Rok po ostrzelaniu kolumny z prezydentem Kaczyńskim przy granicy gruzińsko-osetyjskiej, polskie śledztwo stanęło w miejscu. Prokuratura ma problem ze świadkiem Michałem Kamińskim - byłym prezydenckim ministrem, a dziś europosłem. Nie układa się też współpraca z gruzińskim wymiarem sprawiedliwości.
ŚWIADEK KAMIŃSKI
Prokuratura przesłuchała już wszystkich zaplanowanych świadków, poza europosłem. Jak się dowiedziałem, Michał Kamiński nie odbiera wezwań od śledczych. Ani w Warszawie, ani w Brukseli. Bez jego zeznań postępowanie jest niekompletne. To on pierwszy oficjalnie informował media o tym, co według niego działo się na granicy Gruzji z Osetią Południową.
GRUZIŃSKA POMOC PRAWNA
Do tej pory nie udało się uzyskać odpowiedzi Tbilisi na wnioski polskiej prokuratury o pomoc prawną. Takie pismo wysłano w sierpniu - bez odzewu.
GRUZIŃSKIE ŚLEDZTWO
Jak się dowiedziałem - już się zakończyło. Wnoski są następujące - strzały padły z terytorium Osetii Południowej. Kto konkretnie strzelał? - tego nie ustaliliśmy i raczej nie ustalimy - mówił mi Szota Utijaszwili z gruzińskiego MSW. Śledztwo jest w zawieszeniu, ponieważ wnioski wyciągnięto na podstawie zeznań jedynie gruzińskich świadków. "Bez przesłuchania żołnierzy, którzy stali na rosyjsko-osetyjskim posterunku - czego do tej pory nie udalo nam się zrobić - śledztwa nie możemy doprowadzić do końca. Chociaż Rosjanie dokładnie wiedzą, kto strzelał - wątpię, by nam powiedzieli" - dodaje Utijaszwili.
POLSKIE ŚLEDZTWO
Jeśli gruzińska pomoc prawna nie nadejdzie w najbliższym czasie, postępowanie w Polsce będzie bezprzedmiotowe. Żadnych ustaleń nie da się poczynić biorąc pod uwagę zeznania jedynie polskich świadków (z całym szacunkiem dla nich). Prokuratorzy już mówią po cichu - bardzo prawdopodobne jest umorzenie tego śledztwa.
NA KONIEC DWIE WERSJE
Po umożeniu obowiązujące więc będą dwie wersje wydarzeń. Jedna z analizy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która sugerowała, że mogło dojść do gruzińskiej prowokacji. ABW argumentowała, że taki incydent był na rękę prezydentowi Saakaszwilemu. Drugą z wersji, którą w kilkadziesiąt minut po incydencie zaprezentował prezydent Kaczyński. Strzelali Rosjanie - gdy zapytałem, na jakiej podstawie tak twierdzi, odpowiedział, że słyszał wystrzały z rosyjskich kałasznikowów. Ten odgłos - jak dodał - zna jeszcze ze szkolenia wojskowego.
Bez względu na te dwa skrajne scenariusze ten incydent udowodnił jednak, że Rosjanie w kilka miesięcy po wojnie z Gruzją i podpisaniu porozumienia pokojowego, za nic mieli wypełnianie postanowień tego dokumentu. Otóż, ktokolwiek strzelał, posterunek na który natknęła się prezydencka kolumna stał w miejscu, w którym - zgodnie z warunkami zawieszenia broni - stać nie powinien. I w Achałgori stoi do dziś.