Motto:
Cy nie lepiej Tobie by, Tobie by / siedzieć było w niebie, / Wsak Twój Tatuś kochany, kochany/ nie wyganiał Ciebie.
Z życzeniami radosnego Bożego Narodzenia dla wszystkich odbiorców mojego bloga
Impresyjny odbiór ikony obarczony jest dużym ryzykiem, albowiem cienka jak malarska deska jest wtedy granica pomiędzy obrazem sacrum a obrazą świętości.
Krytyk, taki jak ja, jest profanem w podwójnym sensie: jestem amatorem, a nie profesjonalistą, poza tym nie chcę tu w milczeniu klęczeć, jak powinienem, a stoję i mówię do obrazu.
Oto Ikona Narodzenia Pańskiego autorstwa Grety Leśko, dzieło, które wywarło na mnie ogromne wrażenie, kiedy jako radiowiec opisywałem "Żywą Szopkę" zorganizowaną przez krakowskich ojców franciszkanów.
Niezwykłą, syntetyczną, jakby abstrakcyjną, wizję Matki Boskiej z Dzieciątkiem kontemplowałem w przerwie między relacjonowaniem w radiu kolejnych realnych wigilijnych zdarzeń w Bazylice i okolicach, a wczoraj ją otrzymałem w wigilijnym darze od ojca Jarosława Zachariasza, prowincjała krakowskich franciszkanów konwentualnych.
Analizuję teraz te moje wrażenia z 24 grudnia 2014 roku, gdy dreptałem ostrożnie dookoła obrazu wiszącego w wielkiej drewnianej szopie postawionej przez braci w czarnych habitach.
Nie mogłem oderwać wzroku od wewnętrznego kręgu w centrum, jakby przepołowionego owocu cytrusowego, w który artystka wpisała Marię i Jezusa, dwie ludzkie figury, ale przechodzące w figury geometryczne, jakby zrodzone/stworzone w soczystym miąższu mechanicznej pomarańczy, a może organicznie zamknięte w żeńskiej komórce, zapładnianej przez boskie światło?
Asocjacje gonią asocjacje, bo stanąwszy oko w oko z Tajemnicą (chrześcijańską) i tajemnicą (artystyczną), muszę je sobie jakoś oswoić, czemu służy prosta technika porównawcza: szukania podobieństw do znanych rzeczy i codziennych spraw.
Roztrząsanie fragmentów malarskiej kompozycji w taki właśnie "życiowy" sposób prowadzi jednak paradoksalnie do groteskowych efektów, z onirycznymi ciągami skojarzeń, jak w marzeniach sennych, gdy jeden przedmiot płynnie przechodzi w drugi, jedna postać w inną osobę, a nawet obiekt.
Oto krągły, przecięty na pół, owoc nagle staje się zieloną cebulą, a potem "cebulą" starą, czyli antykwarycznym zegarkiem, z cyferblatem, w który - jak wskazówki- wpisano boskie postacie: Jezus wskazuje człowiecze godziny, Maria zaś boskie minuty w Wieczności?
Dzieckiem we mgle błądzącym sam tu niestety jestem i bez wskazówki artystki nie będę w stanie rozwiązać "zegarowej" zagadki?
Zdecydowałem się zatelefonować do Pani Grety Leśko i poprosić o odpowiedź na następujące podwójne pytanie: jak bardzo Pani jako pisarka ikon może twórczo przetwarzać tradycję, bez groźby profanacji i jak dalece taki odbiorca jak ja ma prawo szukać na własną rękę znaków i znaczeń w Pani dziele?
Instynktownie czułem, że otrzymam odpowiedź, mocno w to wierzyłem i ... otrzymałem cenny list, z fragmentami, które sobie arbitralnie wycinam i starannie tu wklejam jak w kubistycznym kolażu: Chciałabym być pisarką ikon, ale to nie tylko ode mnie zależy", Świętość nie tak łatwo się obraża., Może więc wystarczy tylko szczerze i uważnie patrzeć?. (*)
Na styku spojrzeń - Twórcy, twórcy, odbiorcy - rodzi się Ikona Narodzenia Pańskiego.
(*)
Szanowny Panie Bogdanie!
Proszę wybaczyć, że tak długo to trwało. Pisanie nie przychodzi mi z taką łatwością jak Panu (może dlatego częściej używam pędzla niż pióra).
Akceptuję oczywiście formę/formułę jaką Pan przyjął oraz treść Pańskiego tekstu jako sytuację zastaną. Dziękuję za zaufanie, jakim mnie Pan obdarzył prosząc o dopisanie akapitu w tym tekście. Wolałabym jednak, aby pozostał on Pańskim felietonem. Ufam, że jako profesjonalista będzie Pan potrafił zawrzeć w jednym zdaniu to, co istotne.
W odpowiedzi na pierwsze z pytań, które stawia Pan w tekście, odpowiem wprost - nie wiem. Po pierwsze nie wiem czy pisarka ikon. Obraz jest ikoną o ile kogoś otwiera na świat przemieniony, przebóstwiony, w przeciwnym razie jest tylko pomalowaną deską. Owszem, chciałabym być pisarką ikon, ale to nie tylko ode mnie zależy. Drugie "nie wiem" to twórczość, która zawiera element niewiadomego, bez niego przestałaby być twórczością. Łączność z tradycją, czy też tradycjami jest ważna, ale ważniejsza jest chyba Tradycja rozumiana jako ciągłe działanie Ducha Świętego, więc znowu coś, co nie sposób rozumowo, logicznie i kawa na ławę. Trzecie "nie wiem" to pytanie na ile groźba profanacji, o której Pan pisze jest realna, zwłaszcza że po lekturze Pańskiego tekstu zaczynam nabierać przekonania, że świętość nie tak łatwo się obraża.
Jeśli chodzi o drugie pytanie, odpowiem, proszę wybaczyć, pytaniem: a na czyją rękę jeśli nie własną ma Pan prawo, chciałby Pan, czy wreszcie może Pan szukać? Podejrzewam, że to raczej konieczność niż prawo. Istotne (na przykład) może być to, czego Pan szuka, istotny z pewnością jest Ten, którego Pan szuka. No i jeszcze jedno małe "ale" - to niezupełnie moje dzieło, opieram się na tym, co powstawało przez wiele pokoleń w Tradycji.
Co się zaś tyczy "zegarowej" zagadki, proszę przeczytać własny tekst, z łatwością znajdzie Pan wskazówki.
Mając świadomość, że impresyjny odbiór ikony obarczony jest dużym ryzykiem, podejmuje Pan to ryzyko. Początkowo próbuje Pan stanąć w wygodnej pozycji pt. "ja nic nie wiem, więc nic nie muszę", dalej kontempluje Pan jednak i drepce ostrożnie, a wobec tego uważnie. Zauważa Pan więc współistnienie w ikonie figuracji i abstrakcji, teologii i sztuki, Tajemnicy i tajemnicy, odczuwa Pan potrzebę (nawet przymus) oswojenia ich. Technika, jaką Pan obiera, rzeczywiście jest mało podręcznikowa, efekty może nieco groteskowe- nie wnikam, ciąg skojarzeń prowadzi jednak do postaci Jezusa i Marii - wskazówek w zegarku (czasie), więc wcale blisko znaczenia jakie ze sobą niesie kontemplowany przez Pana fragment kompozycji. Z tego rozdzialiku można by nawet wyczytać całą historię zbawienia. To ciekawe. Ale zdaje się, że chciał Pan, aby ten tekst był czymś więcej niż tylko impresją na temat obrazu? Może więc wystarczy tylko szczerze i uważnie patrzeć?
Pozdrawiam Pana serdecznie
Greta Leśko