Minister transportu jak generał na wojnie. Sławomir Nowak zebrał swój sztab w Warszawie i nakreślił na ekranach wizję kampanii zimowej na kolei. Sytuacja przed wprowadzeniem nowego rozkłady jazdy przypominała w tej prezentacji działania militarne. Przez pole walki przetaczały się armie wagonów. A z naprzeciwka nacierały wrogie fronty atmosferyczne. Minister i całe PKP zapewniało, że totalny chaos - taki jak w ubiegłym roku - się nie powtórzy. I przedstawiali swoje nadzwyczajne działania i przygotowania, które tak naprawdę powinny obowiązywać co roku i być rutynowe.

Narada sztabu Sławomira Nowaka to przygotowania do zaplanowanego na 11 grudnia zmiany rozkładu jazdy oraz do nadchodzącej zimy.

Minister Nowak zaprosił na specjalną konferencję szefów najważniejszych kolejowych spółek: PKP Intercity, PKP S.A., PKP Polskie Linie Kolejowe i PKP Energetyka. Nie zaproszono natomiast największego kolejowego przewoźnika, czyli Przewozów Regionalnych, które każdego dnia uruchamiają dziesięć razy więcej pociągów, niż Intercity. Minister tłumaczył, że to przewoźnik spoza grupy i nie ma na niego wpływu. Jednak to właśnie Przewozy Regionalne już po uzgodnieniu rozkładu, po 11 listopada poprosiły o wycofanie z niego ponad 300 połączeń. Jeśli to z ich połączeniami pojawią się jakiekolwiek kłopoty i tak odpowiedzialność spadnie na PKP.

Minister Nowak na nowych, dużych ekranach prezentował wszystko to, z czym kolejarze mieli dotychczas problemy i rozwiązania, które mają je wyeliminować. W tym roku wcześniej uzgodniono więc rozkład jazdy. Został on zaprezentowany pasażerom już 11 listopada. Tyle, że do 4 grudnia przewoźnicy mogli go jeszcze zmieniać. Różne terminy obowiązujące zarządców torów i przewoźników, to efekt znowelizowanej w tym roku ustawy. Ale o tym minister już nic nie mówił. Obiecywał za to, że w tym roku nie powinno brakować wagonów. Intercity ma ich znacznie więcej niż w ubiegłym roku. PKP Energetyka zgromadziła więcej sprzętu do usuwania śniegu i lodu, trwa też wycinka drzew, które w razie ataku zimy mogłyby blokować tory lub zrywać linie energetyczne. Pasażerowie mają być szybko i rzetelnie informowani o awariach i postojach, zarówno ci na dworcach, jak i w pociągach, które utknęły w polu. Na uwagę zasługuje zupełnie racjonalizatorski pomysł. Wyobraźcie sobie, że teraz, jeśli jakaś linia będzie zablokowana kolejarze nie będą wpuszczać na nią składów. Pociągi będą czekać na dworcach, przez co pasażerowie nie utkną w polu. Niesłychane.

Tak naprawdę katalog działań przedstawionych przez ministra jako nadzwyczajne powinien być rutynowym postępowaniem kolejarzy. Wojna na torach wg ministerstwa zacznie się w najbliższą niedzielę, gdy zacznie obowiązywać nowy rozkład jazdy. Zmasowane działania zostaną wdrożone, gdy zaatakuje zima. Pasażerowie powinni więc przygotować się na najgorsze. Mogą też pomóc. Wystarczy przegrupować siły i w miarę możliwości… zrezygnować z podróży koleją.