„To jest dość zaskakująca sytuacja, że ta ustawa, którą w piątek podpisał prezydent ląduje w koszu i okazuje się zupełnie nieprzydatna do niczego” – powiedział w Popołudniowej rozmowie w RMF FM prof. Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. „Miejmy nadzieję, że zdrowy rozsądek zwycięży, bo chyba limit kryzysów wyborczych mamy wyczerpany na całą dekadę” – stwierdził gość Marcina Zaborskiego.
Odpowiedział też na pytanie, czy jest możliwe, że w wyborach prezydenckich pojawi się jakiś nowy kandydat. Wydaje mi się, że to jest zupełnie nierealnie, zwłaszcza że dość dobrze widać, jaki jest układ: Mamy jednego kandydata, który się broni i ma mocną pozycję lidera i dwóch ścigających się kandydatów, których notowania idą do góry i którzy mieliby szansę, żeby go pokonać. Nie bardzo widać tutaj jakiegokolwiek sensu, żeby tutaj pojawiał się dodatkowy kandydat - ocenił naukowiec.
Mi też się wydawało przed paroma miesiącami, że Szymon Hołownia zatrzyma się na 10 procentach, na miejscu, które ja nazywam "TUP - Tymczasowe Ugrupowanie Protestu", które co pewien czas robią polscy wyborcy, robią tupnięcie, że coś im się tutaj nie podoba. Dzisiaj się wiele zmieniło, dlatego że pandemia trochę to zresetowała. Te silniejsze światła w kampanii obnażyły słabości Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Ci wyborcy, którzy wcześniej na nią głosowali, zaczęli się rozglądać, część odpowiadała, że nie będzie głosować i tak powstał drobny efekt kuli śniegowej i w tym momencie dwóch kandydatów zyskuje impet - zaznaczył.
Wydaje się, że walka będzie wyrównana, zobaczymy kto zrobi więcej błędów. Doświadczenia wielu wyborów pokazały nam, że nigdy przewaga nie jest tak duża, żeby nie dało się jej zmarnować i nigdy nie jest tak, że jak ktoś jest bardzo pewny zwycięstwa, to mu to nie przeszkadza. Wydaje się, że te wybory będą bardzo wyrównane i będziemy obserwować ciekawe pojedynki - powiedział profesor.
Skomentował także spadające poparcie dla kandydata Lewicy - Roberta Biedronia. Tak to jest, jak ktoś kandyduje nie po to, żeby wygrać, tylko po to, żeby wyborcy mieli na kogo głosować. Wybory się zorientowali, że to jest kandydat, który nie ma szans na zwycięstwo i to jest jedna ze składowych - zaznaczył gość Marcina Zaborskiego.
Może się okazać, że porozumienie, które Jarosław Kaczyński zawarł tydzień temu jest chwilowe i Jarosław Kaczyński skieruje znowu swój obóz i swoich najwierniejszych współpracowników do szarży w stronę jakiejś przepaści. Tego nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Wiele zależy od tego, jaki będzie wynik wyborów prezydenckich. Jeśli wygra Andrzej Duda, wszystko być może wróci w jakieś koleiny. Ale jeśli Andrzej Duda przegra, czego wykluczyć się dziś nie da, to czeka nas kolejny wstrząs. I wydaje się, że ta konstrukcja jest dzisiaj na tyle osłabiona, że prawdopodobnie będzie mieć wielkie kłopoty, żeby go przeżyć w jednym kawałku - odpowiedział prof. Jarosław Flis w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM na pytanie o to, co będzie dalej ze Zjednoczoną Prawicą po ostatnich kryzysie.
W internetowej części Popołudniowej rozmowy pojawił się też wątek kryzysu i protestów, z którymi PiS będzie musiał się zmierzyć. Dobrze byłoby, gdyby partia rządząca po tej lekcji pokory, jaką odebrała w ostatnim tygodniu, jeszcze chyba nie do końca przetrawionej, zaczęła się orientować, że czasami ci, którzy przeciw niej protestują, mogą mieć rację. Bo do tej pory obowiązywała zasada >>Słychać wycie? Znakomicie!<<, tzn. że jeśli ktoś przeciw nam protestuje, to jest to najlepszy dowód na to, że robimy dobrze. Ta logika może zawieść w takich sytuacjach, kiedy na tym polu, które było do tej pory zwycięskim polem dla PiS - gospodarki, dobrostanu, ludzie zaczynają odczuwać jakieś problemy i widzą, że władza zajmuje się czymś innym, np. próbuje przepychać wybory w absurdalnym czasie, a nie rozwiązuje ich realnych problemów - mówił prof. Flis.
Marcin Zaborski zapytał też o strategię Platformy Obywatelskiej - rozpoczęcia procesu wyborczego od nowa. Obywatele złożyli swoje podpisy pod kandydaturą, chcieli głosować na tych kandydatów, nie mieli takiej możliwości. Dlaczego ich teraz za to karać tym, że muszą jeszcze raz składać te podpisy? Ani to rozsądne ani zdrowe w czasach pandemii - to są przecież dodatkowe kontakty między ludźmi. Wydaje mi się, że opozycja mogłaby się już zorientować, że tamta bitwa się skończyła - odpowiedział Flis.