"Czujemy się jeszcze bardziej potrzebni, wciąż docieramy do takich miejsc, gdzie jeszcze nas nie było. Byliśmy w 112 miejscach, gdzie jeszcze nikt nie dotarł, gdzie ludzie w ogóle o Szlachetnej Paczce nie słyszeli. Takich miejsc wciąż w Polsce jest więcej" - mówiła w Popołudniowej rozmowie w RMF FM wiceprezes Stowarzyszenia Wiosna, organizatora akcji Szlachetna Paczka, Joanna Sadzik. Rozmówczyni Marcina Zaborskiego podkreślała, że ponad 2 mln Polaków miało nie więcej niż 19 zł dziennie na przeżycie. "Zależy nam na tym, żeby każdy przeczytał raport o biedzie i jakoś się zaangażował. Można wybrać rodzinę i zrobić dla niej paczkę, można wybrać dziecko z Akademii Przyszłości i ufundować mu Indeks Sukcesów, można też po prostu wpłacić, po to, żebyśmy docierali do nowych miejsc" - podpowiadała Joanna Sadzik. A weekend cudów już 7-8 grudnia.
Ludzie mówią nam: "Przywróciliście nam godność". Trafiło do nas w tym roku ponad 25 tys. historii rodzin. Ponad 10 tys. wolontariuszy czyta te historie, a potem odwiedza te rodziny - opowiadała Sadzik. Człowiek żyjący w skrajnym ubóstwie najbardziej boi się tego, że będzie sam. W momencie, gdy trafia do niego wolontariusz lub osoba, która się nim choć trochę zainteresuje, to ten człowiek odzyskuje wolę walki - podkreślała wiceszefowa Stowarzyszenia Wiosna.
Joanna Sadzik w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM podkreślała, że Szlachetna Paczka nie ogranicza się jedynie do wręczania darów. Jej wolontariusze docierają też do rodzin, które potrzebują pomocy niematerialnej Przychodzimy do rodziny i widzimy, że paczka materialna nie jest im potrzebna, ale jeżeliby rozwiązać problem prawny, np. z mieszkaniem, to ta rodzina zyskałaby drugie życie - mówiła Sadzik i przytoczyła historię jednej z takich osób: "Pan Marek ma 72 lata, opiekuje się synem, który zadławił się podczas obiadu, jest w śpiączce i nie ma prawa do renty, ponieważ okazało się, że jego pracodawca nie płacił ZUS-u. I prawnicy, którzy do nas się zgłaszają, mogą dać swój umysł, wiedzę i wykształcenie, żeby takim rodzinom pomóc".
Wiceprezes Stowarzyszenia Wiosna opowiedziała też historię pani Emilii, która żyje za 28 zł miesięcznie. Ta historia pokazuje, jak łatwo przeoczyć, że ktoś obok potrzebuje pomocy. To jest kobieta, która zajmowała się wszystkimi swoimi sąsiadkami w potrzebie. To jest niezwykła kobieta, o wielkim sercu i nikomu nawet do głowy nie przyszło, żeby zapytać ją, czy czegoś nie potrzebuje. Zorientowano się dopiero, gdy zemdlała z głodu - powiedziała Sadzik.
Marcin Zaborski zapytał też o problemy, które w ostatnim roku dotykały Stowarzyszenia Wiosna. Po oskarżeniach twórcy organizacji, ks. Jacka Stryczka o mobbing, kilkakrotnie doszło do zmian we władzach Wiosny. Od czerwca jesteśmy na świetnej drodze. To, że Szlachetna Paczka się odbywa, jest na to dowodem. Kryzys absolutnie za nami - powiedziała Joanna Sadzik.
Marcin Zaborski, RMF FM: Krótka historia na początek - historia pani Doroty. W jej życiu pewne elementy są niezmienne - co miesiąc pożycza, a potem szuka sposobu, by oddać i tak w kółko. Choć było gorzej - po śmierci męża musiała opuścić mieszkanie i zamieszkała w namiocie na chwilę, która przeciągnęła się do 5 lat. To tylko jedna z historii, jedna z twarzy polskiej biedy, której przyglądacie się od lat. Potrafi się pani jeszcze wzruszać, widząc biedę?
Joanna Sadzik: Ostatnio byłam u pani Marysi - co roku jestem również wolontariuszką, która odwiedza rodzinę. W połowie rozmowy, w momencie kiedy mi powiedziała swoją historię, która była pełna łez i pełna przemocy - kobieta zdecydowała się po wielu, wielu latach na rozwód ze swoim mężem, który ją bił... Przeprosiłam ją na chwilę, musiałam iść się wypłakać na zewnątrz. Dopiero jak się uspokoiłam, wróciłam. Nawet jak teraz sobie przypomnę, to mam dreszcze. To są takie historie, których człowiek nie dotyka na co dzień - przynajmniej ja. Ja na co dzień mam ciepłe mieszkanie, myślę, że dość szczęśliwą rodzinę. Mam pracę, którą bardzo kocham, mam wokół siebie dobrych ludzi. Jak spotykam takie osoby, to zastanawiam się, czego zabrakło.
Tych historii i tych łez jest całe mnóstwo. Ponad 2 miliony Polaków żyje w skrajnym ubóstwie - tak było w 2018 roku, o czym piszecie w swoim najnowszym raporcie. To znaczy, że w ciągu roku przybyło takich osób w Polsce o ponad 400 tysięcy. Czujecie się w związku z tym jeszcze bardziej potrzebni?
Czujemy się jeszcze bardziej potrzebni też dlatego, że wciąż docieramy do takich miejsc, w których jeszcze nas nie było. Na stronie szlachetnapaczka.pl możecie państwo przeczytać raport o biedzie i przekonać się - byliśmy w zupełnie nowych 112 miejscach, gdzie jeszcze nikt wcześniej nie dotarł i gdzie ludzie w ogóle o Szlachetnej Paczce nie czytali, nie słyszeli. Takich miejsc wciąż w Polsce jest więcej.
W tym raporcie możemy przeczytać, że ponad 2 miliony Polaków miało nie więcej niż 19 złotych dziennie na przeżycie.
Na wszystko. Na to, żeby sobie odłożyć na ciepłą kurtkę na zimę, na to, żeby ugotować obiad. Na to, żeby kupić sobie zimowe buty, na to, żeby kupić środki czystości, na to, żeby zreperować pralkę...
To jest to skrajne ubóstwo. Nie więcej niż 19 złotych dziennie. Ale 19 złotych dziennie to też jest czasem kwota dla wielu nieosiągalna. Historia, którą przytaczacie na swojej stronie. "Pani Maria ma 75 lat - cukrzyca, nadciśnienie, niedotlenienie, bieda - to jej życiowy czwórbój w samotności i bólu. Z 11 złotymi na przeżycie każdego dnia jest na przegranej pozycji, bo recepty się tylko wydłużają. Nie ma na opał na zimę. Ma za to kurtkę, ale cienką. Bardziej niż głodu boi się zimna".
To są historie, tak jak historia o pani Stasi, która, jak zapytaliśmy ją, czego potrzebuje, to powiedziała, że potrzebuje palet. Nie mogliśmy zrozumieć, po co staruszce palety, stare palety drewniane. Okazało się, że ona sobie nie wyobrażała, że ktoś może jej podarować opał, pełnowartościowy opał i chciała te palety porąbać po to, żeby w końcu pierwszą od trzech lat zimę przeżyć z jakimkolwiek ogrzewaniem. Żeby napalić w piecu, przynajmniej raz na jakiś czas.
W swoim raporcie, corocznym raporcie o biedzie podkreślacie, że on nie powstaje po to, żeby kogokolwiek zaskoczyć. Chcecie, żeby problem społeczny, jakim jest ubóstwo, stał się naprawdę społeczny. To na czym wam tak naprawdę zależy?
Zależy nam na tym, żeby każdy, kto nas teraz słucha, przeczytał raport o biedzie i w jakiś sposób się zaangażował. Można wybrać rodzinę i zrobić dla niej paczkę. Można wybrać dziecko z Akademii Przyszłości i ufundować mu Indeks Sukcesów. Można też po prostu wpłacić, po to żebyśmy docierali właśnie do nowych miejsc, tam gdzie jeszcze do takich pań "Staś" i panów "Władków" nie dotarliśmy. Po to, żeby wolontariusze już od kwietnia zaczęli pracować na to, żeby weekend cudów, który w tym roku przypada 7-8 grudnia, mógł się wydarzyć.
Co się będzie wtedy działo: 7-8 grudnia?
To jest moment, kiedy dostarczamy paczki materialne do magazynów, my darczyńcy. Potem wolontariusz rodziny zawozi ją do rodziny. To jest taki moment, kiedy przy otwieraniu paczek... Myślę, że najważniejsze nie jest to, co jest w tych paczkach. Tylko to, że ludzie często nam mówią: "Przywróciliście nam godność, pokazaliście nam, że dla kogoś jesteśmy jeszcze ważni". Ponieważ w paczce są prezenty, w paczce są wybrane rzeczy, których potrzebuje rodzina. Nie cokolwiek, tylko dedykowane dla tej rodziny specjalnie rzeczy. Są też tam prezenty świąteczne.
Słyszycie tysiące historii osób, które potrzebują tej pomocy. Ilu osobom, ilu rodzinom uda wam się pomóc w tym roku przed świętami?
Trafiło do nas w tym roku ponad 25 tysięcy historii rodzin.
Wszystkie przeczytaliście? Może pani z ręką na sercu to powiedzieć?
Nie czytałam ich wszystkich osobiście, ale na szczęście mamy armię wolontariuszy. To jest ponad 10 tysięcy osób, które czyta te historie, a potem odwiedza te rodziny, których historię otrzymaliśmy. Codziennie nowe rodziny trafiają na naszą stronę internetową i ich potrzeby. Codziennie ze strony szlachetnapaczka.pl można wybrać taką rodzinę, aż do weekendu cudów.
Czyli jeszcze dziś można pomóc? Można jeszcze się włączyć w Szlachetną Paczkę tego roku?
Zapraszam państwa na naszą stronę internetową. Zapraszam do tego, żebyście wybrali rodzinę, wybrali dziecko, bądź po prostu wpłacili nam datek.
Czego najbardziej boi się człowiek żyjący w skrajnym ubóstwie?
Tego, że będzie sam. Ja myślę, że w ogóle to jest taki lęk bardzo ludzki. Człowiek jest sam, a boi się jeszcze większej samotności. W momencie, kiedy pojawia się jakaś relacja, w momencie, kiedy trafia do niego wolontariusz bądź osoba, która się nim chociaż trochę zainteresuje, to te osoby odzyskują wolę walki o to, żeby było lepiej.
A słyszy pani czasem, że ludzie nie mają pieniędzy, bo są po prostu leniwi? Albo że wolą żyć na zasiłkach, niż pracować? Albo, że jeśli ktoś jest pracowity, to na pewno da sobie radę?
Słyszę często, że na przykład bezdomność jest zawiniona i ci ludzie są sami sobie winni. Ja trafiam na takie osoby w Szlachetnej Paczce - te, którym pomagamy. To są takie osoby, którym przydarzyło się coś, co mogło się przydarzyć każdemu z nas, np. był tata, mama, dwoje dzieci, szczęśliwa rodzina. Tata utonął w trakcie wakacji. Mama zostaje z dwójką małych dzieci, wpada w depresję. Nie znajduje się nikt, kto by w odpowiednim momencie skierował ją do lekarza, powiedział: "słuchaj, masz problem". Traci pracę i, będąc zupełnie sama, nie jest w stanie z tego wyjść. To jest jedna z historii z tego roku, pani Ani. Czy to jest historia, w której pani Ania czymkolwiek zawiniła?