Cztery punkty ugrali w debiucie na ławkach największych polskich klubów ich nowi trenerzy. Legia pod wodzą Stanisława Czerczesowa pokonała Cracovię 3:1, z kolei Lech Jana Urbana zremisował 2:2 z Ruchem Chorzów.
Na razie za wcześnie, by mówić o zmianie stylu gry Legii czy Lecha. Nowi trenerzy pracują w tych klubach zbyt krótko, by dokonać poważnych zmian, a poza tym do końca roku i tak muszą korzystać z piłkarzy, których dostali w spadku po swoich poprzednikach. Czerczesowowi wyszło to nawet na dobre, bo Nemanja Nikolić jego debiut uczcił hat-trickiem.
On strzelał gole już wtedy, kiedy jeszcze mnie tu nie było. Rolą trenera jest oczywiście pomagać, ale również nie przeszkadzać, a w przypadku Nikolicia właśnie nie przeszkadzałem - uśmiechał się na pomeczowej konferencji rosyjski trener. Na razie największy show robi właśnie podczas spotkań z dziennikarzami. Ale nie da się ukryć, że i piłkarze biegają pod jego batutą trochę szybciej. A już taki Tomasz Jodłowiec, który wczoraj zaliczył asysty przy wszystkich bramkach, wyglądał momentami rewelacyjnie.
Znacznie więcej do poprawy ma Jan Urban. Lech w sobotę stracił gola już w 44. sekundzie. Optymiści powiedzą, że to i tak o 4 sekundy później niż w ostatnim meczu Macieja Skorży. Mistrzowie Polski długimi fragmentami znów wyglądali beznadziejnie, ale jeszcze przed przerwą trochę przypadkowo strzelili kontaktowego gola. A po przerwie zagrali już trochę lepiej. Pytanie, ile w tym zasługi Urbana, a ile przypadku. Faktem jednak jest, że już dawno Kolejorz nie odrobił dwóch bramek straty.
Przed oboma szkoleniowcami jeszcze wiele pracy... na którą niespecjalnie jest czas. Już w czwartek Legia i Lech grają w trzeciej kolejce Ligi Europejskiej. Ewentualne porażki praktycznie zakończą ich marzenia o wyjściu z grupy. Z kolei w niedzielę Stanisław Czerczesow i Jan Urban staną naprzeciw siebie w szlagierze Ekstraklasy przy Łazienkowskiej.