opłatkowe w Sejmie, powiedział: „Ja proszę pana chodzę na ten opłatek już jedenasty raz. Jeden i drugi - bo drugi jest w Senacie (…) w tym roku po raz pierwszy widziałem na tej scenie opłatka, jeśli tak można powiedzieć, wielu posłów opozycji”. „Jest jakiś krok naprzód” - stwierdził. Jego zdaniem na święta należy patrzeć „w taki sposób, że to nie jest tylko znak naszej jedności”. „Gdyby tak było, to ten znak łamania opłatkiem byłby pustym znakiem. To jest mianowicie znak ku jedności. Święta też są nie po to, żeby odejść, uciec od problemów codziennych, tylko święta są po to, żeby się w wierze także umocnić do ich rozwiązywania, umocnić do ich przeżywania, bo one w przyszłym roku znowu się pojawią” - mówił kard. Kazimierz Nycz.
Robert Mazurek: Zacznijmy nie od świąt, tylko od tego, że papież Franciszek ogłosił dekret o heroiczności cnót kardynała Wyszyńskiego. To przybliża nas - jak rozumiem - do ogłoszenia kardynała Wyszyńskiego błogosławionym.
Ks. kard. Kazimierz Nycz: Tak. Bardzo dobrze, że o tym mówimy i zaczynamy od tego tematu, ponieważ to jest rzeczywiście bardzo ważny i poważny prezent pod choinkę, który otrzymujemy wszyscy w kościele polskim, ale myślę, że nie tylko w polskim. Po wielu latach pracy - na poziomie diecezji, a potem na poziomie stolicy apostolskiej - proces beatyfikacyjny osiągnął ten etap, kiedy papież mógł ogłosić heroiczność cnót.
I co, teraz czekamy cud?
Czekamy na uznanie cudu, bo cud zgłoszony do Stolicy Apostolskiej jest. Ufajmy że teraz, kiedy jest dekret heroiczności, to ten cud będzie bardzo prędko opracowywany, oby tylko został uznany i o to trzeba się modlić.
Księże kardynale, Polacy na pewno zasiądą do tych wieczerzy wigilijnych cokolwiek podzieleni. Czasami w rodzinach, czasami z sąsiadami. Czy to jest możliwe do jakiegoś przezwyciężenia, żeby Polacy spierali się, kłócili, ale nie chcieli się zamordować.
Ja myślę, że te problemy są przed każdymi świętami, oczywiście w różnym nasileniu, w różnej intensywności. Ja pamiętam - przepraszam, że wracam daleko do tyłu - każdą wigilię, jako dziecko, jako młody człowiek. W niej się zawsze pojawiał element, który był jakby wezwaniem i zaproszeniem do większej jedności, do przebaczenia, do miłości. To robił ojciec rodziny i myślę, że to się dzieje w każdym domu.