"To była kampania pod wpływem wirusa i wirusów, bo dwa się dodatkowe objawiły: wirus pewnej nienawiści i pogardy, tych złych emocji było dosyć dużo i dość dużo było głupoty, rzeczy głupich, niemądrych wypowiedzi, haseł, sloganów" - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM dr hab. Mikołaj Cześnik, politolog, dyrektor Instytutu Nauk Społecznych Uniwersytetu SWPS. "Obiecywano nam wiele rzeczy niezbyt mądrych i obiecywali to kandydaci na taki urząd, z którego zrobienie tego np. zbudowanie elektrowni jest mało prawdopodobne" - dodał.
Cześnik podkreślił także, że szanse na to, by wybory skończyły się po pierwszej turze są niewielkie. Wydaje mi się, że polaryzacja, z którą od kilku lat mamy do czynienia, ta temperatura sporu jest duża i przyciągnięcie dodatkowych 1-2 mln wyborców, którzy by zapewnili tę reelekcję (Andrzeja Dudy) już w I turze, to nie wydaje mi się zbyt prawdopodobne. Ale wykluczyć tego nie mogę - mówił.
Cześnik powiedział także, że jego zdaniem wybory będą "plebiscytem dotyczącym tego, jak będzie wyglądała polska demokracja i czy ona w ogóle będzie demokracją". To poza wszystkim jest to bitwa o to, czy będzie między nami zgoda, co do tego trybu, z jakim się z sobą nie zgadzamy. Kwestia reguł gry. Te reguły gry są niedoskonałe, jest wielu prawników, którzy twierdzą, że te wybory są wadliwe. Unosi się nad tym sporem politycznym pytanie o to, jak polska demokracja będzie zorganizowana i czy będziemy mieli szacunek do procedur, czy ważniejsze od procedur będzie naga wola polityczna - mówił.
Pytany o to, czy politycy "grają" sondażami na swoją korzyść, Cześnik stwierdził, że ich wpływ jest "wyrywkowy". Pamiętajmy, że duża grupa wyborców w ogóle nie zwraca uwagi na sondaże. To są z jednej strony osoby, które głosują na kandydatów niszowych, które głosują ze względów ideologicznych. Są też tacy, którzy w sondaże nie wierzą lub uważają, że sondaże są produkowane na kolanie - mówił.
Zaznaczył także, że instytuty badań opinii raczej nie fałszują sondaży. Trzeba pamiętać, że firmy żyją nie z robienia badań społecznych czy politycznych, tylko z badań robionych na rzecz biznesu. Gdyby one były do niczego, to by biznes za nie nie płacił. Na szalbierstwo czy działanie niedoskonałe one nie mogą sobie pozwolić - powiedział gość Marcina Zaborskiego.
W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF Marcin Zaborski zapytał prof. Cześnika, czy jest możliwa druga tura inna niż starcie Andrzeja Dudy z Rafałem Trzaskowskim. Jest możliwa, ale mało. Gdybym miał szacować to prawdopodobieństwo to jest pewnie kilkanaście, może 30-40 proc., ale nie więcej. Prawdopodobieństwo tego, że będzie druga tura, szacuję na 80-90 proc. A prawdopodobieństwo, że w niej znajdą się Trzaskowski i Duda szacuję na kilkadziesiąt procent przynajmniej. To jest w tym momencie najbardziej prawdopodobny scenariusz - odpowiedział prof. Cześnik.
Marcin Zaborski zapytał też swojego gościa o to, czy elektorat Krzysztofa Bosaka będzie języczkiem u wagi przed drugą turą. Zdecydowanie będzie języczkiem u wagi. Z jednej strony Trzaskowski będzie próbował albo ich odepchnąć od urn albo przekonać do siebie. Łatwiej pójdzie mu to pierwsze, ponieważ bycie wyborcą Konfederacji i głosowanie na Trzaskowskiego wygląda dosyć egzotycznie - mówił politolog. Dodał też, że "w przypadku PiS to pochwycenie wyborców Konfederacji nie będzie proste, bo to są ludzie dość wymagający. To jest też dosyć młody elektorat i młoda partia. Wydaje mi się, że oni sobie zdają sprawę z tego, że do sukcesu Konfederacji musi dojść po trupie PiS-u, więc rozumieją, że zmiana w Pałacu Prezydenckim to może być właśnie ten krok".
Prof. Cześnik skomentował też spadające poparcie w sondażach dla Roberta Biedronia. Myślę, że Biedroń przechodząc z polityki szczebla lokalnego, został rzucony na zbyt głęboką wodę. Uważam, że Zandberg w tej roli sprawdziłby się dużo lepiej. Zandberg jest spójniejszy, nie rzuca się od ściany do ściany i to, co ma do zaproponowania wydaje mi się takim pakietem, który mógłby dużo lepiej niż w przypadku Biedronia trafić do młodych wyborców - powiedział Cześnik.