„To nie jest podwyżka, tylko zmiana warunków pracy, która wiąże się z podwyższeniem pensum z 18 do 22 godzin. Pan minister chciałby również, by były dokumentowane godziny, które spędzamy w kontakcie z uczniami, rodzicami, czy na wycieczkach szkolnych” – tłumaczył w Popołudniowe rozmowie w RMF FM Dariusz Martynowicz. Nauczyciel Roku 2021 odniósł się w ten sposób do pytania o to, jaki ma stosunek do zapowiedzi podwyżek dla nauczycieli. Zdaniem Dariusza Martynowicza zmiany, które chce wprowadzić MEiN w pracy nauczycieli grożą zwolnieniami. Dlatego też nauczyciele się ich boją. „Jeżeli te zmiany wejdą z polskiej szkoły odejdą nie tylko emeryci, ale także najlepsi nauczyciele, którzy poradzą sobie doskonale na rynku pracy w innym miejscu” – przekonuje.
Dobrze, że temat edukacji jest obecny w przestrzeni publicznej i będę robić wszystko, żeby ten temat był obecny częściej - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Dariusz Martynowicz, laureat nagrody Nauczyciel Roku 2021.
Piotr Salak pytał swojego gościa o to, jaki ma stosunek do zapowiedzi Przemysława Czarnka o podwyżkach dla nauczycieli. To nie jest podwyżka, tylko zmiana warunków pracy, która wiąże się z podwyższeniem pensum z 18 do 22 godzin. Pan minister chciałby również, by były dokumentowane godziny, które spędzamy w kontakcie z uczniami, rodzicami, czy na wycieczkach szkolnych - tłumaczył Martynowicz.
Dariusz Martynowicz zwrócił uwagę, że - podliczając wszystkie godziny, które zostaną dodane do pracy nauczyciela - będzie ich około 35, co przy 40-godzinnym tygodniu pracy sprawia, że na wszystkie dodatkowe, ale niezbędne aktywności, jak np. sprawdzanie kartkówek, czy przygotowywanie się do lekcji, pozostaje jedynie 5 godzin.
Zdaniem Dariusza Martynowicza zmiany, które chce wprowadzić MEiN w pracy nauczycieli grożą zwolnieniami. Dlatego też nauczyciele się ich boją. Jeżeli te zmiany wejdą z polskiej szkoły odejdą nie tylko emeryci, ale także najlepsi nauczyciele, którzy poradzą sobie doskonale na rynku pracy w innym miejscu - przekonuje.
Nauczyciel Roku 2021, podsumowując strajk w oświacie z kwietnia 2019 roku, w którym brał udział, przekonywał, że ten protest był potrzebny. Uważam, że to był bardzo ważny moment, bo to był pierwszy moment, kiedy nasze historie opuściły pokój nauczycielski - mówił Martynowicz. Nauczyciel dodał, że w tej pracy jest wiele elementów, oprócz stania przy tablicy, o których się nie mówi w przestrzeni publicznej. Praca nauczyciela jest również obciążająca psychicznie.
Trzeba uwolnić spis lektur dlatego, że już ten spis lektur jest taką próbą ograniczenia, według mnie, autonomii uczniów i nauczycieli - mówił w internetowej części Popołudniowej Rozmowy w RMF FM Dariusz Martynowicz, polonista i Nauczyciel Roku 2021.
Wcześniej gdy mieliśmy do czynienia z trzynastoma lekturami obowiązkowymi nauczyciele sami mogli decydować o tym, co i jak będą czytać z uczniami - argumentował Martynowicz. Była przestrzeń na to - i ja to robiłem - żeby na przykład wrzucić jakieś swoje książki, które chciałbym, żeby uczniowie przeczytali - mówił. Ja wrzuciłem "Prawiek i inne czasy" Olgi Tokarczuk i moi uczniowie już od dawna czytają Tokarczuk. Z czego jestem bardzo dumny - mówił.
A jak się zmieniła młodzież na przestrzeni ostatnich lat? Młodzież jest teraz bardziej skryta, ma coraz większe problemy ze sobą. I te problemy wynikają z różnych rzeczy. Czas pandemii pokazał, że niezbyt dobra jest kondycja psychiczna młodzieży. I, że emocje to jest rzecz na którą warto pracować - mówił Martynowicz.
Jego zdaniem na plus można zaliczyć to, że młodzi ludzie staja się coraz bardziej pragmatyczni: To mi się akurat podoba dlatego, że młodzież chce wiedzieć po co ja coś robię, czemu to służy, czego konkretnie oni się nauczą gdy zrobią coś, co ja im wymyślę - dodał.
Piotr Salak: Naszym gościem jest Dariusz Martynowicz. Laureat nagrody Nauczyciel Roku 2021, nauczyciel języka polskiego w Małopolskiej Szkole Gościnności im. Tytusa Chałubińskiego w Myślenicach. Wszystkiego najlepszego. Poświętował pan trochę dzisiaj?
Dariusz Martynowicz: W mediach. Przyjdzie czas na inne świętowanie. To dla mnie intensywny czas, ale dobrze, że temat edukacji jest w ogóle obecny w polskiego przestrzeni publicznej.
Ale tylko 14 października, mam takie wrażenia.
Będę robił wszystko, co mogę, żeby był obecny częściej.
A czytał pan list o ministra Czarnka?
Nie, nie czytałem.
Powiem panu, co mniej więcej w tym liście jest. Jest zapowiedź podwyżki. Cieszy się pan z tego?
Po pierwsze, to nie jest podwyżka. To chcę powiedzieć od razu. To jest zmiana warunków pracy, która wiąże się z podniesieniem nam pensum, czyli tego czasu, kiedy jesteśmy w bezpośrednim kontakcie w szkole z naszymi uczniami, z 18 do 22 godzin. Plus jeszcze pan minister chciałby abyśmy dokumentowali w każdym tygodniu 8 godzin, które spędzamy w szkole na kontaktach z rodzicami, uczniami, na wycieczkach szkolnych oraz podczas rad pedagogicznych. Ekwiwalent za to, to jest średnio tysiąc złotych dla nauczyciel więcej.
Radości nie słyszę w pana głosie.
Wie pan, jeżeli ja dobrze rozumiem słowo "podwyżka", to podwyżki dostali ratownicy medyczni, podwyżki dostali policjanci, służby mundurowe. Podwyżka polega na tym, że nie zmienia się warunków pracy i po prostu dostaje się więcej.
Związek Nauczycielstwa Polskiego nazywa tę propozycję przejawem lekceważenia nauczycieli. Pan by się pod tym podpisał?
Ja jestem nauczycielem nie związkowym, ale też mam takie poczucie. Realność naszej pracy jest taka, ż to będzie ciężar nie do udźwignięcia. Jeżeli sobie policzymy te godziny, to polonista w liceum ogólnokształcącym, mając 22-godzinne pensum, będzie musiał uczyć realnie 25 godzin ze względu na uśrednienie. Plus 8 godzin, które ma udokumentować, to jest 33. Jak dołożymy do tego okienka w planie lekcji, których minimum są dwa, to jest 35 godzin i zostaje nam 5 godzin w tygodniu w wymiarze 40 godzin pracy na przygotowywanie się do każdej z tych 25 lekcji oraz na coś, co dla mnie, jako polonisty jest kluczowe, czyli na sprawdzanie wypracowań, prac pisemnych, notatek, ocenianie projektów, informację zwrotną dla ucznia.
Ile realnie pan tygodniowo pracuje?
Ja nie jestem dobrym przykładem, dlatego, że nie uczę na pełny etat. Mam w tym momencie 13 godzin języka polskiego. Na pewno w sumie około 30, jeżeli zliczymy do tego wszystkie moje obowiązki, na które składa się nie tylko to, co się dzieje w szkole, czyli lekcje, ale też uzupełnienie dokumentacji, kontakty z rodzicami, wycieczki, jakieś kółka, które często nauczyciele realizują poza.
A strajkował pan w kwietniu 2019 roku?
Tak, strajkowałem.
I został kac po tym strajku? Niektórzy nauczyciele mówią, że ten kac trwa do dzisiaj.
Nie. Ja uważam, że to był bardzo ważny moment, dlatego, że to był pierwszy moment, kiedy nasze historie opuściły pokoje nauczycielskie i kiedy mogliśmy, a przynajmniej próbowaliśmy, powiedzieć społeczeństwu na czym polega nasza praca. Że stereotypowy nauczyciel, to nie jest taki, który ma 18 godzin, 3 miesiące wakacji i jeszcze narzeka, tylko, że w tej pracy jest dużo różnych innych rzeczy, o których próbujemy mówić w przestrzeni medialnej i, że jest to też bardzo obciążająca psychicznie praca. Bardzo wymagająca. Ale też mimo tego, jest wielu wspaniałych nauczycieli w Polsce, którym się jeszcze chce. Dla których uczniowie i uczennice są ważni, którzy chcieliby szkoły opartej właśnie na poszanowaniu ich zawodu, ale też szkoły w której uczeń nie jest przemęczony, szkoły w której uczeń ma szansę rozwijać się...
Pan mówi o jakimś idealnym świecie. Przypomnę, naszym gościem jest Dariusz Martynowicz, laureat nagrody Nauczyciel Roku 2021, jak się panu podobają te propozycje zmian, które chce wprowadzić Ministerstwo Edukacji?
No nie wiem, czy mogę wyrazić inaczej niż to, że ja się na takie warunki pracy nie zgadzam. Nawet moja zgoda nie ma tutaj nic do rzeczy, bo jestem najmłodszym w zespole polonistów w Małopolskiej Szkole Gościnności i realność moja jest taka, że jeżeli te propozycje wejdą w życie, to po prostu grozi mi utrata pracy.
To znaczy?
No po prostu zwolnienie, dlatego że jeżeli zostanie podniesione pensum, no to starsze stażem koleżanki, też świetne polonistki, które pracują z młodzieżą dużo dłużej niż ja, będę miały swoje etaty, natomiast dla mnie tych godzin zabraknie.
A nie tylko pan się boi tych zmian ? Czy w ogóle pana koledzy i pana koleżanki boją się tych zmian, które chce wprowadzić minister Czarnek ?
Ja mam wrażenie, że moje koleżanki i koledzy, a z reguły są to naprawdę dobrzy i bardzo dobrzy nauczyciele, elastyczni ludzie, którzy mają trochę oleju w głowie. W tym momencie rozglądają się za nową pracą, bo naprawdę myślę, że polskie szkoły, jeżeli te zmiany zajdą, to odejdą nie tylko emeryci, ale odejdą także nauczyciele, którzy są najlepsi, którzy radzą sobie spokojnie na rynku pracy, a gdzie indziej... No bo niech pan zauważy, że różnica między 30 kilkoma godzinami pracy i naprawdę głodowymi dalej pensjami, a pracą w małej firmie czy korporacji na 40 godzin i dwukrotności wynagrodzenia to jest przepaść. Ja sam miałem propozycje, całkiem niedawno od jednego z wydawnictw w Krakowie- proponowano mi 8 000 brutto na start, za pracę w wymiarze 2 dni zdalnych i 3 w wydawnictwie.
To nie będę pytał, dlaczego pan tę propozycję odrzucił.
Bo ja kocham...
Tak myślałem właśnie, że taka będzie odpowiedzieć.
Zastosował pan pytanie retoryczne.
,,Nie ma czegoś takiego, jak autonomia szkół''- mówi minister Czarnek, co pan odpowiada?
Podstawą dobrej szkoły jest wychowywanie w duchu szacunku, przywiązania do tradycji polskiej kultury, to oczywiste. Natomiast też dialogu, szacunku do różnorodności i podstawą polskiej szkoły jest autonomia uczniów, nauczycieli i rodziców i ona teraz jest, bo w każdej szkole mamy radę rodziców, w każdej szkole jest samorząd uczniowski.
Ale ,,kuratorzy mają za małą władzę''- mówi ministerstwo edukacji.
No, dlatego podczas swojej przemowy powiedziałem, że nie może być tak, że recenzentem tego, czy jakaś organizacja, osoba wchodzi do szkoły, będzie kurator oświaty. Uważam, że to bardzo zły pomysł.
A miał pan przykre doświadczenia, jeżeli chodzi o kuratorów?
Nie, nie miałem jakichś przykrych doświadczeń, jeżeli chodzi o kuratorów, do tej pory. Przykrych doświadczeń nie miałem, nie mogę nic złego powiedzieć w tym momencie. Natomiast myślę, że ta kontrola i w ogóle robienie takiej presji szkoły opartej na podległości strachu, to są rzeczy zupełnie niepotrzebne. To jest tak jak z młodymi ludźmi. Im więcej im się narzuca, tym więcej się buntują. Prawda jest taka, że szkoła oparta na kontroli nigdy nie służy dobru ucznia. Dlatego że, jeżeli dyrektor jest kontrolowane przez kuratorium i sam kontroluje swoich nauczycieli, bo się boi, no też przekłada się to na warsztat pracy nauczycieli, którzy się boją, że zostaną jakoś wypunktowani, czy coś się wydarzy nieciekawego i to się też przekłada na jakość relacji. Polska szkoła powinna być oparta na kulturze relacji między nauczycielami, uczniami, a rodzicami. I myślę, że wszyscy mam tutaj równo wiele rzeczy do nadrobienia, bo wszyscy też wiele rzeczy zawaliliśmy.