W ostatnich czasach śmierć przychodzi nagle, chociażby w związku z chorobą. Ludzie nigdy nie są przygotowani na śmierć, każdy chce żyć długo. Pożegnania wyglądają inaczej. Chociażby ta sytuacja covidowa i przepisy, jakie zostały wprowadzone, że nie można się pożegnać z osobą zmarłą. Bardzo ciężko przechodzą to rodziny zmarłych - mówił Adam Ragiel, najsłynniejszy polski balsamista i założyciel Polskiego Centrum Szkolnictwa Funeralnego, w Popołudniowej rozmowie w RMF FM.
Jest to nawet, można by powiedzieć traumatyczne przeżycie. Rodziny nie godzą się z tym, że nie mogły podczas hospitalizacji mieć kontaktu ze swoim bliskim, a potem pożegnać się z nim po śmierci - dodał gość Marka Tejchmana, pytany o to, jak ludzie znoszą śmierć bliskich podczas pandemii Covid-19.
W ostatnim czasie wzrosła liczba kremacji. W zasadzie ta liczba wzrasta z miesiąca na miesiąc. Głównie za sprawą pandemii. Bliscy mają wtedy obawy przed pożegnaniem zmarłego. I wtedy zlecają kremację. Czasami dzieje się tak mimo woli zmarłego - mówił w internetowej części Popołudniowej rozmowy Adam Ragiel, balsamista, założyciel Polskiego Centrum Szkolnictwa Funeralnego.
Jak jeszcze zmieniła się branża pogrzebowa? Ludzie są też coraz bardziej świadomi tego, czym jest balsamacja. Sami proszą czy też żądają wykonania takiego zabiegu - mówił gość Marka Tejchmana.
Czym jest balsamacja? To taka dezynsekcja zewnętrzna, żeby zewnętrznie pozbyć się tych bakterii. Głównie po to, żeby rodzina mogła się bezpiecznie pożegnać - mówił Ragiel. Jest taki odruch bezwarunkowy u rodziny, że po prostu podchodzi - to w końcu jest bardzo bliska osoba, to jest osoba, która się kochało - i mimo tego, że nie można by było z jakiegoś powodu, to nikt nie jest w stanie powstrzymać takiej osoby, która po prostu w rozpaczy rzuca się na swojego bliskiego - zmarłego, chcąc się z nim ostatni raz pożegnać.
Marek Tejchman: Witam serdecznie, dobry wieczór. Adam Ragiel, balsamista, założyciel polskiego centrum szkolnictwa funeralnego. Polacy jada na groby, pan ze śmiercią styka się właściwie codziennie. Boi się pan śmierci?
Adam Ragiel: Nie boje się śmierci, to jest nieodzowny etap naszego życia tak naprawdę, poza tym mam ze śmiercią do czynienia codziennie, wiec się z nią oswoiłem.
Nieodzowny, ale nie ma pan wrażenia, że mimo wszystko jesteśmy nią bardzo często zaskoczeni?
No w ostatnim czasie niestety ta śmierć przychodzi nagle, chociażby w związku z chorobą. Ludzie nigdy nie są przygotowani na śmierć, każdy chce żyć długo.
A ma pan wrażenie, że szczególnie teraz? Bo przy okazji covidu, niestety statystyki są bezwzględne, Polacy umierają coraz częściej. Czy zmieniło się to, jak rodziny żegnają Polaków w covidzie? Czy zmieniło się umieranie w Polsce w dobie covidu?
Tak, te pożegnania wyglądają inaczej. Chociażby ta sytuacja covidowa i przepisy, jakie zostały wprowadzone, że nie można się pożegnać z osobą zmarłą. Bardzo ciężko przechodzą to rodziny zmarłych, niemożność pożegnania się ostatni raz, żeby chociażby spojrzeć na tę osobę, powiedzieć coś, czego się nie powiedziało za życia. Jest to nawet, można by powiedzieć traumatyczne przeżycie. Rodziny nie godzą się z tym, że nie mogły podczas hospitalizacji mieć kontaktu ze swoim bliskim, a później stanęli przed faktem dokonanym, że nie mogą się pożegnać z nim też po śmierci.
Czy w związku z tym, że umieramy coraz częściej i coraz więcej jest śmierci wokół nas to jakoś zmieniło się generalnie to, w jaki sposób się żegnamy z tymi, z którymi można się zobaczyć? Czy w Polsce na przestrzeni ostatnich lat sposób żegnania zmarłych się zmienił?
Teraz wszystko przeniosło się praktycznie do domów pogrzebowych, czyli to pożegnanie, do kaplic domów pogrzebowych, do kaplic cmentarnych. Kiedyś tradycją było spotkanie w domu, takie czuwanie przy trumnach, teraz naprawdę to się już bardzo rzadko praktykuje. Teraz większość pożegnań obydwa się w domach pogrzebowych.
Ale to są pożegnania z wystawionymi zwłokami?
Tak dokładnie, przy otwartej trumnie.
To jest najczęstszy sposób zegnania się w Polsce?
Tak, jeżeli rodzinie zaproponuje się odpowiednie przygotowanie osoby zmarłej...
Co to znaczy odpowiednie przygotowanie?
No właśnie, odpowiednie przygotowanie. Sanitarne przygotowanie zwłok, chociażby takie podstawowe, czyli dezynfekcja ciała, ubranie, kosmetyka pośmiertna, trzeba zakryć plamy odpadowe, te przemiany pośmiertne, żeby ten zmarły wyglądał w miarę naturalnie, lub zabieg balsamacji zwłok, który tak naprawdę przywróci wygląd tej osoby zmarłej. Po to to wszystko, żeby ta rodzina mogła się w spokoju pożegnać.
Ma pan wrażenie, że te momenty w których ludzie się spotykają to są takie momenty które coś przecinają? Czy one są rzeczywiście tym pożegnaniem?
Tak jest to rzeczywiście moment takiego prawdziwego pożegnania. Zmieniło się może jeszcze to, że przychodzi głownie najbliższa rodzina, nie ma już spotkań w szerszym gronie. Tylko i wyłącznie zbiera się najbliższa rodzina.
To są bardzo intymne spotkania jak rozumiem.
Bardzo intymne. Proszą o czas taki dla siebie czasie. Ten czas się właśnie wydłuża na przykład.
Ile czasu trwa takie pożegnanie?
Kiedyś były dosyć krótkie, około 15 minut, a teraz nawet do godziny czasu. Potrzebują pobyć jeszcze ze sobą...
Ale to nie jest stypa, to jest takie spotkanie ostatnie?
Nie, to jest takie spotkanie przy zmarłym. Po prostu. Czas na modlitwę, niektórzy potrzebują tego.
Wierzący sobie lepiej radzą z ze śmiercią, tak jak pan obserwuje, to?
Na pewno trzeba coś wierzyć i ta wiara na pewno pomaga. Wierzący, no to wiadomo, że to pożegnanie skupia się bezwzględnie na modlitwie. Praktycznie przestały przez cały ten czas. Natomiast osoby powiedzmy świeckie, to pożegnanie wygląda naprawdę bardzo różnie. Rozmowy są rodzinne w trakcie tego pożegnania, jakby ten zmarły jest i on jakby obcuje z nimi.
Nie ma pan wrażenia, bo wie pan, potrafimy wydłużyć życie, ale nie potrafimy bardzo często walczyć z cierpieniem. Nie ma pan wrażenia, że czasem to jest ulga, że skończyło się cierpienia najbliższego?
Tak, nawet często. Nawet jak rozmawiam z rodziną, to sami o tym mówią, że choroba ta, która towarzyszyła, że ona była już tak męcząca dla tej osoby, że oni nawet już myślą, że dobrze, że ich bliski odszedł, że nie widzę tego cierpienia. Nie widzę tego bólu. Nawet czasami on sam mówi do rodziny, rozmawia z rodziną, że by chciał odejść. Nie powstrzymują go od tego, bo to jest najgorsze wtedy, kiedy ktoś chce już odejść, kiedy mówi o tym, że jest zmęczony po prostu, że mu pozwolić na to.
A jakie sytuacje są tymi, które... Spotyka się pan ze złymi emocjami? Zdarza się jakaś taka złość, wściekłość? To te zdarza się jakaś taka złość wściekłość. Kiedy ona jest?
Takie niepogodzenie się i ta złość występuje najczęściej w nagłych zgonach, czyli wtedy, kiedy no właśnie ktoś wychodzi z domu. Tak jak co dzień, a nagle za kilka godzin, kilkanaście minut rodzina dostaje informacje, że bliski zginął w wypadku na przykład lub też jest inna przyczyna śmierci.
A dla pana? Do pana jest czasem złość kierowana?
Czasami rodziny mają taką złość, czyli jakby przenosząc ją ze służby zdrowia. To najczęściej tak jest, że nie było wszystko zrobione. A może mogli go uratować. Ta złość też gdzieś się odbija też czasami na nas, na mnie. Ale no właśnie, ale wtedy ten moment, kiedy rozmawiamy, kiedy zaczynamy rozmawiać o tym wszystkim.
A co ludzie dają zmarłemu w ostatnią drogę? Czy to też się coś zmieniło? Wkłada się do trumny coś, co ma zmarłemu towarzyszyć?
Tak naprawdę to są różne rzeczy, różne przedmioty. ja nawet sam rodzinie proponuje, że proszę coś przynieść takiego co ta osoba zmarła lubiła. Co było jej jakąś ulubioną rzeczą. Nie wiem, na przykład ktoś siedział, bardzo często spędzał czas przed telewizorem, rozwiązywał krzyżówki. No właśnie krzyżówki, pilota telewizora na przykład. Z takich nietypowych rzeczy.
Pilota do telewizora?
Pilota do telewizora dokładnie. Czasem przynoszą telefony, bo wierzą może, że jeszcze będzie jakiś kontakt. Więc naprawdę to jest bardzo duży wachlarz takich rzeczy różnych, które rodzina chcę dołożyć do tego zmarłego.