„Putin jest reżyserem tego spektaklu. Łukaszenka jest nędznym i niebezpiecznym, jak widać, wykonawcą poleceń” - mówił gen. bryg. rez. Jarosław Stróżyk w Popołudniowej rozmowie w RMF FM. W ten sposób komentował trudną sytuację przy granicy polsko-białoruskiej. Zdaniem generała Polska powinna się zwrócić w tej sprawie do NATO i robi to zbyt późno. „NATO to nasz filar bezpieczeństwa” – przekonywał gość Bianki Mikołajewskiej.
To kolejna próba eskalacji konfliktu i również kryzysu humanitarnego - komentował w RMF FM gen. Stróżyk trudną sytuację przy granicy polsko-białoruskiej. Jak widać, jesteśmy dobrze do tego przygotowani i w tym miejscu próby eskalacji Łukaszenki się nie powiodą. Służby, które tam są zgromadzone dadzą radę - dodał.
Generał pozytywnie ocenił działania polskich służb w strefie przygranicznej, a także to, że na pierwszej linii są funkcjonariusze straży granicznej i policjanci. Żołnierze nie są przygotowani do działania porządkowego, to bardzo trudna dla nich sytuacja. Żołnierze przygotowani są do innej walki - komentował.
Bianka Mikołajewska pytała swojego gościa, co sądzi o obecności żołnierzy przy polsko-białoruskiej granicy. Zdecydowanie powinniśmy dostosowywać wszystkie metody do metod Łukaszenki i Putina. Na tym etapie wydaje się, że dajemy radę - komentował. Jak dodał, jego zdaniem "klucz do rozwiązania tego problemu jest w Moskwie".
Zdaniem generała Polska powinna się zwrócić o wsparcie w tej sytuacji do NATO. NATO to nasz filar bezpieczeństwa. To sojusz polityczno-militarny, gotowość do udzielenia pomocy - konsultacje w ramach 4. artykułu - to nie są działania militarne - przekonywał, dodając, że jego zdaniem nie ma potrzeby militaryzowania kryzysu na wschodniej granicy, ponieważ ten kryzys ma teraz wymiar głównie humanitarny.
Gen. Stróżyk tłumaczył też, na czym polegałoby ewentualne uruchomienie art. 4 traktatu o NATO. To pewne podniesienie gotowości dyplomatycznej. To jest opowiedzenie tego, co się dzieje na naszej wschodniej granicy na forum Sojuszu. Wciąż to działanie dyplomatyczne, ale za tym idą konkretne działania - wykazuje, że Sojusz przygląda się temu, co dzieje się na granicy - tłumaczył. We wtorek odbędzie się spotkanie m.in. prezydenta Andrzeja Dudy, premiera Mateusza Morawieckiego, szefów MON i MSWiA, Mariusza Błaszczaka i Mariusza Kamińskiego, w sprawie sytuacji na granicy i ewentualnego uruchomienia art. 4 traktatu o NATO - wynika z nieoficjalnych informacji uzyskanych przez PAP.
W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM gen. bryg. rez. Jarosław Stróżyk przekonywał, że polska armia jest przygotowana na wiele scenariuszy rozwoju przygranicznego napięcia. Putin i Łukaszenka doskonale wiedzą, że polski naród jest zdeterminowany. Dobrze wyszkolone są również siły zbrojne, które oczywiście nie obronią Polski przed całą armią rosyjską, jeżeli miałaby się tu pojawić. Zapewniał jednak, że w naszym kraju nie sprawdziłaby się taktyka "zielonych ludzików", którą Rosja stosowała w konflikcie z Ukrainą w 2014 roku.
Gość Bianki Mikołajewskiej przekonywał, że dziennikarze powinni jak najszybciej otrzymać możliwość relacjonowania sytuacji przy granicy. Przegrywamy z Łukaszenką, który zaprasza sobie dziennikarzy CNN, BBC i z drugiej strony płotu wygląda to znacznie gorzej. Nie przypominam sobie konfliktu, wojny, na której nie byłoby dziennikarzy. My jesteśmy tutaj absolutnymi prekursorami, uważam że ze szkodą dla Polski - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM gen. bryg. rez. Jarosław Stróżyk
Bianka Mikołajewska: Służby spodziewają się, że dzisiaj migranci, zgromadzeni na granicy, spróbują przekroczyć granicę. Pewnie okoliczni mieszkańcy zastanawiają się, czy mają się czego obawiać. Jak pan uważa?
Gen. bryg. rez. Jarosław Stróżyk: Nie sądzę. Sądzę, że to kolejna próba eskalacji konfliktu i eskalacji kryzysu, również humanitarnego, przez pana Łukaszenkę. Ale jak widać, jesteśmy do tego dobrze przygotowani i w tym miejscu ta eskalacja, czy też powiedziałbym takie 'ostatnie podrygi' tej jesieni Łukaszenki, raczej się nie powiodą. Oczywiście, nie wiemy wszystkiego, bo nie mamy dostępu do wszystkich informacji, ale nie tragizowałbym. Myślę, że służby, które tam są zgormadzone, głównie służby policyjne i straży granicznej, wspomagane przez wojsko, dadzą radę.
Tak, jak pan wspomniał - w pierwszej linii granicy pilnują dziś policja i straż graniczna. Uważa pan, że to dobrze, że właśnie te służby są na granicy w pierwszej linii?
Tak, zdecydowanie tak. To zdecydowanie trudne zadanie dla żołnierzy. Żołnierze nie są przygotowani do działania porządkowego. To bardzo dla nich trudna sytuacja. Żołnierz jest przygotowany do innej walki. Gdziekolwiek polscy żołnierze jechali w ostatnich 30, 25 latach - czy to na Bałkany, czy też w inne miejsca, w których musieli takie role sobie przypisywać, czy były im przypisane, to była bardzo trudna sytuacja.
Podziela pan poglądy, że nie powinniśmy w tej chwili militaryzować tego konfliktu? Jest to konflikt cywilny i powinny być stosowane do niego metody właściwe dla sytuacji związanych z cywilami?
Zdecydowanie powinniśmy dostosowywać wszystkie metody do wszystkich kroków Łukaszenki i jego poplecznika Putina. Na tym etapie wydaje się, że w dużym stopniu dajemy radę. Chociaż rzeczywiście przekroczenia granicy mają miejsca w innych lokalizacjach. My patrzymy na to z punktu widzenia kryzysu humanitarnego, taktycznego, bardzo niestety ważnego. Natomiast musimy patrzeć na to przez pryzmat międzynarodowy, przez pewne zapobieganie temu daleko od granic Polski. Udało się to w dużym stopniu w Iraku, Turcja - nasz sojusznik w NATO, teoretyczne, czasami praktyczny - również zaczęła pomagać, bo najpierw przeszkadzała. Zatem tam jest klucz do rozwiązania tego problemu. Klucz jest też w Moskwie.
Panie generale, jeżeli trzymamy się tego, że jest to sprawa cywilna, a nie konflikt militarny, czy powinniśmy w tej sytuacji występować o wsparcie NATO, bo coraz częściej mówi się o tym.
Zdecydowanie powinniśmy, nawet w mojej ocenie robimy to zbyt późno. NATO to nasz filar bezpieczeństwa, nie zapominajmy o tym. NATO, to przecież główny czynnik bezpieczeństwa w tym rejonie Europy.
Ale to jest sojusz militarny. Przed chwilą mówił pan generał, że w tym przypadku nie powinniśmy militaryzować konfliktu.
Tak, być może zaprzecza sam sobie, natomiast to jest sojusz polityczno-militarny i przede wszystkim polityczne głosy wsparcia, gotowość do udzielenia pomocy. Mówimy o art. 4, czyli o pewnych konsultacjach politycznych na forum rady północnoatlantyckiej. To nie jest jeszcze działania militarne. To jest pokazanie, że Sojusz widzi ten problem i jest gotowy do rozwiązywania tego problemu, a więc nie jest to jeszcze ścisła militaryzacja. Oczywiście też nie wspominaliśmy jeszcze o potencjalnych działaniach Unii Europejskiej, które też mogą mieć miejsce i powinniśmy się także o nie zwracać.
Wspomniał pan o art. 4 i coraz częściej o nim się mówi. Co konkretnie mógłby on dać?
Mówiąc skrótowo to jest pewne podniesienie gotowości dyplomatycznej, gotowości do działania Sojuszu Północnoatlantyckiego, czyli opowiedzenie o tym, co się dzieje na forum na forum rady północnoatlantyckiej. Powiedzenie dokładnie o tym, co się dzieje na naszej wschodniej granicy. Zatem jest to wciąż pewne działanie dyplomatyczne, ale jednak za tym idą konkretne ruchy. I pokazanie, że Sojusz przygląda się tej sytuacji, jest jest gotowy. Nie przyniesie nam to jutro dodatkowych sił na granicy, ale jeżeli będą one potrzebne za miesiąc, dwa, trzy, a ten konflikt będzie trwał i będzie ogień podsycany jeszcze na wiosnę, pewniej i jeszcze dalej, to wtedy przydadzą się tego typu konsultacje.
Swego czasu pracował pan w NATO, koordynował działania wywiadów państw, które są członkami Sojuszu. A kiedy NATO mogłoby udzielić nam wsparcia wojskowego? Mówi się o tym, że następny krok to wsparcie wojskowe, w jakiej sytuacji to mogłoby nastąpić?
W przypadku rzeczywistej eskalacji na poziomie wojskowym. Tutaj mamy te działania poniżej progu wojny, czyli jako pocisków Łukaszenka używa niestety ludności cywilnej. Natomiast w przypadku ewentualnej agresji, jakiś zdarzeń typowo wojskowych, prowokacyjnych, to wtedy być może byłyby potrzebne dodatkowe siły NATO, ale oczywiście też w wymiarze czasami symboliczny. Ale symbole w sojuszach mają znaczenie. O tym, pamiętajmy. Na to patrzy Putin. Putin patrzy na reakcji. Putin jest właściwym aktorem, albo reżyserem tego spektaklu, on zapewnia również środki. Łukaszenka jest takim nędznym wykonawcą tych poleceń, niebezpieczne wykonawcą tych poleceń. Ale NATO pokazuje swoją siłę, swoją gotowość pomocy.
Dowódca brytyjskiej armii gen. Nick Carter mówi, że kryzys rozgrywa się zgodnie z rosyjskimi podręcznikami. Zgadza się pan z tą opinią?
Zdecydowanie. Jednak pamiętajmy, co jest głównym celem Putina - zdestabilizowanie sytuacji tam, gdzie on by chciał. Pokazania, że Sojusz jest słaby, podzielony. Dlatego tak ważna jest działalność Sojuszu, ale przede wszystkim sprawdzanie, testowanie wiarygodności. Zatem to jest działanie poprzez różne mechanizmy.
Te podręczniki opisują jakieś metody działania. Jakie metody działania wskazywałoby na to, że to są właśnie wg rosyjskich podręczników prowadzone działania?
Przede wszystkim wojna informacyjna. Wygrywanie w przestrzeni informacyjnej, to jest ten aspekt, w którym Rosjanie są niezmiernie skuteczni co najmniej dziesięciu lat, a przede wszystkim od wojny na Ukrainie. To jest ten aspekt i patrzmy na to szeroko.