„Polacy są dość dyskretni i nawet jak mnie poznają, to jedyne co robią, to się uśmiechają” – tak o swojej rozpoznawalności mówiła w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Izabela Dąbrowska, odtwórczyni roli pani Basi w „Uchu Prezesa”. Sama przyznaje, że nie wiedziała o istnieniu prawdziwej sekretarki Jarosława Kaczyńskiego. Mówi także, że nie chciałaby się nią inspirować. „Moja rola to w pewien sposób nasze wyobrażenie, to nie jest odtwarzanie sytuacji, bo wbrew niektórym, że musimy wiedzieć więcej, że mamy kreta, to naprawdę wszystko to jest wyobraźnia Roberta Górskiego” – mówiła Dąbrowska. Pytana czego dowiedziała się o politykach, powiedziała, że „są takimi samymi ludźmi jak my wszyscy, wrzuceni w dość nietypowe, niekomfortowej dla siebie sytuacje. Część z nich lubi odgrywać role, a niektórzy niekoniecznie” – mówiła rozmówczyni Marcina Zaborskiego.
Marcin Zaborski, RMF FM: Dla wielu pani Basia z serialowego "Ucha Prezesa". Ile osób próbowało wręczyć pani liścik do prezesa Kaczyńskiego, albo mówiło: Pani Basiu, taka sprawa jest, czy mogłaby pani pomóc?
Izabela Dąbrowska: Mam nadzieję, że wszyscy rozróżniają fikcję od rzeczywistości.
Choć czasami to się jednak zlewa ze sobą.
No zlewa się, to prawda. Ja mam wrażenie, że jednak Polacy są dość dyskretni, i nawet jeśli rozpoznają mnie częściej może niż rzeczywiście do tej pory, to jedyne co robią, to się uśmiechają. Witają mnie, to jest bardzo miłe.
A zna pani prawdziwą sekretarkę prezesa Prawa i Sprawiedliwości?
Nie, nie znam, nie wiedziałam o jej istnieniu. Koledzy, którzy grają polityków prawdziwych, mogli się odnieść do tych wizerunków, ponieważ jest mnóstwo materiałów tego dotyczących. A ja nie wiedziałam o istnieniu pani Basi.
Nie kusiło panią - choćby wtedy, kiedy się pani dowiedziała, że ona naprawdę istnieje - żeby się spotkać, porozmawiać, podpytać o co nieco?
Nie. A myślę, że nawet gdybym usiłowała, to nic by z tego nie wyszło, ponieważ - tak jak się zorientowałam później - jest osobą dość mocno ceniącą dyskrecję i w zasadzie stojącą na uboczu. I ten zamęt wokół niej, który się za sprawą "Ucha Prezesa" rozpoczął, myślę że nie byłby specjalnie dla niej pozytywny i czy dobrze by to odebrała.
A gdyby się udało jednak z nią spotkać czy porozmawiać, to czego chciałaby się pani od niej dowiedzieć? Czego, co pomogłoby jeszcze lepiej przygotować się do tej roli?
Wie pan, wydaje mi się, że nie chciałabym tego. Dlatego że, powtarzam, jest to w pewien sposób nasze wyobrażenie, to nie jest odtwarzanie sytuacji 1:1 - wbrew niektórym, że musimy coś wiedzieć więcej, i w związku z tym dlatego tak profetyczne są niektóre odcinki...
Oj tam, oj tam.
...że musimy mieć kreta. To naprawdę jest ogromna wyobraźnia Roberta Górskiego.
Oczywiście pani zaklina rzeczywistość, ale nasi słuchacze wiedzą swoje, wiedzą więcej.
Dobrze.
Jak pani myśli, co byłoby dobrym prezentem świątecznym, prezentem pod choinkę dla pani Basi?
Święty spokój.
Jutro prawosławna wigilia, a to znaczy, że wybiera się pani na Podlasie świętować.
Tak, to prawda. Według kalendarza juliańskiego 6 stycznia, czyli 13 dni po katolickiej wigilii, jest wigilia obchodzona przez wyznawców prawosławia. Jestem z Podlasia, jestem białostoczanką z urodzenia i odkąd pamiętam zawsze wigilię spędzaliśmy całą rodziną w domu rodziców mojej mamy - dziadków.
I ten wyjazd na Podlasie nie będzie tylko taką realną podróżą, a podróżą sentymentalną, podróżą troszkę do przeszłości.
Zawsze tak jest. To znaczy już od momentu, kiedy dziadków nie ma wśród nas, przez chwilę święta były organizowane przez ich córki. Natomiast, od momentu jak w nowym domu zamieszkała moja siostra cioteczna z rodziną i ona wzięła na siebie ten obowiązek - myślę, że nie ciężki - zorganizowania świąt.
To bez czego nie ma w pani rodzinie, w tej pani całej dużej rodzinie nie ma dobrych świąt? Bez czego?
Bez czego? Bez tej rodziny, która zjeżdża się zewsząd. I z Krakowa, i spod Warszawy, i z Białegostoku...
A pani podobno robi kutię i to całkiem niezłą chyba?
Moim znajomym smakuje. Kutia czyli synonim urodzaju. Kutia, czyli rodzaj takiej potrawy zrobionej z ziaren pszenicy bądź pęczaku lub ryżu, maku miodu i bakalii - tutaj ile gospodyń tyle przepisów. I kiedyś był taki zwyczaj, że gospodarz brał łyżkę takiej kutii i rzucał nią o powałę. Jeżeli się przykleiła oznaczało to urodzajny, dobry rok.
I pani robiła taką kutię żeby się przykleiła?
Nie wiem. Opowiedziałam o tym znajomym to mieli ochotę rzucać, ale ich powstrzymałam.
Te prawosławne święta trochę się różnią od tych obchodzonych przez katolików. Nie tylko tym, że nie ma opłatka, a jest prosfora, ale też tym, że nie ma już tego atakującego z każdej strony klimatu świąt, tej atmosfery, choćby w sklepach, galeriach handlowych, na ulicach, na wystawach sklepowych. To jednak chyba trudniej zorganizować święta i zadbać o te atmosferę świąteczną w takim czasie.
Trochę siłą rozpędu to się dzieje...
Ale choinek już nie ma, nie można kupić tak łatwo choinki chociażby.
Rynek się tak szybko dopasowuje do tego, że te święta są podzielone, że wszystko jest i wszystko można kupić. Tylko pogody w tym roku niestety nie ma.
Rozmawia pani przy wigilijnym stole o polityce?
Nie rozmawiam i wszyscy to dość mocno szanują...
Naprawdę? Nie próbują zagadnąć?
Nawet nie.
A recenzują pani występy? Te "basine" występy w "Uchu Prezesa"?
Ci którzy oglądają recenzują, chociaż jak mówiłam, mam rodzinę nieskorą specjalnie do jakiś pochwał takich bardzo intensywnych, więc wiem, że oglądają, natomiast z takimi pochwalnymi recenzjami jest ostrożnie.
Od tygodni słyszymy, że będzie rekonstrukcja rządu. No kto, jak kto, ale pani Basia powinna wiedzieć, co się święci.
No i zmusza mnie teraz pan do tego, żebym się wiła jak piskorz przy tym mikrofonie. Naprawdę, nie mam pojęcia. I nie wyciągnie pan ode mnie żadnych moich typów na tego, kto powinien odejść, a kto powinien zostać.
Ale interesuje się pani polityką?
Tak, jak każdy. Bo trudno się nią nie interesować. Taki mamy czas.
I wie pani, kto jest na przykład ministrem gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej?
Nie mam pojęcia.
Ministrem energii, na przykład?
(śmiech).
To oczywiście w ramach żartu pytam. Czego, jako aktorka, nauczyła się pani o politykach i o polityce grając panią Basię?
Czy ja się czegoś nauczyłam? Myślę, że są takimi samymi ludźmi jak my wszyscy. Oczywiście wrzuceni w dość nietypowe, niekomfortowe często dla siebie sytuacje.
A czasem role, które muszą odegrać.
A czasem role, które muszą odegrać. Część z nich lubi te role odgrywać, część niekoniecznie. To się widzi. Społeczeństwo to mocno punktuje. Niestety pewnych rzeczy się nie da ukryć, jak zdenerwowanie czy niepewność czy czasami niekoniecznie bliskie prawdy słowa, które muszą mówić.
Życzenia dla wszystkich, którzy świętują i prawosławne Boże Narodzenie, i katolickie święto Trzech Króli, a nawet dla tych, którzy świętują Sześciu Króli. Możemy?
Oczywiście. Dla wszystkich, którzy będą mieli święta za chwilę i dla tych, którzy już są po świętach, życzę, żeby to był dobry rok. Żebyśmy byli zdrowi, żebyśmy byli szczęśliwi, żebyśmy mieli poczucie humoru, bo jeżeli już nic innego nie zostaje to proszę państwa - śmiejmy się. Bo tylko to może nas uratować.
"Zawsze jak są jakieś zawirowania (w polityce - przyp. red.) to jest to wdzięczny temat dla satyryków. Bo wszyscy chyba lubimy się śmiać z tych, którzy są na górze i upuszczać trochę powietrza z tego balonu często nadętego" - powiedziała w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM serialowa pani Basia z "Ucha Prezesa". Izabela Dąbrowska - gość Marcina Zaborskiego - dodała, że niektórzy koledzy przypuszczają, że po rekonstrukcji być może nie będą mieli zatrudnienia w serialu. "Mam nadzieję, że prezes mnie nie wyrzuci" - podkreśliła z uśmiechem aktorka.
W internetowej części Popołudniowej rozmowy Izabela Dąbrowska powiedziała także, że w filmie chciałaby zagrać Wisławę Szymborską. "Łączy mnie z nią to, że ona tak bardzo nie lubiła wyciągania jej na forum publiczne" - wyjaśniła aktorka. Jeśli chodzi o rolę polityczną, mogłaby zagrać na przykład Angelę Merkel czy Theresę May. "Jak spadać to z wysokiego konia" - powiedziała ze śmiechem Dąbrowska.