Miejsce, gdzie oddycha się najczystszym powietrzem w Krakowie jest nieprzypadkowo tym samym, w którym prowadzi się badania nad groźnymi dla naszego zdrowia patogenami. W cyklu Twoje Niesamowite Miejsce gościmy w Małopolskim Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, a dokładnie w najpilniej chronionym laboratorium 3 klasy bezpieczeństwa biologicznego (BSL-3). To tu prowadzi się badania nad groźnymi wirusami zapalenia wątroby czy Zika. Dostęp do laboratorium mają zaledwie trzy wysoko wykwalifikowane osoby. My korzystamy z zaproszenia w chwili, gdy bezpośrednio po dezynfekcji drzwi pracowni można na chwilę... uchylić. Taką dezynfekcję prowadzi się tylko 2-3 razy w roku.
BSL-3 to oznaczenie międzynarodowe, wskazujące na to, jak dobre są zabezpieczenia i dobrze wyszkolony personel tu pracuje - mówi dziennikarzowi RMF FM Grzegorzowi Jasińskiemu Kierownik Pracowni Wirusologii, prof. dr hab. Krzysztof Pyrć. Wyróżnia się w tej chwili cztery klasy bezpieczeństwa, BSL-4 jest najwyższa, tam można pracować z najbardziej niebezpiecznymi wirusami gorączki krwotocznej Ebola czy Marburg. Najbliższe takie laboratoria są w Czechach i na Węgrzech.
W laboratorium klasy 3. można pracować z patogenami, które są dla ludzi realnie szkodliwe, na przykład tym, co spotykamy w szpitalach zakaźnych. Tych patogenów nie można badać w laboratoriach standardowych, trzeba mieć podwyższony stopień bezpieczeństwa. To laboratorium pozwala na realną pracę z patogenami, które są ważne dla społeczeństwa i przeciętnemu człowiekowi mogą zrobić krzywdę, na przykład wirusem zapalenia wątroby. Oczywiście osoby z tym wirusem spotykamy na ulicach, ale jeśli chcemy dokładnie go badać musimy się zabezpieczyć, by nikomu nic się nie stało - podkreśla prof. Pyrć.
W praktyce 3. klasa bezpieczeństwa oznacza zabezpieczenia nie tylko dla pracujących w laboratorium osób, ale też dla świata zewnętrznego. Po pierwsze z materiałem zakaźnym pracuje się w komorze, do której można się dostać tylko przez rękawice gumowe, izolowane od samego laboratorium. Po drugie pracuje się w kombinezonach i maskach, które zapewniają ochronę także dróg oddechowych i skóry - nawet, jeśli doszłoby do rozszczelnienia takiej komory. Dodatkowo całe laboratorium jest odizolowane od świata zewnętrznego. Powietrze wchodzące i wychodzące jest filtrowane przez filtr absolutny. Nic nie ma szans ani dostać się do środka, ani przede wszystkim wydostać na zewnątrz.
By pracować w takim laboratorium, trzeba przede wszystkim przejść specjalistyczne przeszkolenie, długi zestaw kursów, trzeba też pracować pod nadzorem osób o odpowiednich kwalifikacjach. O pracy samodzielnej można myśleć dopiero po długim czasie - mówi prof. Pyrć.
Do laboratorium wchodzi się przez śluzę zapewniającą nie tylko fizyczną izolację, ale umożliwiającą gradację ciśnień, która sprawia, że po otwarciu drzwi powietrze zawsze płynie do wewnątrz, nic nie może się wydostać. Im dalej wchodzimy do laboratorium, tym ciśnienie jest niższe. Centralne pomieszczenie śluzy ma czworo drzwi zabezpieczonych tak, że tylko jedne z nich mogą być w danej chwili otwarte. Nie ma możliwości powstania przeciągu.
Do pracy w laboratorium trzeba ubrać cały zestaw kombinezonów, w tym rękawiczek, który przy wyjściu jest z kolei odkażany. Jeśli pracuje się z patogenami oddechowymi, ubiera się pełnotwarzową maskę, która dostarcza powietrze przefiltrowane dodatkowo przez filtr zatrzymujący wszelkie wirusy i bakterie. Podciśnienie w laboratorium nie jest na tyle duże, by trzeba było czas pracy szczególnie ograniczać, ale ponieważ pracuje się w kombinezonie i czasem w pełnotwarzowej masce, zazwyczaj praca trwa maksymalnie 3-4 godziny.
Naszymi przewodniczkami w samym laboratorium są dr Aleksandra Milewska i mgr Katarzyna Kosowicz. Dr Milewska potwierdza, że realny czas pracy w laboratorium nie powinien przekraczać 4 godzin. Jeśli pracy jest więcej, warto wyjść, odpocząć, przejść się na spacer i ewentualnie wrócić na kolejne 4 godziny. Katarzyna Kosowicz dodaje, że ze względów bezpieczeństwa laboratorium ma monitoring, ale osoby tam pracujące starają się organizować tak, by nie pracować w pojedynkę.
Przygotowanie i wejście do laboratorium zajmuje około 15 minut, wyjście jest nieco bardziej skomplikowane i zajmuje około pół godziny. Przed wejściem należy zdjąć całą biżuterię, by o nic nie zahaczyć i nie uszkodzić gumowych rękawiczek. W przypadku zwierzętarni przepisy są jeszcze bardziej restrykcyjne.
W laboratorium spotykamy też mgr Agnieszkę Dąbrowską, która przechodzi przeszkolenie, by w przyszłości zdobyć uprawnienia do pracy w tym laboratorium. Przyznaje, że dużo trzeba się nauczyć, trzeba praktycznie i w teorii znać precyzyjnie określone zasady postępowania, wiedzieć, jak zareagować w sytuacji, gdyby coś się stało. Podstawowa zasada: nie panikować i postępować zgodnie z zasadami, zależnie od sytuacji. Cały zestaw procedur liczy ponad sto stron.
Laboratorium umożliwia powadzenie wszelkiego rodzaju prac zmierzających do zrozumienia biologii wirusa, zrozumienia procesu zakażenia, poszukiwania sposobów leczenia i ograniczenia postępów choroby. W tym laboratorium, w warunkach in-vitro pracujemy na liniach komórkowych, pracujemy na komórkach pierwotnych, w układach wyizolowanych - tłumaczy prof. Pyrć. Druga część pracy, badania in-vivo, muszą się odbywać w zwierzętarni, w naszym przypadku na modelu mysim - dodaje. Zwierzętarnia ma tę samą klasę bezpieczeństwa 3, ale wymagania w jej przypadku są nieco wyższe, ponieważ praca ze zwierzętami nieco zwiększa ryzyko. Zwierzęta nie tylko muszą być izolowane od świata zewnętrznego, ale i między sobą, dlatego hodowane są w specjalnie, indywidualnie wentylowanych klatkach, gdzie regulowana jest temperatura i wilgotność. Każda taka klatka stanowi mikrolaboratorium, nie ma możliwości transmisji patogenów. Po wyciągnięciu jej ze specjalnego regału, prace nad zwierzęciem odbywają się w odpowiednio izolowanej komorze.
W Pracowni Wirusologii Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego prowadzone są badania jednego z obecnie "najgłośniejszych" patogenów, wywołującego między innymi małogłowie noworodków wirusa Zika. Bezpieczeństwo tych badań gwarantują nie tylko obecne w laboratorium procedury i mechanizmy ochronne, ale też fakt, że w Polsce nie ma przenoszących tego wirusa komarów. Nawet wydostanie się wirusa z laboratorium - które jest niemożliwe - nie doprowadziłoby w żaden sposób do zagrożenia czy pracowników, czy osób trzecich - podkreśla prof. Pyrć.