"Nie mamy zbyt wielkich oczekiwań ws. tych rozmów" - tak o dzisiejszym spotkaniu w tureckiej Antalyi ministra spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeby i szefa rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrowa mówił w Porannej rozmowie w RMF FM Andrij Deszczyca. "Ale oczywiście dojdzie do niego, jesteśmy wdzięczni naszym tureckim partnerom, ministrowi spraw zagranicznych, że doprowadził do takiego spotkania, dał taką platformę" - podkreślał ambasador Ukrainy w Polsce.
Wykorzystamy oczywiście to spotkanie, żeby donieść do ministra spraw zagranicznych Rosji, co się dzieje w Ukrainie. Mamy wrażenie, że nie wie, co się dzieje, że Rosja zabija dzieci, cywilów, niszczy infrastrukturę, miasta ukraińskie, że to jest prawdziwa wojna, zbrodnia wojenna - mówił Andrij Deszczyca. To spotkanie raczej jest bardziej dyplomatyczno-poznawcze. Wykorzystamy je do jasnego przekazu, że Rosja prowadzi wojnę, żeby minister spraw zagranicznych był tego świadom i przekazał to swoim przełożonym - dodał ambasador. Mamy wrażenie, że kierownictwo Rosji myśli, że na Ukrainie oczekują wciąż "oswobodzicieli" - stwierdził gość Roberta Mazurka.
Wojsko ukraińskie to nasza dumna, duma całej Europy - broni się przed tzw. dużą armią rosyjską - teraz już wiadomo, że nie jest ona taką potęgą - tak dyplomata podsumowywał dwa tygodnie wojny. Będziemy walczyć, bo ludzie mają ducha walki, będą cały czas bronić swoich miast - zapewnił Deszczyca.
Muszę pogratulować rządowi i narodowi polskiemu za to jak jest zorganizowana pomoc dla uchodźców - dość sprawnie, na tę chwilę wydaje mi się, że wszystko jest jeszcze pod kontrolą, ale na pewno będzie potrzebna pomoc całej Unii - przyznawał ambasador. Otwarte serca Polaków na pewno pozostaną w pamięci Ukraińców - dodawał.
Robert Mazurka pytał swojego gościa o odmowę USA ws. przejęcia polskich myśliwców MiG-29 i przekazania ich Ukrainie. Według USA to mogłoby wywołać ostrą reakcję Rosji. Reakcja rosyjska już jest - wojna, Rosja rozpętała wojnę, jeżeli jej nie zatrzymamy, to pójdzie dalej. Do tego są potrzebne i myśliwce - skomentował Deszczyca. Prowadzimy rozmowy i z Polską, i z USA - będziemy się domagać, żeby albo zamknąć przestrzeń powietrzną, albo dać nam środki, żeby się bronić. Oczekujemy na to, że świat zrozumie, że musimy mieć jeden front przeciwko Rosji - dodał ukraiński ambasador.
Wszyscy jesteśmy dumni z naszego prezydenta. Z tego jakiego ma ducha, że się nie boi po prostu. Apelujemy do innych przywódców państw: nie bójcie się, razem zwyciężymy! - mówił w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM Andrij Deszczyca, ambasador Ukrainy w Polsce.
Deszczyca mówił też jak ważne dla Ukrainy jest otrzymanie statusu państwa kandydackiego. Po pierwsze potrzebujemy tego, żeby pokazać, że naród ukraiński wywalczył sobie prawo bycia członkiem europejskiej rodziny. Po drugie będziemy się czuć bardziej wzmocnieni w sąsiedztwie i członkostwie z innymi państwami - wymieniał ambasador. I po trzecie członkostwo w Unii Europejskiej daje nam szansę na odbudowę państwa po wojnie - dodał.
Robert Mazurek: Dzień dobry, kłaniam się nisko. Proszę państwa, dwa tygodnie temu, w czwartek Rosja napadła na Ukrainę. Dzisiaj w tureckiej Antalyi spotykają się po raz pierwszy od wybuchu wojny ministrowie spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba oraz Rosji Sergiej Ławrow. Czego po tych rozmowach oczekują Ukraińcy? To pytanie zadaję ambasadorowi Ukrainy w Polsce Andrijowi Deszczycy - dzień dobry, panie ambasadorze.
Andrij Deszczyca: Dzień dobry, panie redaktorze, dzień dobry państwu. Nie mamy dużych oczekiwań co do tego spotkania, ale oczywiście dojdzie do niego i jesteśmy wdzięczni naszym tureckim partnerom, ministrowi spraw zagranicznych, że doprowadził do takiego spotkania, dał taką platformę. Wykorzystamy oczywiście to spotkanie do tego, żeby donieść do ministra spraw zagranicznych Rosji o rzeczywistości, która istnieje w Ukrainie.
Myśli pan, że minister nie wie, co się naprawdę dzieje w Ukrainie?
Mamy właśnie takie wrażenie panie redaktorze, że minister spraw zagranicznych nie wie, co się dzieje w Ukrainie, że nie wie, że Rosja zabija dzieci, cywilów, niszczy infrastrukturę, niszczy miasta ukraińskie i że nie jest to żadna operacja wojskowa. To jest prawdziwa wojna i to jest zbrodnia wojenna. To musi minister poznać, bo mamy takie wrażenie i od niego i od tej grupy, która prowadzi negocjacje.
Wczoraj widzieliśmy wstrząsające zdjęcia zbombardowanego szpitala położniczego, widzimy codziennie zdjęcia osiedli mieszkaniowych, które padają ofiarą bombardowań, ostrzałów. My oczywiście wiemy, kto to robi. Natomiast co szokujące, rosyjska propaganda twierdzi, że dokonują tego jakieś jednostki wasze specjalne tylko po to, żeby sprowokować świat do działania przeciwko Rosji. Widział pan te materiały?
Znam, panie redaktorze, te działania Rosji jeszcze z 2014 roku. Wszyscy pamiętamy o tym, że Rosja mówiła, że też nie ma nikogo, nie ma rosyjskich wojskowych na Krymie, nie ma rosyjskich wojskowych w Donbasie, zielone ludziki i to wszystko nie wiadomo kto robi. Ale to robi Rosja. Potem się do tego przyznała. Tak samo się przyzna do tego, jak będzie oczywiście za jakiś czas odpowiadać za te zbrodnie wojenne, do czego doprowadza w tej chwili w Ukrainie.
Ale z pańskich słów wnoszę, że są niewielkie szanse na to, że to spotkanie w Antalyi ministrów spraw zagranicznych coś da, że może dojść do jakiegoś przynajmniej początku porozumienia, do zawieszenia broni.
To spotkanie raczej jest bardziej takie dyplomatyczno-poznawcze. Jak już wspomniałem, wykorzystamy je do tego, żeby dać jasny przekaz, że Rosja prowadzi wojnę. Żeby minister spraw zagranicznych był świadom tego i przekazał to swoim przełożonym. Mamy takie wrażenie, że kierownictwo Rosji myśli, że w Ukrainie oczekują wciąż "oswoboditieli", a to nie jest tak.
Po dwóch tygodniach walk widać, że Rosja nie przełamała obrony Ukrainy, że w zasadzie nie padło żadne wielkie miasto. Jedynym dużym miastem, które zajęli Rosjanie, a i tak nie mogą się tam czuć w pełni swobodnie, jest Chersoń na południu kraju. Czy cały czas słyszymy, że Kijów nie tylko się broni, dzisiaj słyszeliśmy, że Kijów kontratakuje, że ukraińska armia próbuje odeprzeć Rosjan dalej na północ.
To jest duma nasza, duma Ukrainy i myślę nawet, że duma całej Europy, że wojsko ukraińskie broni się przed tzw. dużą armią rosyjską. Teraz już wiemy, że nie jest taką potęgą, ale przez dwa tygodnie trzymamy obronę i od czasu do czasu nawet - jak pan wspomniał - kontratakujemy. Na pewno będziemy walczyć, bo ludzi mają ducha walki i będą cały czas bronić swoich miast.
Cena, jaką płaci za to Ukraina, jest oczywiście koszmarna. Panie ambasadorze, dziś pewnie przybędzie półtoramilionowy uciekinier, uchodźca z Ukrainy do Polski. To jest więcej niż do całej Europy trafiło wszystkich uchodźców w czasie wielkiego kryzysu w 2015 roku. Przypomnę, że wtedy 1,2 mln osób trafiło do Europy. W tej chwili do samej już Polski trafiło więcej osób.
To jest wielkie wyzwanie, naprawdę dla wszystkich. Muszę tutaj pogratulować polskiemu rządowi i narodowi polskiemu za to, jak jest wszystko zorganizowane. Działa dość sprawnie. Oczywiście są wielkie liczby ludzi i potrzebują dużo energii, dużo środków finansowych, dużo zaangażowania się. Na tę chwilę wydaje się, że jeszcze jest wszystko pod kontrolą. Ale na pewno będzie potrzeba pomocy całej Unii, bo to jest wyzwanie nie tylko dla Polski. To jest wyzwanie dla całej Europy.
To jest wyzwanie dla Europy. To prawda. Jeżeli w tej chwili 1,5 mln osób, prawie 1,5 mln osób - oczywiście część z nich pewnie uciekła gdzieś dalej, na Zachód, natomiast ciągle przybywają nowi. Tak po ludzku, to jednak jeżeli coś dobrego - chociaż to strasznie brzmi - jest z tej wojny to to, że uświadomiliśmy sobie chyba, jak bardzo bliskimi narodami jesteśmy dla siebie.
To prawda. Ja byłem w województwach podkarpackim i lubelskim i widziałem, jak ludzie stoją godzinami przy tych punktach informacyjnych z herbatą ciepłą, z posiłkami. Oczekują, opowiadają, próbują zaspokoić potrzeby tych ludzi, którzy przechodzą na piechotę, przechodzą przez granicę i naprawdę są zestresowani. To przyjęcie, otwarte serca Polaków na pewno zostaną w ich pamięci - że ich tak przyjęli.
Ambasadorze, to porozmawiajmy o polityce trochę. Bo polityka chyba trochę przeszkadza Ukrainie w obronie. Mówię o tym, że Amerykanie - jak usłyszeliśmy w nocy - nie chcą dać jednak MiG-ów 29, polskich MiG-ów 29 Ukrainie. Rzecznik Pentagonu powiedział, że ich transport do Ukrainy może być "mylnie odebrany jako eskalacyjny i może doprowadzić do rosyjskiej reakcji". Czy Ukraina się z tym godzi?
Po pierwsze, panie redaktorze, rosyjska reakcja już jest - wojna. Rosja rozpętała wojnę. Rosja atakuje Ukrainę. I jeżeli jej nie zatrzymamy, to Rosja zaatakuje i pójdzie dalej. Dlatego powinniśmy wszyscy się zjednoczyć i przeciwstawić się atakom wojskowym Rosji. I do tego są potrzebne myśliwce. Prowadzimy rozmowy dalej i z Polską, i ze Stanami i będziemy domagać się tego, żeby albo została zamknięta przestrzeń powietrzna nad Ukrainą, albo dać nam środki wojskowe, którymi będziemy mogli się bronić.
Dzisiaj w Polsce będą rozmowy pani wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Kamali Harris z polskim prezydentem i premierem. Ten temat również będzie poruszony. Zobaczymy, co tam zostanie ustalone prawda?
Tak, oczekujemy na to, że jednak świat zrozumie, że musimy mieć jeden front przeciwko Rosji.